Promocja telewizyjna bez polotu
Chciano inaczej, a wyszło jak zwykle. Topornie, enigmatycznie i bez polotu – znany bloger ocenia spot promocyjny Radlina
RADLIN Powstał spot, który ma promować Radlin. Szczególnie tereny inwestycyjne. Emitowały go stacje TVN 24 i TVN CNBC. Twórcy spotu wyszli z założenia, że ponieważ konkurencyjne filmy promocyjne najczęściej odwołują się do komunikatu: „u nas najlepiej”, to warto podejść do tematu nieco inaczej. Zamiast pokazywania makiet i planów, postanowili opowiedzieć o mieście z perspektywy konkretnych osób, które inwestują w mieście i w miasto. W spocie nie zobaczymy więc aktorów, tylko autentyczne osoby związane z Radlinem. Zgodzili się wystąpić: Bartosz Nosiadek, przedsiębiorca z Radlina i miłośnik sztuk walki, Agata Maciończyk, zawodniczka szermierki i masażystka oraz Martyna Żarłok, złota medalistka Mistrzostw Polski w pływaniu, wychowanka Górnika Radlin. To właśnie do ich działalności odwołuje się hasło projektu „I love to invest in Radlin”. – Koncepcja opiera się na prostej analogii świata sportu i emocjom towarzyszącym sferze biznesu – wyjaśniają jego twórcy.
Spot powstał w ramach projektu promocji terenów inwestycyjnych oraz portalu www.marketradlin.pl. Miasto otrzymało więc na jego realizację środki zewnętrzne.
(mas)
O ocenę spotu poprosiliśmy Rafała Krawczyka, grafika i właściciela bloga ja.rafi.pl.
– Zdaje się, że koncepcja spotu całkowicie rozjechała się już na etapie założeń. Chciano odejść od schematu „u nas najlepiej”, jednak próba bycia na siłę oryginalnym dała rezultat nijaki, a całość sprowadza do amatorskiego obrazu kojarzącego się ze spotami wyborczymi w telewizjach regionalnych – uważa.
W opinii blogera już pierwsze sekundy spotu wywołują strach i niepokój. Basen oraz lektor mówiący o rzucaniu się na głęboką wodę to niezbyt fortunny wstęp i zachęta do inwestowania. Pieniądze oraz woda przywodzą na myśl jedno skojarzenie – utopione pieniądze.
– Pomysł z wykorzystaniem w spocie zamiast aktorów i statystów, realnych osób związanych z Radlinem jest pomysłem bardzo dobrym. Jednak zapomniano te osoby podpisać, co czyni je zupełnie anonimowymi, zwłaszcza dla osób spoza Radlina i okolic. Dla rodzin i znajomych bohaterów spotu na pewno będzie to wielkie przeżycie oraz chwila ekscytacji, ale dla polskiego i zagranicznego inwestora pozostaną one trzema postaciami, które wzięły udział w tej reklamówce – podkreśla.
Bloger dodaje, że historie życia zawodowego i hobby trzech osób można pokazać znacznie ciekawiej. – Ale postanowiono iść po linii najmniejszego oporu, chcąc połączyć życie zawodowe i czas wolny, podzielono ekran na pół. A wystarczyłoby zrobić małą burzę pomysłów i z pewnością np. ostatnią historyjkę lepiej oglądałoby się widząc jak pani przeglądająca plany budowy kończy pracę, podchodzi do samochodu, pakuje kask do bagażnika, w którym jest widoczny przygotowany strój do szermierki, ostatnie ujęcie na sali gimnastycznej, ugodzenie rywalki floretem, zdjęcie maski, uśmiech. Kurtyna – opisuje.
Niezrozumiałe jego zdaniem jest również posługiwanie się dwoma językami. – Najpierw lektor mówi po polsku, by na koniec przemówić po angielsku „I love to invest in Radlin”. Jeśli to spot dla Polaków, to niech powie „Kocham inwestować w Radlinie” – puentuje.