To nie maszynka do robienia pieniędzy
RYDUŁTOWY Strzody, Bohaterów Warszawy i Krzyżkowicka - to zdaniem rydułtowskich strażników najbardziej niebezpieczne ulice w mieście. Kierowcy lubią też przycisnąć pedał gazu na ulicy Traugutta.
- Rekordzista, któremu udało się tu zrobić zdjęcie pędził 161 kilometrów na godzinę w terenie zabudowanym - mówi Krzysztof Mocarski, komendant Straży Miejskiej w Rydułtowach.
Szwankuje na mrozie?
Strażnicy z Rydułtów, podobnie jak ich wielu kolegów w kraju, w zakresie swoich obowiązków mają obsługę miejskiego fotoradaru. W odpowiedni sprzęt zostali wyposażeni cztery lata temu przez magistrat. Urządzenie miało poprawić bezpieczeństwo na drogach miasta i zdaniem strażników to się udało. – Używamy go z rozsądkiem – zapewnia komendant Krzysztof Mocarski. – Nie traktujemy go jako maszynkę do robienia pieniędzy, bardziej skupiamy się na jego prewencyjnym działaniu – dodaje. Z początkiem grudnia w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony. Czytelnicy zaczęli alarmować, że w taką pogodę urządzenie może dokonywać nieprawidłowych pomiarów. – W ostatnim czasie zauważyłem nasilenie funkcjonowania przenośnego fotoradaru wykorzystywanego przez Straż Miejską w Rydułtowach – pisze do nas jeden z nich. – Atest tego urządzenia pozwala na stosowanie go tylko w temperaturach dodatnich przy niskiej wilgotności powietrza, a co za tym idzie działa on na granicy legalności. W naszym regionie od kilku dni utrzymuje się temperatura w granicach od -2 do 4 stopni. Chciałbym państwa prosić o możliwość sprawdzenia tego wątku, bo wydaje mi się że strażnicy miejscy z Rydułtów chcą troszeczkę zwiększyć dochód do budżetu miasta działając wbrew zaleceniom producenta urządzenia – pisze nasz czytelnik.
Kolejny rok mogą mierzyć
Sprawdziliśmy. Radar strażników z Rydułtów to Multanova 6F. Producent dopuszcza jego pracę w zakresie temperatur od -10 do 50 stopni Celsjusza. 27 listopada strażnicy z Rydułtów otrzymali od Dyrektora Okręgowego Urzędu Miar w Katowicach tzw. świadectwo legalizacji ponownej. Corocznie wydawany dokument pozwala na korzystanie z urządzenia. – W praktyce odstępujemy od pomiarów gdy robi się zimniej i temperatura zbliża się do 0 stopni Celsjusza aby nie było żadnych wątpliwości. Każdy z kierowców może sprawdzić legalność naszego urządzenia – mówi komendant.
Flesz i po wszystkim
Kopia świadectwa jest przyklejona również na samym urządzeniu. Cześć z kierowców widząc błysk z urządzenia zatrzymuje się i próbuje negocjować ze strażnikami. Domagają się okazania dokumentów. – Jedni grożą, inni proszą. W obu przypadkach nic nie możemy zrobić, bo na urządzeniu jest plomba. Jeśli widzi się błysk, to już jest za późno. Najlepszy sposób aby uniknąć mandatu, to zdjąć nogę z gazu – mówią strażnicy obsługujący urządzenie. Radar z obudową przypomina wielki kosz na śmieci. Nie sposób go nie zauważyć. – Tego nie da się po prostu ukryć czy też zamaskować. Zresztą nawet nie próbujemy. Miejsca gdzie dokonujemy pomiarów są wyraźnie oznaczone niebieskimi tablicami. Kierowca wie gdzie się zaczyna i kończy odcinek, na którym może natknąć się na nasze urządzenie.
Zachować rozsądek
Od początku roku do 30 września strażnicy wystawiali radar na drogę trzydzieści razy. W tym czasie udało się „ustrzelić” 16 kierowców, którzy w terenie zabudowanym przekroczyli prędkość o 51 kilometrów na godzinę, czyli pędzili ponad setkę w terenie zabudowanym. – Ludzie przyzwyczaili się, że straż miejska musi traktować radar jako maszynkę do robienia pieniędzy. Nasz przykład pokazuje, że tak być nie musi. Gdybyśmy chcieli wystawić jak najwięcej mandatów stalibyśmy z radarem codziennie. Proszę mi uwierzyć, że naszych strażników z radarem widać z daleka. Dzięki temu zmniejszyła się liczba zdarzeń drogowych. Na niektórych ulicach pojawiamy się na prośbę mieszkańców. Choć częściej wieszają na nas psy, czasem ktoś przyjdzie i podziękuje widząc, że nie o pieniądze tu chodzi – mówi komendant Krzysztof Mocarski.
Adrian Czarnota