Mimo ułomności ruszył w świat. I odwiedził już 110 krajów
Gorzyce Gimnazjum w Gorzycach odwiedził niezwykły podróżnik Mieczysław Bieniek z Sosnowca. Młodzieży opowiadał o swojej eskapadzie po Indiach.
Była to jednak przede wszystkim opowieść o przekraczaniu kolejnych granic niemożności. Bo gość, który na zaproszenie Renaty Wzorek, nauczycielki języka polskiego odwiedził młodzież z Gorzyc nie jest zwyczajnym podróżnikiem. Wyruszył w świat po nieszczęśliwym wypadku w kopalni, w wyniku którego częściowo stracił wzrok i słuch. Jest człowiekiem, który się łatwo nie poddaje, a świadczą o tym jego podróżnicze przedsięwzięcia. Był już prawie wszędzie, odwiedził przeszło 110 krajów na całym świecie. Odwiedził Dalajlamę, jako pierwszy Polak na rowerze dotarł do Murmańska, napisał list do prezydenta Putina, uszedł cało z rąk mafii na kontynencie amerykańskim. Przy tym wszystkim w każdej podróży wydeptuje własne ścieżki, co naturalne przy jego ograniczeniach porusza się we własnym tempie, często z dala od utartych rozpoznawalnych szlaków. Pierwszą podróż odbył do Indii, bez nawet słabej znajomości języka angielskiego. I o tym egzotycznym kraju pełnym orientalnych zapachów, smaków, kolorów i zwyczajów opowiedział uczniom z Gorzyc. Uczennice Magdalena Warzeszka i Marzena Mencner przeprowadziły z nim wywiad dla szkolnej gazetki. Poniżej jego treść.
Podróżuje pan sam, czy w towarzystwie?
Z reguły wolę sam, dlatego że jestem po wypadku i biorę tabletki. Czasami jest tak, że muszę się na kilka dni zaszyć w jakiejś „dziurze”, aż przestanie boleć, przeczekać, aż choroba minie. Wolę podróżować sam, żeby druga osoba nie musiała na mnie czekać. Raz jedyny w życiu pojechała ze mną żona, ale po tych wszystkich przygodach, które ją spotkały, powiedziała, że rezygnuje. Woli luksusowe hotele niż być zjadaną żywcem przez robactwo i komary.
Jakie miejsce utkwiło panu najbardziej w pamięci?
Dla mnie są to wyspy Mintałaj na Oceanie Indyjskim, miałem tam mnóstwo wspaniałych przygód z ludźmi pierwotnymi. Na pewno będę pamiętać Afganistan. Gdy spaliłem chatę, wtedy dowiedziałem się, że jestem w Afganistanie (granicę przekroczyłem, nie wiedząc o tym), więc pojawił się strach.
Otarł się pan kiedyś o śmierć podczas podróży?
Trudno wyczuć, kiedy jesteś na granicy śmierci. np. gdy wpadłem do szczeliny Isdewcowej na wyspie w Pakistanie pod górą Kita. Były też takie sytuacje, kiedy przystawiano mi broń do skroni.
Kiedy odkrył pan, że chce być podróżnikiem?
Właściwie nie odkryłem, bo to był wielki przypadek. Byłem górnikiem i szczęśliwym człowiekiem. Wypadek spowodował, że zmieniłem swoje życie. Zawsze zastanawiałem się, co jest dalej za horyzontem. Zawsze marzyłem o podróżowaniu. Sprawcą tego był mój dziadek, który potrafił wspaniale opowiadać. Gdy opowiadał o zachodach słońca, słuchaliśmy go ze łzami w oczach. Spełniał swoje marzenia. Teraz ja spełniam swoje.
Żałował pan kiedyś decyzji o zostaniu podróżnikiem?
Nie, nigdy. Ja sobie myślę, że nie należy nigdy niczego żałować w życiu. Każde takie gdybanie nie ma najmniejszego sensu, dlatego że nasze życie składa się z drobnych szczęść i nieszczęść.
Co poradziłby pan osobom, które chcą zostać podróżnikiem jak pan?
To jest najtrudniejsze pytanie. Ja ludziom mówię żeby rozpoczęli swoją przygodę od wyjścia poza okolice swego miejsca zamieszkania. Do sąsiedniej miejscowości. Trudno komuś powiedzieć ‘’Podróżuj’’. Ludzie myślą, że takie wyprawy są bardzo drogie. A nie do końca tak jest. Bardziej podczas podróży liczy się pomysł, chęć poznania drugiego człowieka. Pieniądze to nie wszystko, bo są różne sposoby podróżowania. Myślę, że warto być upartym.
red.