Porąbali kolegę siekierą – trwa proces
Przed Sądem Okręgowym w Gliwicach toczy się nietypowa sprawa dotycząca morderstwa sprzed dwudziestu lat, do którego doszło w Raciborzu. Mord był bardzo brutalny, gdyż sprawcy, w tym jeden wodzisławianin, pokawałkowali ciało ofiary aby zatrzeć ślady.
Sprawa dotyczy morderstwa, do którego doszło w 1992 roku nad kanałem Ulga w Raciborzu. Skazani z Zakładu Karnego w Raciborzu wypuszczeni na przepustkę, postanowili ukarać swojego kompana – Tomasza N. za nielojalność i próbę ucieczki z łupem. Całe morderstwo było skrupulatnie zaplanowane. Tomasz N. zginął od ciosów siekierą. Oprawcy odcięli mu kończyny i głowę a szczątki wrzucili do kanału Ulga. Śledztwo rozpoczęto po tym, gdy pod Kędzierzynem znaleziono w Odrze ludzki korpus. Szybko udało się zatrzymać i osądzić osoby, które miały brać udział w mordzie. Zbigniew W., Edward H., Marcin S. trafili za kraty. Dwaj ostatni odsiedzieli już wyroki i wyszli na wolność.
Wizyta w prokuraturze
Z rąk śledczych wymknął się wówczas wodzisławianin - Krzysztof K., który zdaniem prokuratury jest czwartym ze sprawców, który miał brać udział w mordzie. W 1994r. za Krzysztofem K. wydano list gończy. Z czasem ustalono, że mężczyzna może przebywać na terenie Francji. W 2010 r., po przejęciu sprawy przez zespół poszukiwań celowych śląskiej policji, podejrzanego namierzono. Został zatrzymany, jednak przepisy uniemożliwiały przekazanie go stronie polskiej. Śledczy z obu krajów starali się usunąć przeszkody prawne. Ekstradycyjna pętla zaczęła się zaciskać wokół Krzysztofa K. i wreszcie 11 lipca 2013 roku, po 21 latach od morderstwa, w drzwiach prokuratury pojawił się poszukiwany mężczyzna wraz ze swoim prawnikiem. Krzysztof K. został tymczasowo aresztowany. Prokuratura szybko skierowała do sądu akt oskarżenia. Przed sądem w roli oskarżyciela występuje prokurator Franciszek Makulik, ten sam, który doprowadził przed dwudziestu laty do skazania pozostałej trójki. Raciborski prokurator nie ma jednak łatwo, bo Krzysztofa K. broni aż trzech prawników. Wśród nich jest znany z mediów profesor Piotr Kruszyński, Stanisława Mizdra znana jako pełnomocnik rodziny Blidów oraz jastrzębski adwokat Andrzej Hawełka. Oskarżony nie przyznaje się do winy.
Nagła amnezja
17 lutego w rybnickim wydziale zamiejscowym Sądu Okręgowego w Gliwicach zeznawał kluczowy świadek – Zbigniew W. To on miał zadawać ciosy siekierą Tomaszowi N. Jako jedyny z całej grupy odsiaduje jeszcze wyrok za wspomniane morderstwo. Edward H. i Marcin S. po wyjściu z zakładu karnego zapadli się pod ziemię. Wszystko wskazuje, że nie uda się ich przesłuchać przed sądem. Mimo iż w protokołach sprzed lat Zbigniew W. dokładnie opisał przebieg, przygotowanie i rolę każdego z oskarżonych w mordzie, teraz zasłania się niepamięcią. – Czy poznaje pan prokuratora? Czy pamięta pan za co został pan zatrzymany? Czy poznaje pan swój podpis pod zeznaniami? – pytał cierpliwe sędzia Ryszard Furman. Zbigniew W. odpowiadał niemal na każde pytanie przecząco. Prokurator zasugerował przesłuchanie świadka z udziałem psychologa, sprzeciwił się temu jednak profesor Kruszyński.
Pamięta więcej niż mówi
Tego samego dnia przed sądem zeznawał Andrzej B., pracownik ochrony Zakładu Karnego w Raciborzu. Z jego zeznań wynika, że Zbigniew W. pamięta więcej niż mówi na sali. Pracownik ochrony wspominał rozmowę ze Zbigniewem W., która miała się odbyć na korytarzu więziennym. – Wywołałem go z celi aby pokazać mu dokument, który był przedmiotem innego postępowania. Podczas luźnej rozmowy zapytałem go za co odsiaduje wyrok. Opowiedział mi, co zaszło nad kanałem Ulga dwadzieścia lat temu. Zbigniew W. przyznał, że mieli dokonać mordu we czwórkę – wyjaśniał przed sądem. Strażnik wspomniał również o pogłoskach, które miały krążyć po Zakładzie Karnym w Raciborzu. – Mówiło się o tym, że poszukiwany wówczas Krzysztof K. miał sponsorować pozostałą trójkę z Francji – mówi zeznawał pracownik. – To bzdura, proszę pokazać dowody – oburzał się Zbigniew W.
Adrian Czarnota