Nie ruszę się, chyba że mnie skują
Wygląda na to, że jeśli inwestor zbiornika uzna, iż potrzebna jest mu czyjaś działka, to robotnicy mogą wejść na nią bez pytania
LUBOMIA Piotr Jęczmionka, mieszkaniec Lubomi zablokował budowę linii energetycznej średniego napięcia, związanej z budową zbiornika Racibórz. Bo sieć wbrew jego woli ma przebiegać przez środek jego działki. Jęczmionka tłumaczy, że przekreśla to jego plany, dotyczące wykorzystania nieruchomości.
Działka Piotra Jęczmionki znajduje się na obrzeżach Lubomi, na tzw. Paprotniku, tuż przy drodze powiatowej na Racibórz. Za działką wkrótce powstaną wały zbiornika Racibórz. W piątek 21 marca, pracownicy firmy Dragados, która zajmuje się budową zbiornika mieli rozpocząć tu budowę słupów, podtrzymujących linię średniego napięcia. Ma to być sieć zastępcza dla linii, przechodzącej przez środek zbiornika Racibórz, zasilającej obecnie Buków. Fachowcy tłumaczą, że budowa linii zastępczej jest konieczna bo w razie konieczności napełnienia zbiornika, zasilanie przechodzącej przez jego czaszę linii zostanie wyłączone. Prąd popłynie wówczas linią zapasową. Pozwolenie na jej budowę zostało wydane przez wojewodę śląskiego w trybie tzw. specustawy powodziowej. Na działkę przywieziono już nawet słupy i ich podstawy.
Działka niezbędna inwestorowi
Prace jednak nie ruszyły. Nie pozwolił na to właściciel działki. Nie chce by linia przebiegała akurat nad jego nieruchomością. Dlatego kiedy prace miały się rozpocząć zadzwonił do naszej redakcji z prośbą o interwencję. Pracownicy firmy Dragados, mając w ręku pozwolenie na wejście na działkę i rozpoczęcie robót wezwali z kolei policję. - Niech wzywają. Sam się stąd nie ruszę, chyba że mnie zakują w kajdanki i zamkną w areszcie – mówił na miejscu wyraźnie zdenerwowany Bogdan Jęczmionka, któremu towarzyszył prawnik. W kilka chwil przyjechał patrol policji. - Przecież nie będziemy się przepychać z właścicielem. On ma swoje racje, my mamy zlecenie wykonania prac. Skoro nie możemy rozpocząć robót, to musimy się jakoś wytłumaczyć przed kierownictwem. A do tego potrzebna jest notatka policji – tłumaczyli policjantom pracownicy Dragadosa. Funkcjonariusze spisali notatkę. Pracownicy Dragadosa odjechali. Prace zostały wstrzymane. Na jak długo? Nie wiadomo. Jęczmionka złożył do sądu pozew o wstrzymanie robót na jego działce. Nie wiadomo czy coś wskóra. - Działka jest objęta pozwoleniem na realizację inwestycji i dostęp do niej jest inwestorowi niezbędny – wyjaśnia Jan Wawrzyniak, rzecznik prasowy Biura Koordynacji Projektu Ochrony Przeciwpowodziowej Dorzecza Odry, które sprawuje nadzór nad realizacją budowy zbiornika Racibórz.
Chcą puścić linię przez środek działki
Bogdan Jęczmionka o planach budowy sieci energetycznej przechodzącej przez jego działkę dowiedział się w styczniu ubiegłego roku. - Wiele razy wnioskowałem żeby słupy przenieść w inne miejsce, albo żeby wykupili działkę. Bezskutecznie. Dowiedziałem się, że nie jestem stroną w tej sprawie. Wychodzi więc na to, że oni mogą robić na mojej działce co tylko chcą – nie kryje oburzenia Jęczmionka. Nieruchomość o powierzchni 130 arów ma charakter usługowy. Jej właściciel wycenia jej wartość na kilkaset tysięcy złotych. - Minimalna cena takich nieruchomości w naszej okolicy to około 70 zł za metr kwadratowy – mówi. Argumentuje, że jeśli powstanie na niej linia energetyczna średniego napięcia to działka niemal całkowicie straci na wartości. Bo nieruchomość jest stosunkowo wąska – w najwęższym miejscu liczy raptem 38 metrów szerokości. Zaś linia energetyczna ma przebiegać niemal przez jej środek, od pasa drogowego w kierunku obwałowań zbiornika. Wzdłuż linii musi być zachowany 10-metrowy pas ochronny. - Planowałem budowę obiektu usługowego. Teraz nie mogę nic wybudować. Sprzedać ani wynająć tej działki też nie mogę. Zresztą kto kupi działkę z linią energetyczną na jej środku? A o odszkodowaniu nikt nie wspomina. Powiedziano mi jedynie, że mam się nie obawiać, bo na pewno odszkodowanie zostanie mi wypłacone – mówi Jęczmionka. - Stoimy na stanowisku iż utrata wartości działki jest niewątpliwa i z tego tytułu należy się właścicielowi odszkodowanie. On jednak martwi się, że może być za małe. Natomiast my sami nie możemy podjąć decyzji o ewentualnym wykupie działki więc skierowaliśmy w tej sprawie pismo do wojewody śląskiego. Czekamy na jego decyzję – mówi Jan Wawrzyniak. Do biura prasowego wojewody śląskiego wysłaliśmy w tej sprawie zapytanie. Do momentu oddania tego tekstu do druku nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Artur Marcisz