Wybudują własną elektrownię słoneczną?
Samorządowcy o elektrowni fotowoltaicznej
MARKLOWICE Na obradach rady gminy gościł inżynier Czesław Kominek, dyrektor handlowy jednej z firm zajmującej się m.in. doradztwem energetycznym. Przedstawił prezentację multimedialną dotyczącą odnawialnych źródeł energii.
Co to fotowoltaika?
Dużo miejsca poświęcono fotowoltaice, czyli pozyskiwaniu energii elektrycznej ze światła słonecznego. Odbywa się to za pomocą paneli fotowoltaicznych, które nie potrzebują idealnej pogody i gromadzą energię nawet w pochmurne dni. Panele zamieniają światło słoneczne w prąd elektryczny, który może zasilać budynek na którym są zainstalowane panele, ale możliwe jest też wykorzystanie energii dla własnych potrzeb, z jednoczesnym odsprzedaniem nadwyżek do sieci energetycznej.
Jak przekonywał gość spotkania, fotowoltaika to najłatwiejszy sposób pozyskiwania energii, co nie znaczy, że najprostszy i najtańszy. Inżynier Kominek przedstawił szacunkowe koszty i zyski z elektrowni fotowoltaicznej, która mogłaby powstać na terenie Marklowic. Pod uwagę, dla przykładu, wzięto 1-hektarowy teren za budynkiem urzędu gminy. Taka mini-elektrownia mogłaby powstać w ciągu 90 dni, licząc od chwili przekazania placu budowy do otwarcia zakładu. Koszt budowy inżynier skalkulował na ok. 2,8 mln zł, a roczny przychód z inwestycji na 150 tys. zł (plus drugie tyle z tytułu świadectwa pochodzenia energii). Wydatki poniesione na budowę elektrowni fotowoltaicznej, pod warunkiem uzyskania dofinansowania z NFOŚ, czy unijnych programów pomocowych, zwróciły by się po ok. 10 latach. Bez jakiegokolwiek dofinansowania byłoby to ok. 17 lat.
Obyśmy nie żałowali
Prezentacja prezentacją, ale co z realiami? Czy Marklowice poważnie myślą o budowie słonecznej elektrowni? – Spotkanie poświęcone fotowoltaice było związane z tym, że Unia Europejska na lata 2014-2020 daje duże fundusze m.in. na takie elektrownie – wyjaśnia Andrzej Brychcy, przewodniczący rady gminy Marklowice. - Chodzi o to, żeby się do tego przygotować. Nasze państwo do listopada 2013 r. miało stworzyć ustawę o OZE (odnawialne źródła energii – przyp. red.). Walczą nadal. Natomiast chodzi o to, żeby się przygotować tak, by w momencie, kiedy ustawa się pojawi, jeśli się zdecydujemy, to sięgnąć po te fundusze i coś budować.
Iść w ciemno
Co tyczy marklowickiej elektrowni przewodniczący rady uważa, że gminę byłoby na nią stać, oczywiście pod warunkiem unijnego dofinansowania. - Ja bym szedł w to w ciemno – mówi Andrzej Brychcy - bo za taką elektrownią idą duże fundusze unijne. Oby nie było tak, że ktoś nas wyprzedzi, a my potem będziemy żałować.
Wójt z rezerwą
Sceptycznie na sprawę patrzy wójt. – Czy gmina powinna się bawić w produkcję energii elektrycznej? Gdyby były dofinansowania unijne – odpowiada Tadeusz Chrószcz. I zwraca uwagę na inne zagadnienie: niskiej emisji szkodliwych pyłów i gazów, pochodzących z lokalnych kotłowni węglowych i domowych pieców. – Na Śląsku mamy problem z niską emisją – mówi wójt - Nie walczmy z węglem, ale z niską emisją. A co z ewentualną budową marklowickiej fotowoltaiki? – To tak, jakby nie mieć co do ust włożyć, a fundować sobie plazmowy telewizor na całą ścianę – kwituje Tadeusz Chrószcz.
Do tematu fotowoltaiki radni zamierzają wrócić na jednym z najbliższych posiedzeń komisji infrastruktury technicznej i rozwoju .
(abs)