Nawarzył piwa, które piją wszyscy
RYBNIK, RYDUŁTOWY Na co dzień pracuje w rybnickiej firmie OPA ROW, kojarzonej głównie z górnictwem. Zajmuje się m.in. pomiarami energetycznymi i ochroną środowiska. Po godzinach warzy piwo. – Paradoksalnie moja przygoda z warzeniem piwa ma związek z wypadkiem mojego przyjaciela – opowiada Krzysztof Syty z Radoszów, założyciel mikrobrowaru domowego Onufry.
Zestaw startowy
Wszystko zaczęło się w 2009 roku. Wtedy właśnie wspomniany przyjaciel Jacek Świerczyna uległ kontuzji na nartach. – Będąc na chorobowym miał dużo wolnego czasu. Wtedy też jeden z jego kolegów podesłał mu link do strony o warzeniu piwa. Od tego się zaczęło. Jacek uwarzył pierwsze piwo, a dwa miesiące później ja – wspomina Krzysztof Syty, który w marcu 2009 roku nastawił swoją pierwszą warkę. Efektem było 45 butelek piwa. – Na początku nie bardzo wierzyłem, że to ma sens. Ale efekt mnie zaskoczył. Generalnie stronię od mocnych alkoholi, można powiedzieć, że zawsze byłem piwoszem. Dlatego fakt, że piwo, które udało mi się uwarzyć za pierwszym razem było naprawdę dobre zdecydował, że robię to do dzisiaj – mówi piwowar.
Aby przekonać się, że domowe piwo może być równie dobre co te ze znanych browarów, a może i lepsze, wystarczył tzw. zestaw startowy. – To nic innego jak oprzyrządowanie potrzebne do warzenia, m.in. pojemnik fermentacyjny, kapslownica plus odpowiednie surowce: słody, drożdże i oczywiście chmiel – wymienia Krzysztof Syty. Oprócz tego potrzebował fachowej wiedzy. Tę znajdował w internecie. Korzystał również z rad przyjaciela Jacka.
Każdy może warzyć
Sam proces warzenia nie wydaje się być bardzo skomplikowany. Na początku jest faza zacierania. – Ogólnie mówiąc polega to na podgrzewaniu słodu zalanego wodą do coraz wyższej temperatury. Najpierw ma ona 50 stopni C, potem 60, aż w końcu 72 stopnie C. Przedział temperatur może być inny, zależy od tego, jakie piwo chcemy uwarzyć. Chodzi o to żeby enzymy zawarte w słodzie przerobiły znajdującą się w nim skrobię na cukry proste. Potem robimy próbę jodową. Niewielką ilość zacieru polewamy płynem Lugola. To pokazuje nam, czy cała skrobia została zamieniona na cukry, z którymi poradzą sobie drożdże w procesie fermentacji – tłumaczy piwowar. W dalszej fazie zacier wlewa się do pojemnika filtracyjnego i stopniowo filtruje się uzyskując brzeczkę piwną dolewając wody o temp. 76 stopni C. Następnie uzyskany płyn (brzeczka) podgrzewa się w specjalnym garnku do temperatury wrzenia i trzykrotnie wrzuca się do niego chmiele – po około 20 gram. Cały proces chmielenia trwa ok. godziny. – Chmiel wrzucony na początku daje goryczkę, kolejna porcja smak, a na samym końcu chodzi o wytworzenie odpowiedniego aromatu – mówi Krzysztof Syty. Po procesie chmielenia trzeba brzeczkę schłodzić do temp. 10 – 20 stopni C, w zależności od rodzaju piwa. Wtedy też zadaje się drożdże. Taki roztwór fermentuje następnie przez okres kilkunastu dni. – Po tym czasie przelewamy piwo już do butelek. Do każdej wrzucamy ok. 4 gram glukozy, która zostanie poddana procesowi refermentacji, a to spowoduje, że piwo będzie nagazowane – wyjaśnia Syty. Po zakapslowaniu butelek trzeba odczekać minimum dwa tygodnie, aby piwo było zdatne do picia. – Oczywiście im czas leżakowania będzie dłuższy, tym piwo powinno być lepsze. Można je również lagerować, czyli trzymać w niskich temperaturach, aby jak najdłużej dojrzewało – dodaje piwowar.
W trakcie procesu zacierania można uzyskać piwa słodsze albo bardziej wytrawne. To zależy od temperatury zacierania. – Decydujący wpływ na rodzaj piwa mają jednak słody. To od nich zależy rodzaj piwa. Ważny jest również szczep drożdży jaki użyjemy. Są drożdże do piw klasztornych, „lagerów” oraz piw górnej fermentacji czyli „ale” – tłumaczy Krzysztof Syty. Piwa dzieli się na style, czyli gatunki. Jest ich ponad setka.
Nie zysk, ale satysfakcja
Warzenie piwa w Polsce jest legalne. Nie można tego robić jednak w celach komercyjnych. Chyba, że przejdzie się cały proces legislacyjny i otworzy własny browar. Obecnie w Polsce browarów rzemieślniczych jest kilkadziesiąt. W USA przeszło 2 tys. – W Europie jesteśmy na pewno jedną z liczniejszych nacji, jeżeli chodzi o liczbę piwowarów. Przodują Stany Zjednoczone, szybko piwowarstwo rozwija się również we Włoszech. W krajach, w których duże browary robią bardzo dobre piwa czyli np. w Czechach czy w Belgi piwowarów jest mniej, bo w sklepach mają dobre i różnorodne piwa – mówi Syty.
Koszt uwarzenia 20 litrów piwa waha się od 30 do 70 zł. Wszystko zależy jak drogich użyjemy surowców: drożdży czy chmielu. – Obecnie najciekawsze chmiele robią Amerykanie. Bardzo dobre są też czeskie, niemieckie czy angielskie. Najlepszy krajowy pochodzi z Lubelszczyzny – mówi piwowar z Radoszów. Oczywiście do tego dochodzą koszty sprzętu. Niektórzy budują specjalistyczne piwniczki. Wtedy inwestycje idą w dziesiątki tysięcy zł. – Warzymy piwo dla satysfakcji, nie dla oszczędności czy zysku – zapewnia Krzysztof Syty. Pytany o zawartość alkoholu w warzonym przez siebie piwie twierdzi, że piwowarzy nie zwracają większej uwagi na ten aspekt. Średnio jest to od 5 do 6 proc. Liczy się smak, aromat, pienistość.
Stowarzyszenie i konkursy
Piwowarzy od 2010 roku są zrzeszeni w Polskim Stowarzyszeniu Piwowarów Domowych z siedzibą w Cieszynie. – Dzięki temu możemy wymieniać się doświadczeniami. Służą nam do tego portale piwowarskie, forum internetowe czy cykliczne spotkania. Tam wymieniamy się recepturami. Można powiedzieć, że wśród piwowarów nie ma konkurencji. Jest współzawodnictwo, ale tylko na konkursach – twierdzi piwowar, który piwo warzy 20 razy w roku. Potem częstuje nim przyjaciół, znajomych i podaje swoim gościom podczas rodzinnych uroczystości. Na pytanie czy trzeba mieć specjalne predyspozycje, aby zacząć warzyć piwo odpowiada: – Uważam, że każdy kto potrafi ugotować zupę, może również uwarzyć piwo – mówi na zakończenie Krzysztof Syty, założyciel mikrobrowaru domowego Onufry.
Marek Pietras