Media w naszej szkole
Godzina 8:55, rozpoczyna się druga lekcja dnia 22 maja. Pod świetlicą tłoczymy się my – uczniowie gimnazjum na Wilchwach. Czekamy. Tego dnia ma odbyć się spotkanie z redaktorem naczelnym „Nowin Wodzisławskich”. Nagle dzwonek i niechętnie rozchodzimy się do klas. A ja nie mam zadania z polskiego.
Na szczęście redaktor przybył, choć z kilkuminutowym poślizgiem. Początkowo atmosfera była napięta, jednak w miarę jak rosła opowieść, rosło również zainteresowanie. Redaktor przedstawił się w kilku słowach – Tomasz Raudner, lat 37, jestem redaktorem naczelnym „Nowin Wodzisławskich” – i za naszą namową opowiedział o swoich początkach w zawodzie, wzlotach i wpadkach radiowych oraz objaśnił nam jak wygląda zawód dziennikarza. Później zadaliśmy kilka nurtujących nas pytań, na które redaktor udzielił wyczerpujące odpowiedzi. A pytania były różnie i nie tylko czysto zawodowe. Dowiedzieliśmy się na przykład, że studiował na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach i choć pochodzi z Rybnika, praktykował w Wodzisławiu w Radiu 90. I że lubi czytać fantasy.
Studia dziennikarskie to często dużo teorii a mało praktyki, bo przecież pisząc wypracowania na zajęcia trudno nauczyć się prowadzenia wywiadu z żywym człowiekiem. Dlatego szalenie ważnym jest, aby już w czasie studiów podjąć pracę lub chociaż praktykę w zawodzie. Daje to dwie podstawowe korzyści: pieniądze i doświadczenie. Pan Tomasz uświadomił nam jak wielkie znaczenie będzie mieć pozornie zbędna praktyka, gdy przyjdzie nam pisać CV. Półtora roku, które przepracował w Radiu 90 pomogło w znalezieniu pracy, jak twierdzi, bardziej niż same studia. Szybko jednak zaznaczył, że nie umniejsza ważności nauki i zachęca, by się kształcić, ale przecież nikt później nie pytał jakie miał oceny z zajęć, wypracowań i projektów – liczyło się to, że potrafił już przeczytać… nie, wróć! Podać wiadomości, bo tak się to fachowo określa. Liczyło się doświadczenie i biegłość w zawodzie zdobyta w Radiu 90.
A praktyka to nie tylko sukcesy, ale i porażki. Pan Tomasz, zapytany przeze mnie o największe wpadki, z uśmiechem odrzekł, że gdy pierwszy raz podawał wiadomości radiowe nie wydarzyło się nic niepokojącego. Co więcej zebrał pochwały i oklaski. To był pierwszy i ostatni raz, przyznaje redaktor. Później zdarzało się, że w trakcie nadawania zaschło w gardle, coś źle wyszło, coś się pomyliło. Największą jednak wpadką, jak sam twierdzi, była relacja z meczu piłkarskiego, gdy w wielkim stresie nie potrafił płynnie składać zdań. Efektem końcowym był szlaban na emisję na kilka tygodni. - Wolę żużel - dodaje redaktor, jakby trochę na obronę.
W dalszej części opowieści dowiedzieliśmy się, że gdy pan Tomasz ukończył studia, a współpraca z radiem odeszła w przeszłość, pojawiła się oferta pracy w „Nowinach Rybnickich”, czyli czasopiśmie z rodzinnego miasta. Po pewnym czasie skorzystał z okazji tworzenia od podstaw nowego tygodnika „Rybnik po godzinach”, które jednak nie poradziło sobie na rynku i zbankrutowało. Praca w „Nowinach Wodzisławskich” okazała się, jak mówi pan Tomasz, uśmiechem losu i ponowną stabilizacją. Rozpoczął ją w roku 2009, a zaledwie trzy lata później został redaktorem naczelnym i jest nim po dziś dzień.
Godzina 9:40, dzwonek szkolny, koniec drugiej lekcji dnia 22 maja. Część zebranych w świetlicy już wyszła, ale kilku nas zostało. Czas zrobić zdjęcie na pamiątkę i po kilku cennych uwagach dotyczących niepotrzebnej przestrzeni na fotografii, czyli sufitu, wszyscy opuszczają salę. Godzina minęła bardzo przyjemnie i pomimo początkowej niezręczności oraz przydługich przerw między pytaniami, zdobyta wiedza na temat dziennikarstwa może przydać się nam w niedalekiej przyszłości. A ja nie dostałam jedynki za brak zadania, więc jestem podwójnie zadowolona.
Weronika Urśnik, kl.II gimnazjum na Wilchwach