Z każdym zadłużonym potrafimy się dogadać
Z różnych powodów mieszkańcy bloków SM ROW nie płacą czynszu. Spółdzielnia na różne sposoby próbuje znaleźć wyjście z sytuacji korzystne dla zadłużonych i siebie. Jest jednak pewien warunek
- Zadłużony nie może udawać, że nie ma problemu. Do każdego staramy się dotrzeć,aby nie pozbawić go mieszkania. Wręcz przeciwnie, chcemy, żeby mieszkał dalej. Warunek jest jeden - zalegający musi chcieć płacić - podkreśla Jan Grabowiecki, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej ROW w Wodzisławiu Śląskim.
Jak spółdzielnia postępuje z zadłużonymi?
Każdy, kto ma zaległości jest o tym informowany. Po dwóch miesiącach dostaje powiadomienie o zaległościach z adnotacją, że jeśli ich nie ureguluje do trzech miesięcy, to trafi do działu windykacji. Przy braku reakcji dział windykacji wdraża postępowanie windykacyjne. - My prosimy również taką osobę o kontakt ze spółdzielnią w celu ustalenia sposobu wyjścia z zadłużenia. Bardzo często osobiście zapraszam na rozmowę, ponieważ zanim podejmiemy jakiekolwiek czynności windykacyjne, to chcemy wiedzieć, w jakiej sytuacji jest dana osoba, skąd biorą się jej problemy - mówi prezes. Zwykle na każde 12 - 15 wysłanych zaproszeń odpowiadają trzy, cztery osoby. Szkoda, że tak mało. - Dla każdej układamy indywidualną ścieżkę wyjścia z zadłużenia. Mówienie dziś o rozkładaniu należności na raty jest standardem. To nie zawsze pomaga. Musimy znaleźć wyjście adekwatne do sytuacji. I znajdujemy, proszę mi wierzyć. Tu nie ma szablonu. Szczegółów zdradzać nie chcę, bo to nasza kuchnia - mówi Jan Grabowiecki.
Z rozmów wynika, że niektórzy lokatorzy nie mieliby długów, gdyby wspierała ich rodzina. Bywają sytuacje, kiedy spółdzielnia próbuje się skontaktować z dziećmi dłużników, by wysondować, czy są w stanie poratować finansowo mamę czy tatę utrzymującego się z lichej emerytury. - Niestety stwierdzam, że są osoby, które traktują rodziców jak zło konieczne. Ale kiedy umrą, to następnego dnia są pytać, kiedy dostaną mieszkanie, albo pieniądze za mieszkanie - mówi prezes.
Oporni do licytacji
Kiedy ktoś nie odpowiada na próby kontaktu, wówczas pracownik działu windykacji stara się nawiązać kontakt w celu przeprowadzenia wywiadu środowiskowego. Chcemy poznać sytuację dłużnika. - Często osobiście chodzę do takiej osoby, bo może z racji pełnionej funkcji jestem mniej lekceważony od pań z windykacji - mówi prezes.
Wśród dłużników najwięcej oporów z płaceniem czynszu mają mieszkańcy, którzy wykupili mieszkania za tzw. złotówkę. - Pytają: a co możecie mi zrobić jak nie będe płacił, jestem właścicielem mieszkania. Więc odpowiadam - tak jak się licytuje domek, tak się licytuje mieszkanie. I kiedy komornik zaczyna licytację, właściciele przychodzą z płaczem i mówią: prezesie, ratuj. A ja się pytam, a gdzie państwo byli dwa, trzy lata temu, kiedy chcieliśmy znaleźć dla was rozwiązanie wyjścia z trudnej sytuacji - mówi prezes.
Dłużnicy mieszkający w wyodrębnionych mieszkaniach nie zdają sobie sprawy, że muszą się liczyć ze zlicytowaniem. Chętnych do kupienia takiego mieszkania, nawet z lokatorami, nie brakuje. - W spółdzielniach w dużych miastach są wręcz kolejki osób czekających na zakup mieszkania z dłużnikami. Dla nich to biznes. Nikt się nie przejmuje co dzieje się z rodziną, której mieszkanie zostało zlicytowane. U nas od tego roku mieszkania z licytacji też się sprzedają. Bywa, że licytujący przebijają wręcz cenę wywoławczą, bo takie jest zainteresowanie - mówi prezes. Przyznaje, że zależy mu bardzo na tym, aby rodzina zajmująca mieszkanie, a nie regulująca opłat zachowała mieszkanie - Moim zdaniem nie ma nic ważniejszego jak dach nad głową. Jednakże zalegający musi ze swojej strony wykazać chęć uregulowania powstałego zadłużenia. Każdy jest informowany czy to przez spółdzielnię czy przez komornika o toczącym się postępowaniu i to jest ostateczny czas na podjęcie kontaktu ze spółdzielnią . Szkoda, że dopiero przy licytacji przychodzi otrzeźwienie i chęć rozmowy o spłacie zadłużenia - mówi prezes.
Niewielka skala
W Spółdzielni Mieszkaniowej ROW zaległości stanowią około czterech procent należności czynszowych. - Jest to stosunkowo niski wskaźnik. Powiedziałbym, że pod tym względem jesteśmy liderem wśród podmiotów zarządzających nieruchomościami. Nie oznacza to jednak, że nie ma problemu z zaległościami. One były, są i będą. Ważne, aby zadłużeni zdawali sobie sprawę z problemu, a nie udawali, że go nie ma - kończy Jan Grabowiecki.
(tora)