Popisowa rola Natalii
O czym może marzyć dziewczyna, która jeszcze jako licealistka trafia do Mediolanu, a potem pracuje jako modelka w Chinach, Japonii i Indonezji? O rzeczach przyziemnych: spotkaniu z rodziną, wycieczce rowerowej ze znajomymi i maminych ruskich pierogach. Bo Natalii Popis wielki świat nie zmienił.
Z pewną taką
nieśmiałością...
Zaledwie kilka dni po przyjeździe Natalii do Raciborza, spotykamy się z nią w jej rodzinnym domu. Towarzyszy nam mama Marzena. – Zawsze taka spokojna i ułożona. Ze szkoły przynosi same świadectwa z czerwonym paskiem – mówi pani Marzena, mama. Tymczasem w głowie jej córki rodzi się niebanalny pomysł wysłania swoich zdjęć na konkurs Dziewczyna Roku 2010. – Chodziłam wtedy do gimnazjum i nikomu się tym nie chwaliłam. Kiedy okazało się, że zostałam zakwalifikowana, musiałam się przyznać mamie, bo finał był w Krakowie – opowiada Natalia. Po kilku miesiącach pojawia się propozycja wzięcia udziału w castingu do The Look of Year 2011. Mama razem z córką przemierzają pociągiem Polskę na kolejne spotkania. W drugiej klasie liceum Natalia wyjeżdża na miesięczny kontrakt do Mediolanu. – To był mój pierwszy lot samolotem i pierwsze tak długie rozstanie z rodziną. Agencja, z którą podpisałam umowę wynajęła mi mieszkanie i przygotowała listę castingów, na które miałam się zgłaszać. Przyjechałam z małego Raciborza do stolicy mody, po której musiałam się sama poruszać metrem i autobusami, wykorzystując swoją szkolną znajomość języka angielskiego. To był skok od razu na głęboką wodę – wspomina Natalia. Jeszcze przed wyjazdem obiecuje mamie, że będzie twarda i da sobie radę. Nie ma więc miejsca na łzy i rozklejanie się. – Wyjazd Natalii zbiegł się z moim pobytem w sanatorium. Nie miałam więc z nią stałego kontaktu i bardzo przeżywałam to pierwsze rozstanie. Jak każda matka miałam obawy o jej bezpieczeństwo i rozmawiałam o tym z jej agentką. Czekałam na każdy sms od niej i myślałam o tym jak sobie tam sama poradzi, bo oprócz pracy miała też przecież naukę – tłumaczy pani Marzena.
Osiemnastka w Tokio
Następny kontrakt wymaga podróży do Tokio. Dwadzieścia godzin samotnego lotu samolotem z przesiadkami i praca na drugim końcu świata wzbudza w pani Marzenie wiele obaw. – Po wielu godzinach rozmów w końcu uznałam, że taka szansa nie zdarza się na co dzień – wspomina mama Natalii, która w Tokio spędza ponad miesiąc i obchodzi tam swoje 18. urodziny. Jest japoński tort, sto lat w języku angielskim i przyjęcie zorganizowane przez agencję w jednym z klubów. Na co dzień zamiast rozrywek jest jednak ciężka praca, o którą trzeba walczyć na castingach. – Konkurencja jest ogromna, bo przyjeżdżają modelki z całego świata i tylko od klienta zależy jaki typ urody wybierze. Dopiero potem bierzemy udział w sesjach zdjęciowych lub pokazach mody – tłumaczy Natalia. Ze skromnego kieszonkowego dziewczyny przygotowują sobie same posiłki, a o godz. 22.00, zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez agencję, muszą już być w swoich pokojach. Przy tak intensywnej pracy i codziennym pokonywaniu wielu kilometrów na koniec dnia trzeba jeszcze znaleźć siłę na naukę. A wszystko po to, by mieć fantastyczne wspomnienia. – Na ulicy i w pracy byłam traktowana jak księżniczka, bo dla Azjatów widok białej dziewczyny jest bardzo rzadki. Miałam też wspaniałą sesję fotograficzną w oceanie i taką spontaniczną z dzikimi końmi – mówi Natalia.
Samotna panna młoda
Na stole lądują kolorowe magazyny z Chin i Indonezji, w których oglądamy zdjęcia Natalii. – Na niektórych tak ją ucharakteryzowali, że własnej córki nie poznałam – śmieje się pani Marzena. Natalia raz jest brunetką, innym razem blondynką przypominającą Lady Gagę. Pozuje w sukniach wieczorowych, koktajlowych, przeznaczonych dla przyszłych mam i ślubnych. – Panną młodą byłam już kilkadziesiąt razy. Zawsze gdy sobie myślę, że właśnie taką suknię chciałabym kiedyś ubrać, pojawia się następna, jeszcze ładniejsza. Pozuję jednak zawsze sama. Jeszcze nigdy nie towarzyszył mi pan młody – śmieje się Natalia i pokazuje nam swoje najważniejsze zdjęcie, które znalazło się w magazynie Elle. W Chic Magazine podziwiamy sesję ślubną całą w kwiatach, a w indonezyjskim Noor, przeznaczonym dla muzułmanek, w tradycyjnych strojach i kolorowych hidżabach na głowie. – Po tej sesji dostałam ksywkę Barbi Muslim, bo ze swoją urodą przypominałam im taką islamską lalkę – wspomina Natalia. Modelka chciałaby trochę odpocząć w domu, ma też w planach studia, ale wszystko będzie zależało od propozycji, które dostanie z agencji. – Podoba mi się praca modelki, ale chciałabym też spróbować sama robić zdjęcia. Interesuję się kulturą Wschodu, chętnie uczę się nowych języków i prowadzę dziennik, w którym zapisuję swoje wszystkie przygody – tłumaczy raciborzanka. Największym jej marzeniem jest praca i studia w Szanghaju, ale bierze też pod uwagę rozpoczęcie nauki na Uniwersytecie Śląskim. – Jeśli jest się dobrze zorganizowanym, to połączenie pracy z nauką nie stanowi żadnego problemu. W klasie maturalnej musiałam jeździć często do Warszawy na castingi. Wtedy wykorzystywałam każdą minutę w pociągu na naukę – tłumaczy Natalia. W jej życiu na razie nie ma miejsca na chłopaka, ale grono przyjaciół jest coraz większe. Z dziewczynami, z którymi zaprzyjaźniła się w Indonezji leci na cztery dni urlopu na Bali. – Chciałabym kiedyś w to niezwykłe miejsce zabrać rodzinę – mówi Natalia. Zanim jednak przyjdzie na to czas, spełni inne, bardziej przyziemne marzenia: nacieszy się rodziną, wybierze z przyjaciółmi na wycieczkę rowerową i posmakuje ulubionej kuchni mamy. Bo Natalia wciąż pozostaje tą skromną i zwykłą dziewczyną z sąsiedztwa. Można powiedzieć, że to jej popisowa życiowa rola.
Tekst Katarzyna Gruchot