Legendarny lokal odchodzi do historii
Kultowy lokal w Radlinie - bar Turek - został zamknięty. Pod koniec maja odbyła się impreza pożegnalna.
Przyszło wielu bywalców. Świadkowie mówią o zabawie do rana. Były pamiątkowe fotografie na schodach i rzewne odśpiewanie piosenki „To już jest koniec, nie ma już nic”.
RADLIN - Są dwie knajpy, co do lokalizacji których chyba nikt w Radlinie nie ma wątpliwości. Jedna z nich to Marcelinka naprzeciwko kopalni. Drugą jest Turek przy ul. Hallera. Lokal z tradycjami, z klimatem, z rzeszą stałych klientów - mówi o tym miejscu poproszony przez nas o komentarz do tematu wiceburmistrz Radlina, Zbigniew Podleśny.
Supermarket?
Na miano legendy kolejni właściciele Turka pracowali przez długie lata. - Powstał około 1850 r., a jego pierwszym właścicielem był biertułtowski żyd Wallner. Turek „wychowoł” wielu biertułtowskich lumpów takich jak Szisza, Patyk, Lapatała, itp. Przeżył dwie wojny, komunizm, disco polo oraz lata chorej demokracji - taki wpis na temat Turka znaleźliśmy na portalu biery.webh.pl. Jak się dowiedzieliśmy, w miejscu danego baru, w pobliżu skrzyżowania ulic Hallera i Rogozina, prawdopodobnie powstanie market. W urzędzie miasta były osoby, które sprawdzały przeznaczenie tego terenu w miejscowym planie zagospodarowania.
W gronie najważniejszych
By przybliżyć historię kultowego lokalu, spotkaliśmy się z Błażejem Adamczykiem, współautorem książki „Radlin - wypisy do dziejów”, chodzącą skarbnicą wiedzy o mieście. - Według mnie to faktycznie jedna z najstarszych i najbardziej znaczących knajp w Biertułtowach - potwierdza Błażej Adamczyk. Na dowód pokazuje stare pocztówki, które zaczęły ukazywać się w II poł. XIX w. Na kilku z nich widoczny jest obecny Turek. Najpierw jako parterowy budynek, później z dobudowanym piętrem. Skupiamy się na jednej z widokówek. Na niej podpis „Wollner Gasthaus Inhaber Wilhelm Mrosek”. - Niemcy nazywali takie miejsca „Gasthaus”, co odpowiada „gospodzie”, w której można zatrzymać się, zjeść i napić. Przypuszczalnie Wollner był właścicielem, a Mrosek zarządzał - tłumaczy Błażej Adamczyk.
Lokalizacja gospody nie była przypadkowa. Powstała przy drodze, która prowadziła działem wodnym przez Głożyny w kierunku Raciborza. Trasę przemierzały furmanki z węglem. - Dlatego kiedy popatrzy się na dawne pocztówki, przeważnie przed gospodą stoi jakaś bryczka. To bardzo charakterystyczne - zaznacza Błażej Adamczyk.
Trzepiesz jak Wollnerka
Charakterystyczna w wollnerowskiej gospodzie musiała być też barmanka. - W czasach przedstawionych na widokówce gospoda należała prawdopodobnie do niejakiego Wollnera. A serwująca w niej trunki barmanka musiała być osobą bardzo żywotną i „wygadaną”, skoro jeszcze niedawno krążyło po Biertułtowach powiedzenie: „Trzepiesz jak Wollnerka za szynkwasem” - możemy przeczytać w Biuletynie Informacyjnym Radlina z 1998 r.
Wieczne błoto
W pobliżu gospody prosperował rzeźnik. Do swojej działalności potrzebował lodu, żeby mięso się psuło. Lód zmagazynowany w zimie wykorzystywany był przez całe lato. - Więc od północy Wollnerowskiego szynku usypana była 5-10 metrowa hałda lodu, zabezpieczona trocinami. Ten lód, chociaż w wystarczającej ilości na ciepłe miesiące, w jakiejś mierze topił się. Dlatego obok gospody Wollnera było ciągle błoto - tłumaczy Błażej Adamczyk.
Skąd nazwa?
Kolejnym właścicielem gospody był Słanina. Wtedy knajpa nie działała jeszcze pod nazwą Turek. Stało się to na pewno po 1950 r., kiedy lokal przeszedł pod przymusowy zarząd państwa. Jego zarządcą stał się wówczas niejaki Turek i to od jego nazwiska wzięła się funkcjonująca do dziś nazwa.
Punkt szczepień
Przez lata, zanim w Radlinie powstały liczne instytucje kulturalno-sportowe, gospoda pełniła wiele funcji. Było to miejsce zebrań, spotkań oświatowych, festynów, wesel czy zabaw tanecznych. Zatrzymywało się tam kino objazdowe, organizowane były przedstawienia teatralne (prawdopodobnie w sali, gdzie teraz działa piekiarnia). - Pamiętam, że gdy miałem 3 lata, ciocia zabrała mnie do „Słaninowca”. Zorganizowano tam punkt szczepień. Po wszystkim posadzili mnie na motorze, który stał przed lokalem i w tamtych czasach był ogromną atrakcją, po czym zrobili mi na pamiątkę zdjęcie - uśmiecha się Błażej Adamczyk.
Obecny Turek miał w Radlinie konkurencję. - Dużą stanowił Grodoń, który oprócz tego, że miał dużą werandę, ładniejszą salę i ogród, organizował festyny, na których grała orkiestra kopalniana. Miał też kręgielnię - wylicza Błażej Adamczyk.
Atmosfera schyłkowa
Teraz, kiedy Turek jest już nieczynny, wiele osób podkreśla, że kawał historii Radlina został zamknięty. - W barze Turek byłem raz, niedługo przed zamknięciem. Przyjechałem z naszymi miejskimi biuletynami. Miejsce okazało się nośne, jeśli chodzi o ich kolportaż. Klienci obstąpili mnie, żeby czytać. Sami mężczyźni, za ladą była jedna kobieta. Pamiętam duże, przeszklone pomieszczenie dla palących. Wszyscy siedzieli właśnie tam. Atmosfera była specyficzna, niepewna. Dało się wyczuć niepokój o przyszłość. Był to naprawdę kultowy lokal - podsumowuje Marek Gajda, rzecznik radlińskiego Urzędu Miasta.
(mak)