Były wykonawca rynku: odstąpienie od budowy budzi złe skojarzenia
Wykonawca rynku w Pszowie kwestionuje decyzję miasta o wyrzuceniu go z placu budowy. Jeszcze w czasie, kiedy prowadził prace, wysłał nam swoje oświadczenie.
Oświadczenie wykonawcy przebudowy centrum miasta:
Tak potwierdzam, otrzymałem pismo o odstąpieniu od umowy przez zamawiającego z winy wykonawcy. Wobec zaistniałej sytuacji, i tak małego zakresu prac do wykonania, które w mojej ocenie można wyliczyć na palcach jednej dłoni, wykonawca oświadczył miastu, że kwestionuje okoliczność odstąpienia od umowy twierdząc, że zapisy, na które powołuje się miasto, wynikają z kodeksu cywilnego, a nie wprost z zawartej umowy, która w jego ocenie ma pierwszeństwo. Umowa jasno precyzuje w jakich okolicznościach przysługuje odstąpienie od zawartej umowy. To wydane odstąpienie nie mieści się w granicach zapisów umownych, nie przerwano prac, nie prowadzono ich w sposób wadliwy, wobec powyższego oddalamy pismo i kontynuujemy prace do 100 proc. całości.
Odstąpienie od umowy w ostatniej chwili przed zakończeniem całości budzi pewne wątpliwości i złe skojarzenia nie tylko u wykonawcy, ale także u podwykonawców, i - jak się słyszy, u części mieszkańców Pszowa. W obawie przed własnymi interesami odbyło się szybkie zwołane spotkanie z udziałem władz miasta oraz wykonawcy i podwykonawcy dostawcy iluminacji świetlnej.
Co istotne rozmowa przebiegała w sposób merytoryczny i na bardzo wysokim poziomie. Między innymi poinformowano władze miejskie, że ze względu na płatność końcową inwestycji i brak przekazania elementów protokołem zdawczo-odbiorczym całość materiałów zabudowanych na rynku oraz w parku jordanowskim stanowi własność prywatną. Wykonawca i podwykonawca jasno oświadczył i dał do zrozumienia, że może w każdej chwili odebrać materiały z budowy. Lampy zdemontować i przekazać na inną inwestycję a kostkę zwrócić do Chin. Jednocześnie wykonawca wskazał, że udostępnił część rynku wraz z rozruchem fontanny jako wykonawca bez udziału miasta, a w obliczu odstąpienia od umowy i ewentualnego jego skuteczności musi z powrotem ogrodzić płytę rynku, co w jego ocenie może wywołać niejeden uśmiech i zdziwienie na twarzach mieszkańca Pszowa.
Na dzień dzisiejszy mamy pewne deklaracje ze strony miasta, czekamy na rozwój sytuacji, szczegółów nie chcę zdradzać, czekamy, zobaczymy.
Naszym wspólnym celem jest jak najszybsze zakończenie i udostępnienie mieszkańcom pozostałej części ctj. parku jordanowskiego, oczywiście chcemy działać w duchu wzajemnego zaufania i lojalności, mając na uwadze dążność do sprawnego zrealizowania zadania a także konieczność kreowania pozytywnego wizerunku obu stron. Jako wykonawca muszę się tutaj odnieść do zarzutów miasta, co do zawiadomienia do prokuratury przez wice burmistrza pana Tomasza Dzierżawę w sprawie wydanego oświadczenia i, jak to określono, wprowadzenia w błąd włodarzy w sposób podstępny. Jako wykonawca nic mi nie pozostaje innego jak ubolewać nad faktem, kiedy funkcjonariusz publiczny mija się z prawdą w zakresie powzięcia wiedzy o złożonym wniosku o postępowanie naprawcze układowe z dnia 3 września, kiedy wiedział o tym w pierwszych dniach, kiedy taka sytuacja miała miejsce. Nie chcę polemiki w tej kwestii, może działanie wice jest w myśl słów „ciemny naród wszystko kupi”, a wykonawca ma cicho siedzieć i grzecznie się na wszystko godzić. Oby miastu takie działanie nie odbiło się czkawką przed listopadowymi wyborami.
W poniedziałek 6 października miasto przejęło plac budowy. Urząd przypomina, że podstawą zerwania umowy było niedotrzymanie przez wykonawcę terminu ukończenia inwestycji (termin wynikający z umowy upłynął 21 stycznia. Później, przez kolejne miesiące, wykonawca deklarował następne terminy, w tym na piśmie, których również nie dotrzymywał. Ostateczny termin, zaakceptowany również przez wykonawcę, minął 20 września. Wykonawca nie zakończył jednak prac. Opóźnienie wyniosło więc ok. 8 miesięcy). - Nie mogliśmy pozwolić, by wykonawca kontynuował prace w nieskończoność - mówi burmistrz Marek Hawel. Dodaje, że umowa została rozwiązana na bazie regulacji zawartych w kodeksie cywilnym. Miastu trudno też komentować ruchy wykonawcy w okresie od zerwania z nim umowy, aż do przejęcia przez miasto budowy, takie jak ogradzanie rynku, a po kilku godzinach ściąganie barierek. - To irracjonalne - stwierdza tylko burmistrz.
Kiedy wykonawca opuścił plac budowy, w jego miejsce weszli inspektorzy. Rozpoczęła się inwentaryzacja prac. Potrwa około dwóch tygodni. W tym czasie zostanie sprawdzone, co wykonawca zrealizował, a czego nie. Na tej podstawie dojdzie do rozliczenia pomiędzy nim a miastem. Później miasto - albo w drodze przetargu lub zapytania ofertowego - wybierze nowego wykonawcę, który dokończy inwestycję.
Placu budowy będzie pilnował ochroniarz.
(mak)