Komornik nie musiał widzieć dłużniczki
RYDUŁTOWY Gdyby w bloku przy ulicy Ofiar Terroru nie doszło do awarii instalacji wodnej, nikt nie wie jak długo jeszcze komornik egzekwowałby pieniądze od zmarłej kobiety. Te trafiały na konto spółdzielni od 2009 r.
W niewysokim bloku w Rydułtowach żaden z mieszkańców nie zainteresował się otwartym od lat oknem w mieszkaniu kobiety. Między innymi przez to otwarte okno, również nikt w bloku nie wyczuł zapachu rozkładającego się ciała. 5 września pracownicy spółdzielni zostali wezwani do wycieku wody w mieszkaniu na trzecim piętrze. Po wejściu do mieszkania fachowcy dokonali makabrycznego odkrycia. Na framudze drzwi z łazienki wisiało ciało kobiety w daleko posuniętym rozkładzie.
Na miejsce wezwano policję. Prokurator zarządził sekcję zwłok. – Ta wykazała, że do śmierci 69-latki nie przyczyniły się osoby trzecie – mówi Joanna Paszenda z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim. – Sekcja zwłok wykazała również, że kobieta odebrała sobie życie przez powieszenie około dwóch lat wcześniej – dodaje policjantka.
Jak to możliwe, że o śmierci lokatorki nie wiedziała administracja? Kto w tym czasie opłacał rachunki? – W 2009 roku przestał wpływać do nas czynsz – przyznaje w rozmowie z nami Mariusz Ganita, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowiec. – Skierowaliśmy jak to bywa w takich przypadkach sprawę do komornika, który zajął się ściąganiem należności. Pieniądze trafiały na nasze konto. To pierwszy taki przypadek w naszej spółdzielni – mówi szef SM Orłowiec.
Kiedy poinformowaliśmy o sprawie na łamach naszego tygodnika, w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony. Nie brakowało głosów, że komornicy coraz rzadziej sprawdzają w jakich warunkach żyją dłużnicy, egzekwując należności zza biurek. Jak tłumaczy nam komornik Piotr Sikorski, rzecznik prasowy Rady Izby Komorniczej w Katowicach, wszystko zależy od tego czy wierzyciel zażyczy sobie we wniosku przeprowadzenie tzw. czynności terenowych. – Spółdzielnie i administracje najczęściej tego nie robią. Jeśli więc w tym wypadku było podobnie, to komornik nie musiał odwiedzać dłużniczki. Ta pani nie musiała nawet posiadać konta, bo komornik może zająć świadczenia wypłacane w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. W tym przypadku wszystkie okoliczności ułożyły się nieszczęśliwie. Na szczęście to jedyny taki przypadek, o którym słyszałem, więc to absolutna rzadkość – przyznaje komornik.
(acz)