Adam Gawęda: Związkowcy znają się na górnictwie, a o tym się zapomina
Adam Gawęda - z wykształcenia magister inżynier górnik. Ukończył studia na Wydziale Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej. Pracował w Kompanii Węglowej S.A. w KWK Rydułtowy-Anna. Był sztygarem, inspektorem przygotowania produkcji, nadsztygarem górniczym, szefem inwestycji, koordynatorem i pełnomocnikiem SZJ. W latach 2002–2007 zasiadał w radzie powiatu wodzisławskiego. W wyborach parlamentarnych w 2007 został wybrany na posła na VI kadencji z listy Prawa i Sprawiedliwości. W 2014 uzyskał z ramienia Prawa i Sprawiedliwości mandat radnego sejmiku śląskiego
Adrian Czarnota: Jest poniedziałek. W Jastrzębskiej Spółce Węglowej trwa strajk, związkowcy z innych spółek deklarują przyłączenie się do kolegów z JSW. Na Śląsk dziś przyjeżdża były wicepremier pracy Longin Komołowski, który ma być mediatorem w rozmowach z górnikami. To chyba najgorętszy okres od lat w Pana branży?
Adam Gawęda: Oczywiście śledzę jak każdy wydarzenia w górnictwie. Sam jestem pracownikiem spółki górniczej, więc temat jest mi szczególnie bliski. Równocześnie jestem zdumiony niektórymi posunięciami zarządu w Jastrzębskiej Spółce Węglowej jak choćby zwolnienie w ostatnich dniach przywódców związkowych. Oczywistym było, że to zaogni sytuację w spółce.
To nie wszystko. Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej na stronie umieścił dyplomatyczny komunikat i apel do górników. A w wewnętrznym komunikacie nadawanym prze radiowęzeł nazwał związkowców lebrami.
Takiego języka nie używa się nie tylko w dyplomacji, ale również w codziennych rozmowach. Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej sprawia wrażenie jakby lekceważył stronę społeczną. Ja niejednokrotnie miałem okazję przekonać się, że związkowcy to górnicy i twardzi ludzie, znają się po prostu na górnictwie a o tym się zapomina. Może nie są ekonomistami, wybitnymi menagerami, bo przecież byliby w innym miejscu, ale doskonale wiedzą, że jastrzębska spółka to podmiot, który ma olbrzymi potencjał. Widzą też, że nie jest fedrowany i nie jest sprzedawany węgiel, który uzyskałby dzisiaj wyższą cenę. Oni pracują na tych kopalniach i wiedza w jakie pokłady dzisiaj wchodzą. Dlatego ich stanowisko nie może też być całkiem lekceważone.
Jeśli jesteśmy przy zarządzie, to czy prezes Zagórowski straci posadę?
Nie wiem czy to już nie zostało przesądzone, co mogłoby tłumaczyć postawę prezesa. Kiedy rozmawiamy trwa jeszcze strajk w JSW. Przestój powoduje ogromne straty w spółce, która i tak znajduje się w złej sytuacji. Moim zdaniem sprawy poszły za daleko i związkowcy stawiają konkretny warunek, odwołać prezesa.
Rozliczmy prezesów – takie hasła można było wyczytać na transparentach górników z Kompani Węglowej. Dzisiejsze kłopoty to efekt wcześniejszego zarządzania spółką. Górnicy chcą, aby prezesi ponosili odpowiedzialność za swoje decyzje.
Ubolewam, że w tym najtrudniejszym okresie restrukturyzacji polskiego górnictwa, kluczowej roli w zarządach spółek nie odgrywają doświadczeni fachowcy, sprawdzeni górnicy i ekonomiści. Dobrze pamiętam ten trudny okres, wtedy rozpoczynałem swoją pracę na kopalni Anna, uczyłem się od najlepszych. Główną rolę odgrywały osoby z mojego otoczenia, to była drużyna dobrych fachowców. Proces naprawczy trwający od lat 90. do roku 2010 zakończył się sukcesem. Od pewnego czasu w skład zarządów wchodzą ludzie desygnowani przez Warszawę i z klucza politycznego. Nie mi oceniać, czy ktoś taki jest dobrym czy złym fachowcem, uważam jednak, że na Śląsku mamy wystarczająco duży potencjał, świetne uczelnie i dobrych ekspertów. Fala partyjnych nominacji nie wyszła na dobre a nadzór właścicielski był w ostatnich latach za słaby. Zarząd powinien tak prowadzić spółkę, aby rozsądnie rozwijać działalność i nie przynosić strat. Jeśli tego nie robi, to zastanawiam się gdzie jest problem i dlaczego minister gospodarki przez ostatnie trzy lata przymykał oko na taki stan rzeczy. Umowy z zatrudnianymi menagerami powinny być dwuskładnikowe. Pierwszy to stała podstawa, drugi natomiast uzależniony od zysków spółki.
Wszyscy mówią, że mści się brak inwestycji w czasach koniunktury. Dlaczego więc nie inwestowano?
Dzisiaj pokutuje to, że olbrzymie środki, i z prywatyzacji, i z uzyskiwanych dużych zysków nie zostały skierowane na perspektywiczne inwestycje, które dzisiaj dałyby szansę eksploatacji pokładów najlepszych w tej spółce, z większym udziałem węgla koksowego typu hard. To błąd właściciela albo zarządu. Może to była decyzja odgórna, że środki z prywatyzacji JSW i wypracowanego zysku zasiliły budżet państwa. Te kopalnie mają jeszcze pokaźne zasoby. Moim zdaniem warto się przyjrzeć czy szanse zostały właściwie wykorzystane.
W ubiegłym tygodniu Kompania poinformowała, że na zwałach spółki znajduje się 5 mln ton węgla. 4,6 mln ton to węgiel już kupiony przez energetykę. Zapasy operacyjne węgla, czyli te które KW może obecnie sprzedać, wynoszą obecnie ok. 400 tys. ton.
Kompania pobiera z tytułu przechowywania węgla opłaty, ale ponosi również koszty. Coś co w procesie produkcji nie jest załadowane na wagony i nie wyjeżdża bezpośrednio z kopalni do odbiorcy, stanowi problem. Trzeba wykonywać rożnego rodzaju prace, które przeciwdziałają choćby samozapłonowi węgla. Niesprzedany węgiel, to środki finansowe spółki, które leżą tam zamrożone. Problemem jest również fakt, że przez ostatnie lata nie wszystkim potencjalnym odbiorcom byliśmy w stanie zapewnić odpowiednie dostawy węgla, ci poszukali sobie dostawców zewnętrznych, między innymi importerów węgla.
Dlaczego więc energetyka wybrała inne źródła?
To bardzo proste, szuka się najtańszych dostawców. Prosta ekonomika. Na rynku węgla występuje normalna konkurencja, tak jak w innych gałęziach gospodarki. Od kilku lat nadal zwiększa się import węgla zza granicy, głównie z Rosji. Swój towar oferują prywatni przedsiębiorcy, czeskie kopalnie. Na cenę wpływ ma ogólna światowa nadpodaż, kopalnie odkrywkowe ponoszą niewspółmiernie niższe koszty wydobycia niż nasze kopalnie. Na to nakłada się międzynarodowa gospodarka i ograniczone zapotrzebowanie na ten surowiec ze strony Chin. Musimy wziąć też pod uwagę, że Stany Zjednoczone wywierają pewną presję polityczną na rosyjski gaz i ropę. Ta niska cena ropy i gazu nie jest przypadkowa. Moim zdaniem jest to sposób, aby obecną sytuację w Rosji tymi instrumentami rozwiązać. To z kolei odbija się na naszym rynku europejskim. To system naczyń połączonych. Jeśli dziś Rosja przy niskich cenach węgla wprowadzi na polski rynek więcej swojego węgla, to my będziemy musieli ograniczyć produkcję. To bez zastosowania mechanizmów ochronnych prowadzić będzie do likwidacji kilku kopalni. A co się stanie za kilka lat? Wtedy się okaże, że nasz potencjał wydobywczy jest już ograniczony i Rosja cenę za węgiel z pewnością podniesie. Rosja ma już dziś wielki deficyt budżetowy, który na pewno będzie chciała w przyszłości pokryć.
O reorganizacji Kompani Węglowej powiedziano i napisano już sporo. Na co w nowej spółce powinno się zwrócić uwagę?
Oczywiście opracowanie i wdrożenie planów naprawczych dla poszczególnych zakładów. Moim zdaniem to powinno być powiązane ze stworzeniem nowych modeli funkcjonowania kopalń, unowocześnionych, doinwestowanych, uzyskujących większe wydajności i połączonych ze zmodernizowanymi zakładami przeróbczymi. W nowej strukturze zakłady nie muszą funkcjonować w takiej samej formule. Należy iść w kierunku pewnej specjalizacji. Doposażyć zakłady, by na rynek skierować więcej węgli sortowanych, dostosowanych do potrzeb indywidualnych odbiorców.
Mowa o ekogroszku, o którym wszyscy słyszeli, a mało kto widział?
Między innymi. Najpierw zachęciliśmy mieszkańców do zakupu nowoczesnych pieców. Potem przez problemy z odbiorem węgla energetycznego ograniczyliśmy również wydobycie tych drobnych sortymentów. Nie da się wydobywać tylko węgla tzw. grubego, sortowanego. Wiadomym jest, że przy eksploatacji ścian kombajnami udział tych frakcji, od orzecha po ekogroszek, to zaledwie 10 procent. Parametrem węgla nie jest tylko jego zawartość energetyczna, ale również inne, np. spiekalność, czy zawartość popiołu. Do nowoczesnych pieców musi trafiać dobry jakościowo węgiel, inaczej te urządzenia nie będą poprawnie działać. Mam nadzieję, że ten nowy podmiot zadba o dostarczenie na rynek certyfikowanego i dobrego jakościowo węgla.
Na paskach stacji informacyjnych w kontekście górniczych problemów widzimy tylko nazwy Kompania Węglowa, Jastrzębska Spółka Węglowa czy Katowicki Holding Węglowy. Tymczasem swoje kopalnie mają również spółki energetyczne.
Dokładnie. Mało kto wie, że są też takie kopalnie, bo tam nikt nie protestuje. Połączenie spółki wydobywczej, surowcowej z energetyką to bardzo dobry kierunek, i nie ukrywam, że w tym elemencie przyjętego Planu Naprawczego w Kompanii, pokładam wielką nadzieję. Trzeba zmienić sposób patrzenia na przemysł wydobywczy i na całą branżę górniczą. Dzisiaj zarządzanie zasobami to zarządzanie gdzie buduje się siłę spółki opartą na kilku filarach. Jednym z tych filarów jest wydobycie czyli posiadanie własnych surowców co daje niezależność, drugi filar to energetyka. Wówczas możemy produkować ciepło i prąd w tak zwanej kogeneracji. Dobre zarządzanie to troska o zasoby i umiejętność przewidywania. Jeśli dziś nie jesteśmy w stanie wybrać pokładów trudno dostępnych to nie niszczmy ich dla następnych pokoleń. Obecny stopień zaawansowania badań nad nowymi technologiami jest nie wystarczający, ale kto wie jaka technologia będzie za pięćdziesiąt czy sto lat?