Jacek Wnuk, doradca gospodarczy wójta Mszany: skupimy się na każdym, kto jest chętny u nas inwestować
Jacek Wnuk ma 41 lat, mieszka w Mszanie. Z wykształcenia magister hotelarstwa. Ukończył studia w Górnośląskiej Wyższej Szkole Handlowej w Katowicach. Kilkanaście lat pracował jako konserwator sprzętu pożarowego, był też pilotem wycieczek zagranicznych w biurach podróży. Zna biegle j. niemiecki, włoski, rosyjski, podnosi kwalifikacje z j. hiszpańskiego. Jest żonaty, ma trójkę dzieci.
- Podobno trochę się pan zastanawiał zanim przyjął propozycję wójta Mszany dotyczącą objęcia funkcji jego doradcy gospodarczego.
- Dlatego, że wcześniej także otrzymałem dwie dobre propozycje pracy od inwestorów z terenu powiatu wodzisławskiego. Były intratniejsze niż propozycja pana wójta. Ale ja chciałem coś zmienić w swoim życiu, by móc więcej czasu spędzać z rodziną. Nie szukałem pracy na 24 godziny na dobę, z czym wiązałyby się wcześniejsze propozycje pracy. Musiałbym w celach biznesowych podróżować po Europie i świecie. Wiem z doświadczenia, że to bardzo męcząca praca, przez 7 dni w tygodniu.
- Ale praca doradcy gospodarczego wójta też wiąże się chyba z mnóstwem obowiązków?
- Zgadza się, ale ta praca ma inny charakter. W prywatnym biznesie najważniejszy jest biznes, przede wszystkim liczą się pieniądze, a sfera rodzinna jest na drugim planie - bez znaczenie, czy to Sylwester, niedziela, czy majowy weekend, skupiamy się na biznesie. Urząd gminy jest instytucją państwową, obowiązuje w niej kodeks pracy i to jest ta przewaga. A druga sprawa: uważam, że pan wójt przez ostatnie cztery lata zrobił dla gminy Mszana bardzo dużo. Zawsze podobało mi się jego podejście do spraw mieszkańców, to jak rozwiązuje problemy gminy.
- Krążą plotki, że z poprzedniej pracy w „Gościńcu Wodzisławskim” wyleciał pan za przekręty.
- To oczywiście nieprawda. Takie plotki tworzą osoby, które po prostu mi zazdroszczą. Co do poprzedniego pracodawcy, pracowałem u niego 22 lata. Fantastyczny pracodawca, dobry człowiek, nie mam w stosunku do niego żadnych zarzutów, poza jednym - rzadko mogłem skorzystać z urlopu. Po moim powrocie z jednej z wypraw zagranicznych doszło między nami do sprzeczki, dlatego złożyłem wypowiedzenie z pracy. I to wszystko.
- Do głównych pana zadań jako doradcy gospodarczego będzie należało pozyskiwanie dla gminy inwestorów i sponsorów, zakotwiczenie na tym terenie nowych przedsiębiorców. Jak pan to chce osiągnąć?
- Najpierw muszę się zapoznać jakimi terenami inwestycyjnymi gmina dysponuje, co jesteśmy w stanie zaoferować przedsiębiorcom, jakie są ich potrzeby. Konkretnie:co kto szuka, jakie tereny, na jaką działalność. To oczywiście pierwszy etap mojej pracy. Natomiast trzeba sobie zdawać sprawę, że dziś inwestycyjnie czasy są trudne, tym bardziej w dobie kryzysu europejskiego. Miejmy nadzieję, że pieniądze wpompowane w gospodarkę Unii Europejskiej - prawie bilion euro do 2016 r., że część tych środków wpłynie także do Polski i że będzie to także szansa rozwoju naszej gminy. Trudno obiecać, że przyciągniemy do gminy jakąś ogromną falę inwestorów, ale musimy skupić się na każdym, kto jest zainteresowany inwestowaniem na tym terenie. Musimy skorzystać z dobrego położenia gminy, z węzła autostradowego, który mamy.
- Wójt chwali pana kontakty biznesowe, doświadczenie przedsiębiorcy, znajomość języków. Coś pan do tego doda?
- Otwartość na świat. Jeżeli byłby inwestor chętny u nas zainwestować, dla mnie nie ma problemu, by pojechać na koniec świata, nawet za własne pieniądze, by przyciągnąć przedsiębiorcę na teren gminy.
- Dziękuję za rozmowę
(abs)