Oświadczył się na lodowisku w Pszowie
Na wyjątkowo oryginalny pomysł oświadczenia się swojej wybrance wpadł Maciej z Wodzisławia. Zaprosił nieświadomą niczego dziewczynę na lodowisko w Pszowie. Gdy zgasły światła, padł na kolana i wyznał jej miłość. Wybranka odpowiedziała „tak”. - Zapamiętam ten dzień na całe życie - mówi Martyna, narzeczona Macieja.
PSZÓW Maciej i Martyna są parą od ponad roku. Oboje lubią jeździć na łyżwach. Maciej postanowił więc oświadczyć się na tafli w Pszowie, którą chętnie razem odwiedzali. Wydarzenie planował w tajemnicy przed ukochaną. Najpierw skontaktował się z kierownictwem lodowiska. - Początkowo nie wierzyłem, że to wszystko może się udać. Opisałem swój szalony pomysł i wysłałem go mailem na adres lodowiska. Odpowiedź kierownictwa bardzo mnie zaskoczyła. Była krótka i treściwa: „zgoda” - mówi Maciej.
Płatki róż i romantyczne granie
Wreszcie nadszedł dzień zaręczyn. To było tuż przed świętami Bożego Narodzenia, 22 grudnia. Późnym wieczorem zakochani pojawili się na tafli. - Lekko spóźnieni przyjechaliśmy o godz. 20.00 na lodowisko, żeby spędzić ze sobą czas - podkreśla Maciej. Gdy wybiła godz. 21.00, wszyscy uczestnicy zeszli z lodu, a załoga lodowiska - zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, zamknęła parę na tafli. Najpierw z głośników popłynęła popularna piosenka i rozbłysły czerwone światła. - Po to, żeby zdezorientować Martynę. Ale po chwili nastąpiła ciemność. Zostawiłem Martynę na środku lodowiska. W tle zaczęła grać piosenka „Marry you” Bruno Marsa. Rozrzuciłem płatki róż, po czym schowałem się za bandą lodowiska, gdzie była moja siostra z bukietem róż, pierścionkiem i marynarką. Szybko przebrałem się i czekałem na kolejną, romantyczną piosenkę. W pewnym momencie zapaliły się białe światła, ja wjechałem ponownie na lodowisko, uklęknąłem przed wybranką i po wyznaniu miłości poprosiłem o jej rękę. Zgodziła się! Publiczność zgromadzona na trybunach zaczęła klaskać, a my cieszyliśmy się tą chwilą - opowiada Maciej.
Martyna nie kryła zaskoczenia. - To nie miała być żadna randka, tylko wypad z młodszym rodzeństwem na łyżwy. Czułam cały wachlarz emocji, ale przede wszystkim niezwykłe szczęście. Był to wymarzony i niepowtarzalny sposób oświadczyn, jak z bajki. Zapamiętam ten dzień na całe życie. Może to szczegół, ale mój narzeczony pamiętał, że za najbardziej romantyczną scenerię uważam właśnie zimę i śnieg wokół. A jednym zaśnieżonym miejscem tego dnia było właśnie lodowisko - cieszy się Martyna.
Chłopak nie odpuścił
Chociaż plan zaręczyn był dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, nie obyło się bez potknięcia. - Kiedy myślałem, że już wszystko dopięte jest na ostatni guzik, o godz. 20.50 Martyna podczas próby wyskoku na lodzie wywróciła się i bardzo mocno potłukła kolano. Oznajmiła, że schodzi z tafli, bo ledwo rusza nogą. Żeby uratować sytuację, musiałem okazać się „bezdusznym” chłopakiem, który mimo wszystko prosi o zostanie na tafli, bo przecież dawno nie jeździliśmy. Całe szczęście udało mi się przekonać Martynę - wspomina Maciej.
Do zakochania jeden krok
Zakochani są z Wodzisławia, ale obecnie mieszkają w Krakowie, gdzie studiują. Maciej górnictwo i geologię, a Martyna tyflopedagogikę. Martyna i Maciej znają się od dzieciństwa. Początkowo tylko się przyjaźnili. - Ale odkąd pamiętamy, ludzie w kółko powtarzali nam, że będziemy parą. My jednak z uporem osiołka twierdziliśmy, że tylko się przyjaźnimy. Chociaż każde z nas po cichu liczyło, że może kiedyś jednak będziemy razem - uśmiechają się.
Kiedy planują ślub? - Oczywiście jak najszybciej, aczkolwiek czekamy na odpowiedni moment powiązany z etapem naszej edukacji. Co nie zmienia faktu, że myślimy o tym i powoli planujemy, żeby nasze wspólne marzenie stało się rzeczywistością - puentują narzeczeni.
Magdalena Kulok