Najstarszy mieszkaniec zaczyna dzień od wodzionki
Rudolf Honisz to najstarszy mieszkaniec Rydułtów. 17 lutego obchodził 102 urodziny. - To górnik z krwi i kości - mówią o nim najbliżsi.
RYDUŁTOWY Z okazji 102 urodzin Rudolfa Honisza 17 lutego w kościele pw. św. Jacka odbyła się msza święta w intencji jubilata. - Kolejnych lat życia, zdrowia, sprawności umysłu, wielu radości oraz opieki Ducha Świętego, Matki Bożej i patrona naszej parafii, św. Jacka - życzył najstarszemu mieszkańcowi Rydułtów proboszcz parafii w Radoszowach, ks. Roman Dobosiewicz. Później dostojny jubilat zasiadł wraz z najbliższymi do uroczystego obiadu.
Rudolf Honisz urodził się w Radoszowach. - We wczesnej młodości, z uwagi na to, że jego matka była obłożnie chora, a ojciec pracował na kopalni, pomagał w gospodarstwie rolnym rodziców - mówi Irena Honisz, synowa najstarszego mieszkańca Rydułtów. W 1937 r. pan Rudolf wyjechał do pracy w kopalni Makoszowy w Zabrzu. Tam poznał swoją żonę, Gertrudę. - W 1944 r. zawarli związek małżeński, a dwa lata później na świat przyszedł ich syn Hubert. W tzw. międzyczasie wrócili też do Radoszów, już na stałe. 1951 r. urodziła im się córka - wylicza pani Irena.
Przez wiele lat Rudolf Honisz pracował w rydułtowskiej kopalni. - Jego zawsze interesowało tylko górnictwo i rodzina. To górnik z krwi i kości - podkreśla Hubert Honisz, syn jubilata.
Oprócz dwójki dzieci pan Rudolf ma troje wnucząt i pięcioro prawnucząt. Jego recepta na długowieczność? Zaskakująca. - Wstaje około godz. 7.30. Poranna toaleta i śniadanie, czyli wodzionka. Każdego dnia musi być wodzionka. Chyba dzięki czosnkowi nie choruje. Teść codziennie je 4 posiłki. Niewielkie porcje, ale regularnie, o określonych porach. Po obiedzie zawsze ma sjestę - wylicza synowa jubilata. Pani Irena nie ukrywa, że jej teść zawsze dużo palił i od czasu do czasu pali nadal. Zdarza się też, że wypije kieliszek mocniejszego trunku.
(mak)