Czy nauczyciele pozwą miasto do sądu?
Zastępca prezydenta: dyrektor MOSiR dał ciała
WODZISŁAW ŚLĄSKI Nagana z wpisem do akt – o taką karę dla dyrektora MOSiR Centrum Bogdana Bojko wnioskowała Barbara Chrobok, zastępca prezydenta Wodzisławia Śląskiego. I taką karę dyrektor dostał.
Poszło o wykryte nieprawidłowości podczas projektu „Umiem pływać”. Projekt autorstwa MOSiR polegał na nauce pływania uczniów wodzisławskich szkół podstawowych. Pieniądze dało Ministerstwo Sportu. Pływać uczyli specjaliści, a opiekę nad dziećmi, głównie podczas drogi ze szkoły na basem i z powrotem pełnili nauczyciele, którzy zgłosili się na ochotnika. Szkopuł w tym, że nie dostali wszystkich wynikających z umów pieniędzy, i już ich nie dostaną, bo projekt został zamknięty. Nauczycielom chcącym odzyskać zarobione pieniądze pozostaje podać miasto do sądu. Barbara Chrobok bez owijania w bawełnę przyznała, że „dyrektor dał ciała”. Jest jej wstyd, że w podległej jej jednostce taka rzecz miała miejsce, mimo tego, że działo się to w czasie, kiedy jeszcze nie była zastępcą prezydenta.
Skarga do władz
Sprawę ujawniła grupa nauczycieli zaangażowanych w projekt. Napisali skargę do władz Wodzisławia na dyrektora MOSiR. Projekt odbył się w ubiegłym roku. Trwał dwa miesiące. Nauką pływania objętych było 480 dzieci, główne z klas trzecich, ale też z drugich i czwartych. Nauka odbyła się na pływalni na Wilchwach. Nauczyciele mieli się zgłaszać na ochotnika do zapewnienia opieki dzieciom podczas transportu ze szkoły. Za każdy wyjazd nauczyciel opiekun miał dostać 50 zł. Według projektu każda grupa uczniów miała zaś zapewnionych dziesięć dwugodzinnych wyjazdów. Autorzy skargi podkreślają, że nikt nie przeprowadził z nimi spotkania organizacyjnego, by przedstawić im szczegóły, głównie wymogi co do opieki. Również w umowie nie sformułowano obowiązków opiekunów. Autorzy tłumaczą, że wiedzieli co robić, bo są nauczycielami z długoletnim stażami. Umowy do podpisu dostali po trzech tygodniach od rozpoczęcia projektu, i to po kilku monitach w MOSiR.
Co z pieniędzmi?
Problem pojawił się też z płatnościami. Nauczyciele napisali, że na pieniądze czekali długo po zakończeniu projektu. A jak już wpłynęły, to nie w takiej wysokości, jaka ich zdaniem wynikała z umów. Jedna z autorek skargi, nauczycielka z SP5 napisała, że do momentu wypłaty opiekunki nie dostarczyły potwierdzenia odbycia godzin, a dyrektor MOSiR mimo to wypłacił im uposażenie. „Dodała, że również opiekunowie nie podpisali żadnego rachunku do wypłaty, dlatego były zdziwione faktem, iż nie ma podpisanych rachunków, a pomimo to dostały przelew na konto. Stwierdziła, że kilka nauczycielek udało się do MOSiR-u z zapytaniem, dlaczego są takie rozbieżności, na co uzyskano bardzo różne odpowiedzi, m.in. to, iż źle zostały policzone, że godzina nagle wynosi 25 zł...” czytamy w protokole z posiedzenia komisji rewizyjnej, na którym radni zajęli się skargą. Nauczyciele podnoszą, że zgłaszali dyrektorowi tę nieprawidłowość 10 grudnia 2014 r., a spotkanie z nim odbyło się dopiero 8 stycznia. Nauczycielka stwierdziła, że przez miesiąc nikt się z nimi nie kontaktował by wyjaśnić, czy doszło do pomyłki. Z informacji przedstawionych na posiedzeniu komisji wynikało, że w projekt zaangażowanych było 42 nauczycieli. Część, jak czytamy w protokole, dla świętego spokoju podpisała rachunki i zadowoliła się taką wypłatą, jaką dostała. Ale część – autorzy skargi – uznała, że uczciwie zarobili pieniądze i domagają się wypłaty całości.
Pomoc związkowców
O pomoc zwrócili się do Związku Nauczycielstwa Polskiego, zwłaszcza, że usłyszeli, iż z miasta na pieniądze nie mają co liczyć. Barbara Chrobok stwierdziła, że skarga nauczycieli jest w pełni zasadna, jednak dała im do zrozumienia, że z miasta nie otrzymają pieniędzy, ponieważ projekt został zamknięty. Zastępca prezydenta nadmieniła, że jedyną możliwością jest pójście do sądu i wygranie sprawy. Wówczas zadanie zostanie otwarte i urząd będzie musiał wypłacić pieniądze. - Na chwilę obecną urząd innych możliwości nie ma – dodała zastępca.
- Na dziś nie wiem, czy nauczyciele zdecydują się skierować sprawę do sądu. Mam z nimi spotkanie w tej sprawie po świętach – mówiła nam 31 marca Maria Tkocz, prezes oddziału ZNP w Wodzisławiu Śl.
(tora)