Dźwięczna pasja na 600 głosów
Ksiądz Stanisław Michałowski ma w swojej kolekcji dzwonki z całego świata
GOŁKOWICE W pokoju probostwa w Gołkowicach, na siedmiu półkach, w rzędach stoją dzwonki: porcelanowe, gliniane, metalowe, szklane, a nawet dzwonek wykonany z lawy wulkanicznej z Etny. Ksiądz Stanisław Michałowski, proboszcz gołkowickiej parafii w swojej kolekcji ma już ponad 600 dzwonków.
- Zacząłem je zbierać około 2001 r. Nie wiem skąd u mnie taka pasja, choć zawsze coś zbierałem, ale nigdy nie byłem w tym konsekwentny - wspomina kapłan. - Jako dziecko zbierałem opakowania po czekoladach, zarówno polskich jak i zagranicznych. Miałem tych opakowań bardzo dużo, aż w końcu rodzice powiedzieli mi, że to niezdrowa pasja (śmiech).
Książki, znaczki i gazety
Ksiądz zbierał też znaczki, miał kilkanaście klaserów, ale przyznaje, że ta pasja była bardzo droga. Dlatego w liceum z tego zrezygnował. Potem przyszedł czas na zbieranie gazet, które dostawał od sąsiadów korektorów. Sam zaczął kupować i kolekcjonować gazetę „Sport”, ale kiedy uzbierało się jej ze dwa metry wysokości prasa trafiła na śmietnik. Oczywiście od zawsze pasją księdza były książki. Kiedy został proboszczem w Gołkowicach swój zbiór liczący ponad 1200 książek przekazał do biblioteki parafialnej.
Kilkanaście lat temu ksiądz Stanisław Michałowski zapalił się do zbierania dzwonków. Do tej pory uzbierał ich ponad 600. Nie ma wśród nich dwóch takich samych egzemplarzy. Pochodzą z ponad 60 krajów świata. Najmniejszy jest wielkości naparstka, największy, ponad 20-centymetrowy pochodzi z Anglii, z parafii w której ksiądz pracował wśród Polonii. - W Anglii w kościołach nie można używać dzwonów. I stary dzwonek, znajdujący się niegdyś przy zakrystii moi znajomi przywieźli mi do Polski - mówi ksiądz proboszcz.
Od równika po Gruzję
Większość dzwonków kapłan kupił osobiście, podróżując po świecie. Ma więc dzwonki z Kenii, Laponii, Stanów Zjednoczonych, Meksyku, Ziemi Świętej, Rosji, Gruzji, Armenii i prawie wszystkich krajów europejskich. Najwięcej z Włoch, dużo z Portugalii, Hiszpanii, Anglii i Francji. Kiedy jego rodzina zwiedziała się o „dzwonkowej” pasji, także zaczęła przywozić księdzu dzwonki z różnych krajów. - A teraz to i parafianie mi przywożą dzwonki - mówi ksiądz proboszcz. - Dostałem m.in. dzwonki z Albanii, Indonezji, wiele z Polski. Poza tym mam taką niepisaną umowę z siostrą, że ja przywożę jej do kolekcji magnesy na lodówkę, których ma już ponad 200, a ona mnie dzwonki.
Na szydełku i z wulkanu
Kolekcja księdza dzieli się na dwie grupy: dzwonki z Polski (stanowią jedną trzecią kolekcji) i zagranicy. Uwagę przykuwa szklany dzwonek z wypisanymi odręcznie imionami. To prezent od wspólnoty „Margaretek” z parafii w Piasku koło Pszczyny, która to grupa pań codziennie modli się za konkretnych kapłanów. Ciekawie prezentują się dzwonki zrobione na szydełku, z herbami państw, motywami religijnymi, czy wreszcie nietuzinkowy dzwonek wykonany z lawy wulkanicznej z Etny. W kolekcji księdza są także drewniane kołatki, które w czasie Triduum Paschalnego, podczas liturgii zastępują milczące wtedy dzwony. Nie wiadomo ile lat mają kołatki, ale ich wykonanie i ubytki w drewnie spowodowane działaniem korników mogą świadczyć o tym, że są leciwe.
Kto ściera kurze?
Jak zawsze z pasją wiążą się ciekawe i humorystyczne historie. - Kiedyś byłem na pielgrzymce z Klubem Inteligencji Katolickiej - wspomina ks. Michałowski. - Jedna z pań profesor w trakcie rozmowy zagadnęła mnie o dzwonki, które kupowałem. Pochwaliła się, że ona też ma takie hobby i ma już z 15 dzwonków. Ja miałem wtedy ich już z 500. Kiedy się o tym dowiedziała na każdym postoju szukała i kupowała dzwonki.
Kapłan zawsze będzie też pamiętał sytuację, gdy kupował dzwonek na targu pod Gubałówką w Zakopanem. - Lata temu, kiedy jeszcze nie zbierałem dzwonków kupiłem tam metalowy dzwonek, którego głos niesie się aż przez 9 sekund. Handlująca dzwonkami Rosjanka chciała mi go sprzedać za 8 zł. Ale ja, jak to na targu zacząłem się targować i podałem niższą cenę. Wtedy ona powiedziała mi, że aby sprzedać te dzwonki musiała przejechać kilka tysięcy kilometrów. Zrobiło mi się tak głupio, że zapłaciłem więcej niż chciała. Ale trzeba przyznać, że ten dzwonek jest kapitalny. Czasem, gdy zdarzy się, że przy ołtarzu nie ma służących do mszy ministrantów na ołtarzu mam właśnie ten dzwonek, którym sam dzwonię np. na przeistoczenie.
Kapłan uśmiecha się na wspomnienie standardowego pytania gości, którzy podziwiają jego kolekcję. - Zawsze pada pytanie: „kto ci ściera kurz z tych dzwonków?”. Odpowiadam wtedy, że na dzwonki się nie kurzy (śmiech).
Dzwon na ważne wydarzenia
Ksiądz proboszcz zauważa, że takie hobby jest dla każdego, bo nie jest drogie. Za granicą dzwonek można kupić za 3-4 euro, a w Polsce za ok. 8-10 zł. - Dlatego zachęcam do ich zbierania. Udało mi się nawet namówić włodarzy jednej z miejscowości do wykonania dzwonka z logo tego miasta - mówi ks. Stanisław Michałowski. Dodaje, że dzwon z dawien dawna miał swoją symbolikę. - Zawsze o czymś oznajmiał, dzwonił zarówno na tragiczne, jak i radosne wydarzenia. W Wielkanoc to właśnie dźwięk dzwonów oznajmia Zmartwychwstanie Chrystusa.
(abs)