Życzliwi ludzie, zwyczajna kiełbasa i firanki na eksport
Nadia i Olena z Ukrainy znalazły pracę w naszym regionie
MSZANA, TURZA ŚLĄSKA W polskich firmach, także w naszym regionie coraz częściej zatrudnienie znajdują obywatele Ukrainy. W jednej z firm w Turzy Śl. od kwietnia pracują dwie Ukrainki - Nadia i Olena. Opowiadają dlaczego przyjechały do Polski, jak im się tu żyje i pracuje.
Ja nie z Kremla, tylko z Krymu
Na spotkanie umawiamy się w ich hotelowym pokoju w Mszanie. Rozmawiamy po rosyjsku i po polsku, który to język obie panie wcale nieźle opanowały. 49-letnia Nadia Hlodan z wykształcenia jest ekonomistką, na Ukrainie przez 10 lat kierowała jednym z oddziałów znanego banku, była także księgową. Pochodzi z Użhorodu, ponad 100-tysięcznego miasta położonego w zachodniej części Ukrainy, przy granicy ze Słowacją. - Z rodzinnego miasta, jadąc przez Ostrawę w Czechach, mam bardzo blisko do Turzy, bo ok. 440 km - mówi Nadia, która w Polsce jest po raz pierwszy. - Zawsze chciałam zwiedzić wasz kraj, wybierałam się tu turystycznie, a wyszło, że przyjechałam za chlebem.
Jej współlokatorka, 38-letnia księgowa Olena Chepurna pochodzi z Hersonu, ponad 300-tysięcznego miasta położonego nad Dnieprem na południu Ukrainy - Kiedy Polacy pytali mnie gdzie leży Herson mówiłam, że niedaleko Krymu. Polacy zrozumieli, że niedaleko Kremla. „Ty Ruska, z Kremla?” - pytali z niedowierzaniem. Śmiechu z tego było co nie miara - wspomina.
Olena do naszego kraju przyjechała już po raz trzeci. Wcześniej pracowała w podwarszawskim Grójcu, gdzie szyła pokrowce samochodowe. Potem znalazła pracę w Nowej Soli. - Mój mąż też pracuje w Polsce, w Lublinie. Jeździ tirami - mówi. - Przyjechałam do was za pracą, ale i by być bliżej męża - uśmiecha się. - W przyszłości chcielibyśmy tu kupić mieszkanie i osiąść na stałe.
Miesiąc w Polsce, jak trzy lata na Ukrainie
Obie panie poznały się w tym roku, w Nowej Soli. Teraz razem pracują w jednej z firm w Turzy. Znalazły ją w internecie. - W Nowej Soli z pracą było już krucho. Na Wielkanoc wróciłyśmy do rodzin na Ukrainę, a po świętach postanowiłyśmy, że pojedziemy do Turzy - mówią.
Do wyjazdu z kraju zmusiła je sytuacja finansowa. Nie żeby chodziły głodne, czy bose, ale chcą sobie poprawić życie. Mąż Nadii w ubiegłym roku złamał nogę tak nieszczęśliwie, że nie może pracować. - Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce - Nadia tłumaczy powód przyjazdu do Polski. - Mamy dwoje dorosłych dzieci, które nam pomagają, ale ja chcę być w pełni samodzielna finansowo. W Polsce zarobię 3 razy więcej niż na Ukrainie. Trochę to przykre, że musiałam wyjechać z kraju za pracą, ale takie życie.
- A ja za zarobione pieniądze będą spłacać kredyt - włącza się Olena. - Jeden już spłaciłam. Na Ukrainie musiałabym pracować na niego 3 lata, w Polsce wystarczył miesiąc. Za pieniądze zarobione tu przeze mnie i męża chcemy też wyremontować mieszkanie na Ukrainie.
Kobiety zauważają, że do Polski będzie przyjeżdżać coraz więcej Ukraińców, bo przyciągają ich tu niezłe zarobki. - Kiedy przyjechałyśmy pociągiem do Przemyśla, na dworcu kolejowym byli sami Ukraińcy. Część z nich jechała w kierunku Katowic, część w kierunku Opola - wspomina Olena.
Czetyrie tankisty a żółw?
Mszana i okolice bardzo im się podobają. Zwracają uwagę na dużą ilość zieleni, zadbane ogródki i…przepiękne firanki w oknach domów. - Kilka wzorów nawet sobie naszkicowałam - opowiada Nadia. - Jak wrócę na Ukrainę, to też sobie takie uszyję.
Panie nie mogą się nachwalić życzliwości ludzi. - I dobra firma, i dobry właściciel hotelu. Robią wszystko, byśmy się tu czuły jak w domu - mówią. Ale w czasie ich pobytu w Polsce, jeszcze zanim trafiły do Turzy zdarzało się, że nie zawsze patrzono na nie dobrze. - To wszystko dlatego, że i tu brakuje pracy - mówią. - I nas niektórzy widzą jako tych, którzy zabierają Polakom robotę. Ale takie zachowania to wyjątki.
Jak zawsze zdarzają się i zabawne sytuacje. - Polacy pytali mnie czy znam taki film „Czterej pancerni”, a ja zrozumiałam czeriepacha, co po ukraińsku znaczy żółw. Nie mogliśmy się dogadać, aż dopowiedzieli, że ten film to „Czterej pancerni i pies”. Dopiero zrozumiałam, że to „Czetyrie tankisty i sobaka”. No znam, znam oczywiście - śmieje się Nadia.
Dobra kuchnia, dobra kiełbasa
W Polsce bardzo pasuje im nasza kuchnia. - Ukraińska też jest bardzo dobra, ale na pewno nie mamy tak dobrej kiełbasy jak u was - mówi Olena. - Kiedy na Wielkanoc jechałam do domu kupiłam trzy kilo zwyczajnej.
Panie polskie wizy mają do końca lipca. - Ale ja już się boję, że kiedy wrócę na Ukrainę, to od razu będzie mnie ciągnęło z powrotem do Polski - mówi Nadia. - Jeśli będzie możliwość na pewno jeszcze nieraz tu przyjadę.
(abs)