Zdziwiony, że ma zapłacić dwa razy większy podatek
Wodzisławianin nie przypuszczał, że ubiegłoroczna aktualizacja gruntów przeprowadzona przez starostwo spowoduje wzrost podatku od nieruchomości prawie o 100 procent
WODZISŁAW ŚLĄSKI - Niczego nie zmieniałem w sposobie użytkowania swojego terenu, a nagle okazało się, że część mojej działki dotąd zwolnionej z podatku została zakwalifikowana jako grunt budowlany, za który muszę płacić - mówi Krzysztof Zimny, mieszkaniec ul. Skrzyszowskiej. Po aktualizacji mieszkaniec zapłaci około 1000 zł podatku od nieruchomości. Dotąd uiszczał w miejskiej kasie nieco ponad 500 zł.
Nasz czytelnik twierdzi, że o zmianie wysokości podatku dowiedział się przypadkiem. Otóż w zeszłym roku starostwo przeprowadziło aktualizację gruntów. Prace terenowe wykonali wynajęci geodeci. Zawitali też na posesję naszego rozmówcy. - Mówili, że chcą zrobić aktualizację gruntów. W porządku, róbcie aktualizację, to wasz obowiązek, mówiłem. Ale nie przyszło mi do głowy, że geodeci będą też kwalifikować grunty - mówi wodzisławianin. W tym roku usłyszał w dzielnicy, że pomiary geodetów mogą mieć wpływ na podatek. Podpytał w starostwie. Dowiedział się, że część jego gruntu o powierzchni około 900 m kw. została przekwalifikowana z rolnego na budowlany. - Zapytałem, dlaczego mnie o tym nie powiadomiono. Pani odparła, że nie ma takiego obowiązku, a z jej słów wynioskowałem, że powinienem raz w miesiącu przyjść do starostwa czytać ich ogłoszenia. Nie rozumiem. Przecież jak np. dostawca prądu wprowadza podwyżkę, to też przysyła wcześniej pismo, że z tym dniem opłata wzrasta. A tu? Nic - mówi Krzysztof Zimny. Ma żal głównie do geodetów, że ani słowem nie pouczyli o możliwości zapoznania się w starostwie z efektami ich pracy, czy złożenia uwag. Bo właśnie na tym etapie można było się odwoływać. Teraz jest już za późno na interwencję.
Z uwagą pod kierunkiem geodetów nie zgadza się rzecznik prasowy starostwa. - Na kwestię konieczności informowania mieszkańców o prowadzonych pracach – podczas modernizacji ewidencji - uczulaliśmy pracowników firmy dokonującej modernizacji. Rozumiemy bowiem, że część mieszkańców mogła się czuć zaskoczona a nawet zaniepokojona widokiem obcych osób, dokonujących pomiarów na ich nieruchomościach. Otrzymaliśmy też z firmy informację, że w przypadku niezastania właściciela nieruchomości w momencie dokonywania pomiarów, pracownicy firmy pozostawiali w skrzynkach pocztowych, drzwiach, w bramach itp. informację z prośbą o kontakt celem ustalenia terminu wykonania wywiadu terenowego oraz wypełnienie arkusza danych ewidencyjnych w zakresie budynków - mówi Wojciech Raczkowski. Wyjaśnia, że starostwo rzeczywiście nie informowało imiennie wodzisławian o zmianach w kwalifikacjach ich nieruchomości ponieważ przepisy nie nakładają takiego obowiązku. Natomiast starostwo informowało o prowadzonej aktualizacji gruntów. Były komunikaty na tablicy ogłoszeń, na stronie internetowej powiatu oraz w prasie ogólnopolskiej. Informowano poprzez wspomnianych geodetów, też poprzez kościoły czy media lokalne. M.in. w „Nowinach Wodzisławskich” dwa razy publikowaliśmy artykuły, w których starostwo podkreślało, że warto zainteresować się sprawą, bo aktualizacja gruntów może rodzić skutki finansowe. Na prośbę starostwa również urząd miasta informował o aktualizacji na swojej tablicy ogłoszeń czy w internecie.
- Zrobiliśmy więc znacznie więcej niż wymagają tego przepisy w zakresie informowania mieszkańców - tłumaczy Raczkowski.
Jak mówi dzięki akcji informacyjnej sporo ludzi pofatygowało się do starostwa wyjaśnić sprawę swoich gruntów. Jak widać jednak informacja nie dotarła do wszystkich. - Jak człowiek nie ma potrzeby, to nie chodzi do starostwa, nie czyta informacji na tablicach czy w ich gazetkach - kwituje Krzysztof Zimny.
(tora)