Dopalają nawet 50-latkowie
REGION Dostawcy środków psychoaktywnych zwanych dopalaczami sprzedają ich coraz więcej. Urządzają promocje, obniżają ceny. Na efekt nie trzeba było długo czekać.
Od 3 do 17 lipca do śląskich szpitali trafiło ponad sześćset osób. Wśród nich są nawet 50-latkowie. – Problem narasta, z uwagi na okres wakacyjny młodzież ma więcej czasu i eksperymentuje – przyznaje Lidia Lazar, zastępca dyrektora Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rybniku. – Staramy się dotrzeć do tej grupy i przestrzec ją przed zgubnymi skutkami zażywania takich środków. Równolegle stale kontrolujemy punkty, w których sprzedawane są takie produkty. Mamy ich na naszym terenie dwa, tyle jest oficjalnie zarejestrowanych. Te są pod naszym stałym nadzorem, ciągle wpadamy tam na kontrole – dodaje. W jednym z punktów w Rybniku te środki są sprzedawane od 2012 r., zmienia się tylko spółka, która wynajmuje punkt oraz nazwy substancji w nim sprzedawanych.
Paraliż izby przyjęć
Kiedy służby sanitarne robią naloty na punkty z dopalaczami, personel rybnickiego szpitala musi radzić sobie z osobami, które je zażyły. – Dezorganizuje nam to pracę szpitala i stwarza zagrożenie dla innych pacjentów – przyznaje Michał Sieroń, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku. Tylko w tym roku przez oddziały szpitala przewinęło się blisko siedemdziesiąt zatrutych środkami. –Takie osoby ciężko się leczy, bo nawet jeśli podadzą nazwę dopalacza, lekarzowi to nic nie daje, bo nie zna jego składu chemicznego. Takiego człowieka można leczyć tylko objawowo. Trafia do nas z gorączką, halucynacjami i w stanie pobudzenia. Aby opanować taką osobę, nieraz potrzeba kilku ratowników lub patrolu policji. Proszę sobie wyobrazić co się dzieje kiedy przez weekend na oddział trafia równocześnie kilka takich osób –tłumaczy rzecznik szpitala. Najgorsza sytuacja jest na oddziałach dla dzieci. – Niepełnoletnia osoba musi być umieszczona na pediatrii. Tam są małe dzieci, które musimy chronić. Jeśli trzeba stosujemy środki przymusu bezpośredniego w postaci pasów. Właśnie kupujemy kolejne, bo ich brakuje – dodaje.
Poleżą i odchodzą
Nie inaczej jest w innych szpitalach w regionie. W ciągu ostatnich dwóch tygodni szpital w Rydułtowach dwa razy częściej odnotowuje przypadki zatruć dopalaczami. Przez weekend rydułtowskie pogotowie ratunkowe czterokrotnie wyjeżdżało do osób z objawami sugerującymi spożycie dopalaczy. Dwie z nich zostały przyjęte do szpitala. Jedna już go opuściła. Jak informują pracownicy rydułtowskiego pogotowia, jeden z pacjentów był na tyle agresywny, że uderzył ratownika. Z kolei w Wodzisławiu Śl. liczba pacjentów hospitalizowanych po spożyciu dopalaczy nie wzrosła. W miniony weekend zostało przyjętych trzech pacjentów. Dwóch z nich opuściło mury szpitala na własne oraz, w przypadku 16-latki, rodziców życzenie.
Adrian Czarnota