Na wstępie
Magdalena Kulok, Dziennikarka Nowin Wodzisławskich
Przeczytałam niedawno fragment raportu Światowej Organizacji Zdrowia. Wynika z niego, że aż 29 proc. polskich 11-latków cierpi na otyłość, a wśród 13-latków jest niewiele lepiej, bo nadwagę ma co czwarty z nich. Zaczęłam zastanawiać się, gdzie tkwi przyczyna. I od razu przypomniałam sobie o moich znajomych, którzy ze względów zarobkowych zdecydowali się na emigrację do krajów skandynawskich. To dwie rodziny. W Polsce ich dzieci zawsze borykały się z dużą nadwagą. Słodycze, gazowane napoje - to była ich codzienność. Za granicą zaczęły stopniowo chudnąć. Pytałam ich rodziców, skąd ta zmiana? Okazało się, że obserwując swoich nowych kolegów i koleżanki, dzieci same zaczęły zmieniać swoje przyzwyczajenia żywieniowe. Bo w tamtejszych szkołach uczniowie piją wodę i nie mają dostępu do słodyczy. Okazało się, że można.
Dlatego z zadowoleniem odbieram pomysł ministerstwa dotyczący rewolucji żywieniowej w szkolnych sklepikach i stołówkach, o którym piszemy na stronie 8. Odchudzanie dzieci na siłę to nie dobre rozwiązanie, ale nie można obojętnie przechodzić obok tego, że tyle dzieci ma nadwagę. Oby w tym przypadku zmiany systemowe pociągnęły za sobą zmiany w myśleniu o żywieniu.