Na wstępie
Tomasz Raudner, Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
Mamy do czynienia z plamą wizerunkową Międzygminnego Zakładu Komunikacyjnego z siedzibą w Jastrzębiu Zdroju. Wycofał już z użytku bilety papierowe, za to nie przygotował się dobrze do wprowadzenia biletu elektronicznego. I nie mam tu na myśli problemów z oddawaniem pieniędzy. Przy dużych operacjach problemy się zdarzają. Mam na myśli brak reakcji MZK na te problemy. Nigdzie nie pojawiły się komunikaty o możliwych kłopotach w związku z rozruchem systemu. Nigdzie nie ma wskazówek co robić, jeśli pasażer zorientuje się, że kasownik nie zwrócił mu tyle pieniędzy, ile powinien. Nie ma też zwykłych przeprosin za możliwe niedogodności. Zresztą to nie jedyny przykład z ostatniego czasu, kiedy dostawca konkretnego towaru czy usługi nie reaguje należycie na problem. Pamiętamy kłopoty z dodzwonieniem się do Tauronu w związku z brakiem prądu. A sam Tauron dopiero po kilku dniach od wichury był uprzejmy powiadomić, że klientom pozbawionym energii dłużej niż 24 godziny przysługują rekompensaty.
Tyle mówi się o standardach, o dbaniu o klientów. Jednak dopiero w sytuacji kryzysowej przekonujemy się, czy stwierdzenie „nasz klient, nasz pan” kryje treść, czy jest tylko frazesem.