Skoro cię stać, to płać za błąd urzędnika
SKRZYSZÓW Chorująca ciężko od wielu lat Danuta Grabiec ze Skrzyszowa musi zwrócić do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Godowie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Urzędnicy uznali, że przyznane przez nich świadczenia były świadczeniami nienależnie pobranymi. Przyznając je popełnili błąd. A teraz zapłacić ma za niego chora.
Sprawę opisaliśmy na naszych łamach szeroko w maju tego roku. Niedługo po naszym tekście Danuta Grabiec złożyła do GOPS-u wniosek o umorzenie kwoty nienależnie pobranych środków wraz z odsetkami. Przez kilka miesięcy miała nadzieję na pozytywne rozpatrzenie sprawy. Nic z tego. Urzędnicy twierdzą, że nie mogą umorzyć kwoty, bo... sytuacja finansowa rodziny jest zbyt dobra.
Zwrócić wydane zgodnie z przeznaczeniem pieniądze
W dużym skrócie przypomnijmy: w 2010 r. Danuta Grabiec złożyła wniosek o świadczenie pielęgnacyjne za opiekę nad ciężko chorą matką. Godowski GOPS świadczenie przyznał. 4 lata później Samorządowe Kolegium Odwoławcze stwierdziło, że decyzja o przyznaniu świadczenia jest nieważna. Okazało się, że kobieta, będąc niepełnosprawną z orzeczeniem o niezdolności do pracy nie mogła pobierać świadczenia na opiekę nad inną osobą, mimo że faktycznie taką opiekę sprawowała. Została więc przez GOPS zobligowana do zwrotu kwoty ponad 20 tys. zł pobranych świadczeń. Wraz z ustawowymi odsetkami przekracza to już znacznie 30 tys. zł. Kobietę mocno poruszyła nie tylko kwota do zwrotu. Przede wszystkim uważa, że zrobiono z niej złodzieja, który chciał wyłudzić nienależne świadczenie. A przecież nie miała takiego zamiaru, tym bardziej, że GOPS wiedział o jej niepełnosprawności, bo już wtedy wypłacał jej z tego tytułu niewielki zasiłek. Dlatego kobieta, wspierana mocno przez męża Artura nie rozumie działań urzędników GOPS-u. Tym bardziej, że przyznane świadczenie pielęgnacyjne rzeczywiście wydała na opiekę nad matką, co potwierdziła kontrola z GOPS-u. W efekcie kobieta, która od 20 lat zmaga się z chorobą nowotworową podłamała się psychicznie.
Umorzenie oznaczałoby problemy dla urzędników
Już po naszym majowym tekście Grabcowie skorzystali z możliwości złożenia wniosku o umorzenie naliczonej do zwrotu kwoty. Choć trzeba przyznać, że nie byli przekonani do tego wyjścia. Obawiali się, że będzie to oznaczać przyznanie się do winy. Ostatecznie zdecydowali się na ten krok, a GOPS dostał okazję do honorowego wyjścia z sytuacji, którą sam sprokurował. Nic z tego. Urzędnicy uznali, że nie zachodzą szczególnie uzasadnione okoliczności, które usprawiedliwiałyby umorzenie. - Pracownik zbadał sytuację rodziny. Uznaliśmy, że sytuacja bytowa nie daje przesłanek do umorzenia. Moglibyśmy się zdecydować na taki krok, gdyby się okazało, że zwrot tej kwoty naraziłby rodzinę na niedostatek. W tym przypadku takiego zagrożenia nie ma – wyjaśnia Mirela Tront, kierownik GOPS-u w Godowie. Po raz kolejny podkreśla, że współczuje rodzinie, przyznaje, że pracownik, który prowadził sprawę popełnił błąd (w GOPS-ie już nie pracuje), ale zgodnie z prawem nie może teraz postąpić inaczej. Dlaczego? - Gdybyśmy w tej sytuacji dokonali umorzenia to musielibyśmy się z tego tłumaczyć, bo to są środki przekazane z budżetu państwa – przyznaje. Innymi słowy GOPS czekałaby kontrola zewnętrzna.
Ustawa ważniejsza od człowieka
GOPS uznał, że będącą na utrzymaniu męża, górniczego emeryta Danutę Grabiec stać na zwrot świadczenia, przyznanego błędnie przez urzędnika GOPS-u. Takie okoliczności jak stan zdrowia kobiety i to, że środki zostały wydane zgodnie z przeznaczeniem najwyraźniej się nie liczą. Pytany o sprawę wójt Godowa, któremu podlega GOPS również rozkłada ręce. - Decyzja należy do kierownika, a nie do mnie. Ale skoro prawo innego wyjścia nie daje to inaczej postąpić nie można było – mówi Mariusz Adamczyk. Tymczasem kobieta wskutek całego zamieszania ponownie podupadła na zdrowiu. - Cała ta sprawa kosztuje mnie wiele zdrowia. Jestem coraz bardziej wykończona. Nie mogę jeść, spać. Człowiek się nie liczy, tylko ustawy, przepisy – opowiada pani Danuta, która, przypomnijmy, przeszła kilka operacji związanych z leczeniem niezwykle trudnego do wyleczenie nowotworu. Gołym okiem widać jak wiele obecna sytuacja ją kosztuje. Od naszej ostatniej rozmowy w maju tego roku wyraźnie schudła, pobladła. - Obawialiśmy się, że nastąpił nawrót choroby nowotworowej. Na szczęście badania niczego złego nie wykazały, więc wychodzi na to, że to nerwica. Ale cały ten stres niekorzystnie odbija się na zdrowiu żony. Nie wiadomo co będzie dalej - mówi Artur Grabiec.
Urzędnicy wierzą w sąd, Grabcowie nie mają złudzeń
Na razie stanęło na tym, że na rzecz zwrotu kwoty nienależnie pobranych świadczeń od sierpnia GOPS potrąca Danucie Grabiec świadczenie zdrowotne w wysokości 153 zł, które ta pobierała od 2008 roku z tytułu swej niepełnosprawności. Możliwość taką daje ustawa o świadczeniach rodzinnych. Szefowa GOPS-u radzi czekać na orzeczenie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach. - Sama mam nadzieję, że sąd przychyli się do stanowiska tej rodziny – mówi Mirela Tront. Ale Grabcowie nie wierzą w przychylność sądu, który ma przecież oceniać administracyjny aspekt całej sprawy. Tymczasem tu chodzi o ludzkie odruchy. A tych w całej sprawie brakuje. - Najgrosze jest to, że przecież znamy się z większością pracowników GOPS-u. To są w większości osoby stąd. Gdyby chociaż normalnie z nami porozmawiali, wyjaśnili co może czekać nas dalej. Stać ich jedynie na wysyłanie kolejnych pism – nie kryje rozgoryczenia Artur Grabiec.
Artur Marcisz