Obawialiśmy się starszych kolegów. Niepotrzebnie
Miesiąc po rozpoczęciu nauki odwiedziliśmy uczniów pierwszej, historycznej klasy Ogólnokształcącej Szkoły Sztuk Pięknych w Wodzisławiu ciekawi, jak sobie radzą.
WODZISŁAW ŚLĄSKI Długo nie było wiadomo, czy Ogólnokształcąca Szkoła Sztuk Pięknych powstanie. Kiedy w maju przyszła zgoda ministra kultury i Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych, w ramach którego OSSP działa, uruchomił nabór, nie było wiadomo, czy będą chętni. Okazało się, że chętni byli i powstała jedna, 15-osobowa klasa. Jedyna tego typu w całym subregionie. Ośmioro uczniów pochodzi z Wodzisławia Śląskiego, troje z Rybnika, do tego są osoby z Pszowa, Gorzyc, Turzy Śląskiej i Rogowa. Przed nimi sześć lat nauki w szkole, którą już potocznie zwie się Osspą. Trzy lata według programu gimnazjum, trzy według programu liceum. Oprócz przedmiotów podstawowych mają zajęcia rozwijające ich talenty artystyczne. Na poszczególne lekcje chodzą do pracowni rozsianych po całej szkole, pełnej licealistów z Ogólniaka i Plastyka. Jak odbierają nowe otoczenie, starszych kolegów, inne podejście nauczycieli?
Jak mówią jest ciszej, nie ma biegania jak w podstawówce. A starsi koledzy są życzliwi. - Wiem, że w normalnym gimnazjum to by „kocili”, a tu chcą pomóc wdrożyć się w klimat - mówi Aleksandra Świerczek z Gorzyc. - Baliśmy się, że nas nie zaakceptują, że będą dokuczać, ale jest zupełnie inaczej - dodaje Katarzyna Brawańska z Wodzisławia. - W klasie jest tylko 15 osób, a nie 31 - 32, jak mówią mi koledzy, nie trzeba się przeciskać. Ale jest też większa szansa, że zapytają akurat ciebie - przyznaje Kacper Musur z Wodzisławia. - No ale nauczyciele też się uczą, bo większość nigdy nie uczyła gimnazjum - zauważa Marta Żmudzińska. Potwierdza to Stanisława Wieczorek, wychowawca klasy. - Większość z nas to nauczyciele licealni ze sporym doświadczeniem pedagogicznym. Znamy doskonale program własnych przedmiotów w liceum i trudno dostosować się do klasy gimnazjalnej. Dla mnie, dla nauczyciela języka polskiego najtrudniejsze jest dostosowanie języka do poziomu uczniów i tempa ich pracy. Inaczej pracuje się z młodzieżą, która ma już wypracowane pewne nawyki szkolne, a inaczej, znacznie trudniej właściwie z dziećmi. Ale oni są tak chętni i tak nastawieni na współpracę, że nawet jeśli mamy trudności, to je rozwiązujemy. Przede wszystkim prosiłam ich, aby komunikowali nauczycielom to, co jest dla nich trudne. Jesteśmy nastawieni na dialog. Powiedziałam im, że się uczę i bardzo chętnie słucham wszelkich sugestii, bo to jest interakcja. Jeśli będą mówić „wolniej”, „mniej”, wyraźniej”, „proszę użyć innego słowa, bo nie rozumiemy”, to będzie dla nauczyciela bardzo ważne. Dla nas ta klasa jest wyzwaniem pedagogicznym, rozwija nas - mówi Stanisława Wieczorek.
Pierwszoklasiści codziennie zaczynają lekcje o godz. 8.00. Kończą czasem o 15.00. Potem powrót do domu, odrabianie lekcji, nauka. - Ja jestem akurat z Rybnika, czasami jestem w domu o piątej. Ale w porządku, daję radę. Chciałam tu chodzić. Byłam nastawiona, że w szkole będę do czwartej, czwartej trzydzieści, więc jestem zadowolona, że kończę wcześniej - mówi Agata Szczyra. Koleżanki odradzały jej Wodzisław. Ale była zdeterminowana, poza tym podobnej szkoły w Rybniku nie ma. - Na pewno pomaga to, że mam babcię w Wodzisławiu, więc w razie czego mogę u niej zostać, przez to mama się nie stresowała - dodaje Agata.
(tora)