Na razie nie będzie kontroli tego czym mieszkańcy palą w piecach
Radny pyta o gotowość gminy do wykonania kontroli pod kątem tego czy mieszkańcy nie spalają w piecach śmieci i innych odpadów
GODÓW Informacja o kontrolach, jakich dokonuje w Radlinie straż miejska, sprawdzająca wraz z urzędnikami czym mieszkańcy palą w piecach spotkała się ze sporym odzewem. Temat wywołał dyskusję na ostatnim wspólnym posiedzeniu komisji rady gminy w Godowie. - Czytaliśmy ostatnio w „Nowinach Wodzisławskich”, że w Radlinie na wniosek mieszkańców rozpoczęły się kontrole tego czym pali się w piecach. Uważam, biorąc pod uwagę porę roku, że to bardzo właściwe podejście. A czy my jako gmina jesteśmy gotowi na przeprowadzenie takich kontroli, jeśliby wnioskowali o nie mieszkańcy? - zadał pytanie wójtowi radny Donat Trafiał. Jak dodał chodzi mu o sprawdzenie czy ktoś nie pali w piecu odpadami.
Tematu dotąd nie było
Wójt Mariusz Adamczyk odparł, że nie czytał artykułu i nie za bardzo orientuje się, o co dokładnie chodzi. Powiedział też, że Godów takich kontroli nie robi, i w najbliższym czasie ich nie planuje. - Nie mamy zapewnionych na ten cel środków, ani też nie rozmawialiśmy z żadnym ośrodkiem badawczym, który miałby analizować wymazy pobrane z kotłów. U nas taki temat po prostu jeszcze nie wypłynął – wyjaśnił Mariusz Adamczyk, wójt gminy. - No to może trzeba się przygotować, bo mieszkańcy mogą się do gminy z tym problemem zwrócić – odparł Trafiał. - To wtedy tematem tym zajmie się nie tylko wójt, ale również wy radni, bo wiąże się to z wydatkowaniem pieniędzy z budżetu gminy – powiedział wójt. Radlin na kontrole przeznaczył 10 tys. zł. I niekoniecznie całą pulę wyda, bo większość mieszkańców na widok strażników i urzędników przyznaje się do spalania śmieci. Wtedy nie ma ma konieczności pobierania wymazu.
Policjant może sprawdzić zawartość kotłowni
Padły pytania o podstawy prawne wejścia strażników do domu. Radlin oparł się na art. 225 Kodeksu Karnego. Z kolei radny Michał Kuczak, który podobnie jak Trafiał jest policjantem przyznał, że jeśli ktoś dzwoni na policję i informuje o tym, że istnieje podejrzenie spalania opadów w piecu, to patrol przyjeżdża z reguły w ciągu 15 minut i sprawdza czym właściciel nieruchomości pali. - Oczywiście nie robimy żadnych wymazów, ale jeśli w kotłowni są śmieci albo pampersy, to sprawa jest oczywista. I kończy się mandatem, albo sądem – mówi Kuczak. Przypomina, że jeśli istnieje podejrzenie popełnienia wykroczenia, to na mocy art. 15 ustawy o policji policjant ma prawo wejść do domu.
(art)