Na wstępie
Magdalena Kulok, Dziennikarka Nowin Wodzisławskich
Po górniczym Radlinie zaczęła krążyć plotka, że miasto chce zakazu palenia mułem. Szybko okazało się, że nie ma w niej ani grama prawdy. Zakazu nie będzie. Wraca za to temat zanieczyszczonego powietrza - trującego koktajlu, który czujemy wychodząc z domu.
W sobotę odwiedziłam znajomych. Przez okno ich mieszkania zobaczyłam młodego chłopaka. Kursował z meblami, które ktoś wyniósł na śmietnik. Brał tyle fragmentów, ile był w stanie unieść. I przenosił do swojego domu. Tak kilka razy. Naiwnie powiedziałam: „Dobrze, przydadzą się komuś te meble”. Znajomi od razu wyprowadzili mnie z błędu: „Przecież on i jego koledzy zbierają wszystkie meble z okolicy. A później tną przed blokiem i ładują do piwnicy. Można się domyślić, po co im to. Wszyscy o tym wiedzą...”.
Ten obrazek jeszcze raz uświadomił mi, że największym problemem są „dodatki” wrzucane do pieców. Wspomniany chłopak pewnie nawet nie pomyślał, że efektem jego postępowania mogą być nowotwory u niego, jego rodziny czy sąsiadów. Liczy się to, że „opał” jest za darmo.
A co ze szkodliwym mułem, którego spalanie w piecu powoduje wysoką emisję groźnych dla zdrowia substancji? Muł jest dużo tańszy niż węgiel w kostce, groszek czy ekogroszek. I jeśli ktoś decyduje się na jego zakup, to albo dlatego, że nie stać go by jednorazowo wydać pieniądze na lepszy surowiec, albo dlatego że ma w życiu inne priorytety. I pewnie dopóki muł będzie dostępny na rynku, to i kupujący się znajdą. Analogicznie jak wyżej - liczy się nie zdrowie tylko to, że jest taniej.