Koniec urzędniczej mordęgi schorowanej kobiety?
Danuta Grabiec nie musi zwracać pieniędzy, które najpierw przyznał jej GOPS, a po kilku latach organ nadzoru uznał, że zostały przyznane nienależnie.
SKRZYSZÓW O historii Danuty Grabiec ze Skrzyszowa pisaliśmy na naszych łamach kilkakrotnie. Przypomnijmy jednak: kilka lat temu mieszkanka Skrzyszowa sama będąc niepełnosprawną wystąpiła do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Godowie o świadczenie pielęgnacyjne. Od wielu lat, mimo własnej choroby opiekuje się schorowaną, wymagającą stałej opieki matką. W kwietniu 2010 r. otrzymała świadczenie, o które wnioskowała – 520 zł miesięcznie. Po 4 latach Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Katowicach uznało, że decyzja wydana z upoważnienia wójta Godowa przez urzędników GOPS była błędna. SKO argumentowało, że będąc niepełnosprawną, z orzeczeniem o niezdolności do pracy pracować nie mogła, a więc opiekując się schorowaną matką, nie traciła ewentualnego zarobku. Urzędnicy GOPS po interwencji SKO musieli więc poprawić decyzję na prawidłową, czyli taką o nieprzyznaniu świadczenia. W lutym 2015 wyliczyli zaś, że pani Danuta pobrała nienależnie nieco ponad 20 tys. zł. Następnie zobligowali ją do zwrotu tej kwoty wraz z odsetkami. W sumie prawie 30 tys. zł. Danuta Grabiec uważała to za niesprawiedliwe rozwiązanie. Raz, że wyszło na to, jakby chciała wyłudzić te pieniądze, a przecież w GOPS wiedzieli, że jest niepełnosprawną. Sama zaś nie miała pojęcia, że z tego tytułu nie należy się jej świadczenie pielęgnacyjne. Po wtóre, pieniądze, które otrzymała z GOPS wydała na opiekę nad matką, co zresztą potwierdziły kontrole urzędników.
Sąd uchylił decyzję o zwrocie pieniędzy
Wspierana przez męża, przy pomocy swojego pełnomocnika Dawida Jałowego odwoływała się od kolejnych niekorzystnych dla niej decyzji. W końcu mąż Artur zainteresował sprawą naszą gazetę. Sprawę opisaliśmy w maju. Później Grabcowie złożyli do GOPS-u wniosek o umorzenie kwoty nienależnie pobranych świadczeń. Ośrodek wniosek rozpatrzył negatywnie, uznając, że sytuacja materialna Grabców pozwala na zwrot świadczenia. Napisaliśmy o tym we wrześniu ubiegłego roku. Sprawą zainteresowały się media ogólnopolskie, a o przypadku Danuty Grabiec powstało kilka reportaży w telewizyjnych programach interwencyjnych. W tzw. międzyczasie Grabcowie zaskarżyli w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Gliwicach decyzję SKO w przedmiocie ustalenia wysokości nienależnie pobranego świadczenia. 9 grudnia WSA wydał pozytywny dla Danuty Wyrok. W uzasadnieniu wyroku wskazał przede wszystkim na fakt, że w kwietniu 2010 r. kiedy GOPS wydał decyzję o przyznaniu świadczenia pielęgnacyjnego, w ustawie o świadczeniach rodzinnych nie funkcjonował jeszcze zapis o wykluczeniu z takiej pomocy osób niepełnosprawnych w stopniu znacznym. Sąd wskazał, że przesłanka ta została wpisana do ustawy na mocy nowelizacji dopiero od 14 października 2011 r., a więc prawie półtora roku później. Dlatego sąd uchylił niekorzystną dla Danuty Grabiec decyzję SKO, a także wcześniejszą decyzję wójta gminy Godów (obie o wysokości nienależnie pobranych świadczeń). Co ważne sąd uchylił również wcześniejsze decyzje SKO, w których stwierdzało ono nieważność decyzji GOPS z 2010 r. o przyznaniu świadczenia.
Nie będzie odwołania
Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. - Uprawomocnienie wyroku nastąpi po 30 dniach od doręczenia pisemnego uzasadnienia wyroku do SKO, w przypadku, jeśli SKO od wyroku się nie odwoła – mówi Dawid Jałowy, radca prawny Grabców. Wszystko wskazuje na to, że sprawa zakończy się pozytywnie dla jego klientów, bo jak się dowiedzieliśmy, SKO od wyroku odwoływać się nie zamierza. - Wyroku jeszcze nie otrzymaliśmy, natomiast mogę powiedzieć, że nie będziemy się odwoływać. Nie będziemy też przeprowadzać nowego postępowania dowodowego – mówi Justyna Gałązka-Marek, orzecznik SKO w Katowicach. Odwoływać nie zamierza się również gmina Godów. - Przyznaliśmy świadczenie w 2010 r. i sąd przyznał nam rację, że postąpiliśmy wtedy zgodnie z prawem – mówi Mirela Tront, kierownik GOPS w Godowie. Grabcom spadł kamień z serca. - Wygląda na to, że sprawa wreszcie skończy się dla nas pozytywnie, choć kosztowało nas to, a przede wszystkim żonę mnóstwo nerwów i odbiło się niekorzystnie na jej zdrowiu. Nie wiem, czy wynik sprawy byłby taki sam, gdyby sprawą nie zajęły się media – mówi Artur Grabiec.
Artur Marcisz