Protest w szpitalu. Strona związkowa zawiedziona postawą dyrekcji
Strona związkowa oczekuje m.in. podwyżek płac. - 23 lutego odbyły się kolejne rozmowy z dyrekcją zakładu. Związki zawodowe wykazały dobrą wolę i opuściły żądania. Niestety, nie było reakcji dyrekcji - mówi przewodnicząca komitetu protestacyjnego.
Rydułtowy, Wodzisław Śl Trwa akcja protestacyjna w Powiatowym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej (PP ZOZ) w Rydułtowach i Wodzisławiu Śląskim. Bierze w niej udział 5 z 8 działających w placówce związków zawodowych. Na budynkach szpitali zawisły flagi i banery informujące o tym, że akcja jest prowadzona.
Lepsze płace...
Akcja protestacyjna jest konsekwencją trwającego sporu zbiorowego. Wstępnie strona związkowa domagała się podwyżki płac, która miałaby nastąpić co roku, poczynając od stycznia 2015 roku, przez kolejne lata, w wysokości po 500 złotych (3 x 500) dla około tysiąca pracowników. Strona związkowa oczekiwała także gwarancji zatrudnienia na kolejne 7 lat niezależnie od struktury zakładu.
... ale do negocjacji
- 23 lutego odbyły się kolejne rozmowy z dyrekcją zakładu. Związki zawodowe wykazały dobrą wolę i zdecydowanie opuściły żądania - mówi Jolanta Muskała, przewodnicząca komitetu protestacyjnego strony związkowej.
Teraz strona związkowa nie oczekuje podwyżek od stycznia 2015 roku. Chce negocjować podwyżki na 2016 rok. - Rozmawiamy o tym roku. 500 zł to kwota do negocjacji. Niestety, nie ma reakcji dyrekcji. My wykazujemy się dobrą wolą, a dyrekcja w dalszym ciągu twierdzi, że nie ma dla nas żadnej propozycji - dodaje przewodnicząca.
Niepokój w zakładzie
Przewodnicząca komitetu protestacyjnego dodaje, że strona związkowa zabiega nie tylko o podwyżki płac. - Akcja protestacyjna spowodowana jest także dużym niepokojem w zakładzie pracy. Część załogi zaczyna się zwalniać. Są to przedstawiciele różnych grup zawodowych. Twierdzą, że brakuje stabilności. Chodzi nie tylko o to, że pensje są bardzo niskie, ale też o sytuację związaną z łączeniem oddziałów i wszystko to, co się z tym wiąże. Jest również obawa, że zmierza to w kierunku likwidacji - dopowiada.
Szpital nie ma pieniędzy
Dyrekcja PP ZOZ tłumaczy, że względu na trudną sytuację finansową zakładu, a także z uwagi na zobowiązanie do przygotowania programu naprawczego, nie może przychylić się do stawianych przez związki zawodowe żądań. Postulowane podwyżki stanowiłyby docelowo dla PP ZOZ roczny dodatkowy wydatek 32 miliony złotych, którymi budżet zakładu nie dysponuje.
Efekt niedofinansowania przez NFZ
- Zdajemy sobie sprawę, że pracownicy zakładu zarabiają poniżej własnych oczekiwań, mimo że mają porównywalne uposażenie do pracowników innych miejskich i powiatowych szpitali. Trzeba jednak podkreślić, że w 2015 roku koszty pracy i wynagrodzeń stanowiły aż 80 procent przychodów PP ZOZ. Negocjując ze Związkami Zawodowymi warunki płacowe, musimy mieć na uwadze dobro całego zakładu, w tym sytuację ekonomiczną placówki, która jest bardzo trudna. Na koniec roku 2015 PP ZOZ miał ponad 9 milionów złotych zobowiązań wymagalnych, czyli takich, których termin płatności minął (składa się na to wartość faktur z tytuł między innymi zakupu leków, sprzętu i usług medycznych). Nadmienić w tym miejscu należy, że sytuacja ta jest wynikiem niedofinansowania przez NFZ wykonywanych świadczeń zdrowotnych - brzmi stanowisko szpitala.
Związki zawodowe w rozmowach z dyrekcją PP ZOZ zostały także poinformowane o tym, że jeśli nie dojdzie do zmian w zasadach kontraktowania i w obecnych strukturach organizacyjnych zakładu, żaden z pracowników nie zostanie zwolniony.
1 i 2 marca strona związkowa spotka się z załogą i podjęte zostaną dalsze decyzje co do protestu. 4 marca ma odbyć się kolejne spotkanie z dyrekcją PP ZOZ.
(mak)