W życiu mają dwie miłości: siebie i boks
Na pierwszy rzut oka to zwyczajna rodzina. Mama, tato i trzech synów. Ale niech pozory nikogo nie zmylą. Jest coś, co ich wyróżnia. Wielką miłością całej piątki jest boks. A chłopcy dążą do tego, by przekształcić pasję w zawód.
PSZÓW – Boks całkowicie nas pochłonął. Nie potrafilibyśmy żyć inaczej – mówią członkowie rodziny Skorupów z Pszowa. W świecie boksu znani są jako Skorupa Team. – Na początku ludzie reagowali na nas ostrożnie. Szedł łysy z żoną w niedzielę na spacer, trzymali się za ręce, a żona miała rozcięty łuk brwiowy. Dziś wiedzą, że to po prostu Skorupa Team i u nas podbite oczy to pamiątki z zawodów – śmieje się tata, Krzysztof Skorupa.
Piątka w rękawicach bokserskich
Poznajmy ich nieco bliżej. Tata – Krzysztof Skorupa. To sprawca całego zamieszania. Trener, menadżer, sparingpartner i przyjaciel w jednej osobie. Na co dzień pracuje jako kierowca autobusu na trasach międzynarodowych i w komunikacji miejskiej. Po pracy zamienia białą koszulę na strój sportowy i jedzie z rodziną na trening. – Dzielę pracę z pasją. Nie ukrywam, że jest to trudne i wyczerpujące. Ale nigdy nie opuściłem żadnych zawodów synów, zawsze stoję w narożniku i sekunduję – podkreśla.
Mama – Anna Skorupa. Bokserka. – Zajmuję się domem i dietą chłopaków. A kiedy pójdą do szkoły, to biegam lub trenuję na siłowni – podkreśla.
Synowie. Bokserzy. Najstarszy Daniel Skorupa jest uczniem liceum sportowego w Wodzisławiu Śląskim. Chodzi do klasy sportowej o profilu lekkoatletycznym. Kolejny z braci to Szymon Skorupa, uczeń drugiej klasy pszowskiego gimnazjum. Najmłodszy Artur Skorupa uczęszcza do tej samej szkoły, tyle że uczy się w pierwszej klasie.
Trzeba było zasuwać...
Boks w tej rodzinie pojawił się 3 lata temu. Ale zaczynali od innego sportu walki, czyli muay thai. – Ożeniłem się młodo, kiedy miałem 18 lat. Była to najlepsza decyzja w moim życiu, bo mamy trzech wspaniałych synów, z których jesteśmy dumni. Jednak nie ukrywam, że trzeba było zasuwać, żeby zarobić na ich utrzymanie. Początkowo więc sport w ogóle nie wchodził w grę. Ale kiedy dzieci nieco podrosły, wybrałem się na trening muay thai. Spodobało mi się i zacząłem to kontynuować – wspomina ojciec, Krzysztof Skorupa. Któregoś dnia jego żona zapytała „a mogę jechać z Tobą?”. – Usiadła w kąciku na sali i oglądała. Ale za chwilę szukała już rękawic! Jej też się spodobało i postanowiliśmy trenować razem – dodaje mąż.
Efekt domina
Kiedy rodzice trenowali, dziećmi opiekowali się dziadkowie. Ale któregoś dnia stworzył się problem, bo młodsza dwójka pojechała do dziadków na wakacje, a najstarszy został w domu. – No więc zabraliśmy Daniela na trening. Miał wtedy 11 lat. Tak jak kiedyś mama siedział cichutko w kącie sali. Ale po chwili było kopanie w worek i waleczne okrzyki. Dołączył więc do nas – wyjaśnia tata. Wtedy średni syn stwierdził, że skoro najstarszy może, to on też chce. Ale co w tej sytuacji zrobić z najmłodszym? Jego też trzeba było zabrać. – Nie przypuszczałem, że chłopcy mają tak ogromny talent. Bo do sportów walki nie każdy się nadaje. Bałem się pierwszych sparingów synów. Ale okazali się bardzo waleczni i charakterni, bo jak to mówią „techniki można się nauczyć, ale z charakterem wojownika trzeba się urodzić”. Szymon już po dwóch pierwszych zawodach został powołany do kadry Polski i na mistrzostwa świata do Malezji – chwali ojciec.
Wygrał sport olimpijski
Po czasie rodzina przerzuciła się z muay thai na boks. Przeważył argument, że boks jest sportem olimpijskim. Taka decyzja oznaczała jednak rzucenie się na głęboką wodę. Sporty te jednak różnią się od siebie.
Dowiedzieli się, że w rybnickich Boguszowicach działa sekcja bokserska RMKS–u Rybnik. Na sali zapanowało lekkie poruszenie, gdy chęć trenowania zgłosiła cała piątka. – Po pierwszych treningach i sparingach trener oraz kierownik stwierdzili, że chłopaki mają charakter i że właśnie takich ludzi tu trzeba. Daniel swój pierwszy sparing miał z kadrowiczem i kilkukrotnym mistrzem Śląska. Pierwsza runda i tamten chłopak leżał na deskach – zaznacza Krzysztof Skorupa.
Chłopcy szybko zaczęli pokazywać swoje atuty. Zajął się nimi trener Wojciech Podgórny, który wychował kilku mistrzów. Trenerowi Podgórnemu pomaga ojciec chłopców. Obaj starają się jak najczęściej organizować swoim podopiecznym sparingi. Jeżdżą na nie do Katowic czy Gliwic. – Worek nie odda. Wszystko wychodzi dopiero w ringu. Dlatego sparingi są dla nas tak ważne – podkreśla cała piątka Teamu.
Trzymaj gardę
Najczęstsza komenda, którą słyszą chłopcy, brzmi: „trzymaj gardę!”. W ringu walczą 3 rundy po 3 minuty. – Ktoś, kto nigdy nie walczył, nie zrozumie emocji, jakie temu towarzyszą. Nie da się ich opisać. Poza tym te 9 minut w ringu to dużo większy wysiłek, niż godzinny trening siłowy – mówi Daniel Skorupa.
Żaden z chłopaków nigdy nie przegrał przed czasem, żaden nie poddał się. A ich przeciwnicy tak. – W boksie najważniejsza jest głowa. Jeśli nie myślisz, zadajesz niepotrzebne ciosy i tracisz energię. Ważne są też nogi, żeby schodzić z linii ciosu, podskakiwać. A ręce? Ja zawsze mówię, że to po prostu narzędzia – dodaje Daniel. – Do tego kondycja. Bokser musi biegać, mieć ogromną wytrzymałość. No i psychika. Czasem wygrywasz jednym spojrzeniem w oczy. Pokazujesz swoją dominację. Kiedy widzisz, że przeciwnik boi się, to wiesz, że gdy na niego naciśniesz, to w pewnym momencie może pęknąć – dopowiada Szymon.
Sport uczy pokory
Chłopcy chcą związać swoją przeszłość z boksem. Ale uczą się, żeby mieć alternatywę. – Zawsze może się zdarzyć jakaś poważna kontuzja, więc kształcą się. Nie ukrywam, że podziwiam ich. Szkoła i częste treningi, z których wracamy do domu o godz. 21.00. Chłopcy zjedzą kolację i sami od siebie siadają jeszcze nad książkami. Nie mamy z nimi żadnych problemów wychowawczych. Sport nauczył ich pokory – chwali synów Krzysztof Skorupa.
Sukcesy i plany
Daniel Skorupa (64 kg junior) jest dwukrotnym mistrzem Śląska z 2015 oraz 2016 r. i wielokrotnym medalistą na międzynarodowych arenach. Ma za sobą 31 walk, z czego 24 wygrane. Przygotowuje się do meczu Polska–Australia, który w czerwcu odbędzie się w Gliwicach, gdzie gośćmi specjalnymi będą Krzysztof „Główka” Głowacki, Krzysztof „Diablo” Włodarczyk oraz mistrz olimpijski z Tokio – Marian Kasprzyk. – Daniel reprezentuje kadrę Śląska. Kolejnym jego celem jest wywalczenie miejsca w kadrze Polski. Ciężko trenuje i już został zauważony przez trenera kadry Polski, co zaowocowało powołaniem na konsultację kadry do Knurowa w marcu tego roku. Daniel jest bokserem, który stawia na siłówkę. Lubi kończyć walki przed czasem. To taki nasz Dzik – mówi ojciec.
Szymon Skorupa (46 kg kadet) jest mistrzem Polski – złoty medal zdobył w Poznaniu. Poza tym to mistrz Śląska z 2016 r., laureat wielu międzynarodowych turniejów. Przygotowuje się do mistrzostw Polski, które odbędą się w Ząbkowicach Śląskich. Ma na koncie 24 walki, z czego 20 wygranych. Również reprezentant kadry Śląska i już puka do drzwi kadry Polski, bo tak jak Daniel brał udział w konsultacjach kadry w Knurowie. – Tam obaj sparowali z aktualnymi kadrowiczami tak ambitnie, że ich nazwiska znalazły się w notesie trenera kadry, Stanisława Łakomca. Niedługo Szymon wyjeżdża na 3–tygodniowe zgrupowanie. Szymon to tzw. pykacz. Wchodzi na ring, obskakuje przeciwnika, wymęcza go i wykańcza. Ma ksywę Puma, bo jest tak samo zwinny – opisuje syna Krzysztof.
Najmłodszy Artur Skorupa (41,5 kg młodzik) ma na koncie wygrane walki z zagranicznymi zawodnikami, w tym zakończony sukcesem udział w meczu Polska–Niemcy. Przygotowuje się do mistrzostw Polski w Poznaniu. Stoczył 13 walk, z czego 10 wygrał. – Artur to mały Tyson. Jest niesamowicie silny. Boksuje tak, jakby chciał podnieść przeciwnika i „urwać mu głowę”. Ciągle chce haki i sierpy. Dlatego ma ksywę Tasak – uśmiecha się ojciec.
Wojownicza mama
Żona i matka Anna Skorupa (54 lub 57 kg) zyskała przydomek Xena, bo jest tak wojownicza. Nigdy się nie poddaje, zawsze pozostaje w ringu do końca. Stoczyła 7 walk, wygrała 5. Na turnieju Boxing Day w Wodzisławiu zdobyła złoto. Taki sam krążek przywiozła z memoriału bokserskiego w Bielsku–Białej. Przygotowuje się do meczu bokserskiego Polska–Australia, który już 3 czerwca w Gliwicach.
Całus każdego dnia
Łączenie codziennych obowiązków i sportu nie jest dla rodziny łatwym zadaniem. Wymaga od nich dużo samozaparcia. – Najpierw szkoła albo praca. Wieczorem trening. Jeśli nie ma treningu, to biegamy. I tak przez pięć dni w tygodniu. W weekendy jeździmy na zawody lub sparingi – wyliczają.
Taki układ oznacza, że spędzają ze sobą bardzo dużo czasu. Nawet ich znajomi pytają, jak można tyle ze sobą wytrzymywać. – Tyle lat po ślubie, a ja kocham żonę tak, jakbym dopiero ją poznał. A chłopcy to dla mnie coś pięknego. Nie wyjdę do pracy, zanim każdego nie pocałuję w czoło – uśmiecha się tata. – A jak zapomni, to zawraca na schodach, ściąga buty i jednak całuje – dodaje mama.
Wołowina i warzywa
Anna Skorupa dba o przygotowanie posiłków dla całej sportowej rodziny. Dużo czyta na temat diety, jaką muszą stosować bokserzy. W menu dominują warzywa, owoce, ciemne pieczywo, ryż, kurczak, wołowina, jajka, twaróg. – Odpowiednia dieta i odżywki są bardzo ważne w naszym sporcie. Bez tego organizm nie zregeneruje się – podkreśla mama.
Wydatki i nadzieje
Rodzina nie ukrywa, że przydałoby jej się wsparcie sponsorów. Odżywki, które są niezbędne, pochłaniają mnóstwo pieniędzy. A w ich przypadku wszystko trzeba liczyć razy pięć. Dużo kosztują też stroje, w których chłopcy trenują poza salą, na przykład biegając. Do tego sprzęt i wizyty u lekarzy sportowych, jeśli przydarzy się jakaś kontuzja. Szukają też współpracy z profesjonalnym dietetykiem sportowym.
Chłopcy marzą o tym, by związać swoją przyszłość z boksem. Chcieliby zajmować się nim zawodowo. – Czasami wracam ze szkoły i widzę znajomych na ławce, z papierosem. Zastanawiam się wtedy, co byłoby z nami, gdyby rodzice nie pokazali nam drogi sportu i nie zarazili pasją do niego. Wiele im zawdzięczamy – podsumowuje Szymon Skorupa.
Magdalena Kulok