Włos od tragedii – dramatyczny pościg za złodziejem auta
Ukradł auto, uciekał przez wiele kilometrów, spowodował kolizję
MARKLOWICE, SKRZYSZÓW, WODZISŁAW ŚLĄSKI Marklowice, 30 czerwca, godziny popołudniowe. Piękna pogoda. W jednym ze sklepów właściciel leciwego opla astra widzi jak ktoś odjeżdża jego autem. Próbuje gonić delikwenta, ale oczywiście jest bez szans. Od razu dzwoni na policję. - Był tak zdenerwowany, że nie potrafił podać numeru rejestracyjnego własnego auta. Powiedział jedynie, że auto odjechało w kierunku Radlina albo Rybnika – mówią policjanci. Dyżurny policji od razu powiadomił wszystkie patrole. Okazało się, że złodziej próbował zmylić trop, bo choć oddalił się w kierunku Rybnika, to wkrótce auto podobne do opisywanego zauważył policyjny patrol na ul. Kubsza w Wodzisławiu Śl. Policjanci chcieli zatrzymać je do kontroli, ale kierowca nie reagował. Patrol włączył sygnały i ruszył za autem. To zamiast się zatrzymać, zaczęło uciekać. Stało się niemal pewne, że chodzi o skradziony w Marklowicach wóz. Goniący patrol wezwał posiłki. Pościg wkrótce przeniósł się do ościennych miejscowości. Kierowca na pełnej prędkości uciekał m.in. ul. Powstańców Śl. w Skrzyszowie.
Nie zwracał uwagi na innych
Było ok. godz. 16.00. Pełno ludzi na podwórkach i na ulicy, przez którą jak szalony gnał złodziej, nie bacząc na to, że może doprowadzić do tragedii. - Jechał chyba z 200 kilometrów na godzinę. W każdym razie bardzo szybko. Jakby w kogoś lub coś uderzył, to nie byłoby czego zbierać. Za nim gnały policyjne radiowozy - opowiadał nam jeden z świadków, mieszkaniec ul. Powstańców. Pościg przeniósł się na kręte i ciasne ulice Moszczenicy, sołectwa wchodzącego w skład Jastrzębia. Auto wpadło na wyremontowaną niedawno i gładką jak stół ul. Komuny Paryskiej. Ta krzyżuje się z ul. Ranoszka. To tu omal nie doszło do tragedii. Uciekający przed policją kierowca, wyjeżdżając z drogi podporządkowanej nie zawracał sobie głowy znakiem „stop”. W efekcie uderzył w prawidłowo jadącego chevroleta. Na cud zakrawa fakt, że nikomu nic się nie stało, więc policja sklasyfikowała później to zdarzenie jako kolizję.
Ucieczka na nogach
Wypadek nie zatrzymał złodzieja. Ten wyskoczył z unieruchomionego auta i zaczął uciekać na nogach. Ruszył między domy, za nim pobiegło kilku policjantów. - Akcja jak z amerykańskiego filmu. Chyba było tam z 6 aut policyjnych, w tym nieoznakowane. Policjanci w tym również po cywilnemu krzyczeli, gonili kogoś. Cała droga była zablokowana. Widziałam jak za chwilę prowadzili skutego mężczyznę. Musiał nieźle narozrabiać – opowiada nam świadek zdarzenia, która akurat wracała z pracy. Okazało się, że złodziej podczas pieszej ucieczki poturbował się na jednym ogrodzeń. - To 28-letni mieszkaniec Rybnika – mówi kom. Marta Pydych, rzecznik prasowy KPP w Wodzisławiu Śl. Rybniczanin podczas złodziejskiego rajdu miał towarzysza. Policjanci zatrzymali bowiem również 25-letniego mieszkańca Marklowic, który był pasażerem opla. - Ten został zatrzymany jeszcze w aucie – mówi kom. Pydych.
Kradzież i multum drogowych wykroczeń
Teraz o ich losie zadecyduje sąd. Za samą kradzież samochodu, wartego 4 tys. zł grozi mu kara do 5 lat więzienia. Ponadto sąd zajmie się również wykroczeniami drogowymi, które popełnił podczas ucieczki. Miejmy nadzieję, że wyrok będzie surowy. Ta sprawa mogła zakończyć się o wiele tragiczniej, niż tylko kolizją drogową i siniakami złodzieja.
(art)