Nie będzie chodnika, nie będzie ciężarówek
Na ulicy Kopernika odbyła się wizja lokalna, poświęcona kwestiom bezpieczeństwa, w której wzięli udział przedstawiciele Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu, Urzędu Gminy w Godowie, wodzisławskiej policji oraz mieszkańcy Godowa
GODÓW Wizja lokalna była pokłosiem protestów mieszkańców ulic: Nowej, Kopernika, Piaskowej, którzy zdecydowanie sprzeciwiają się temu, by pojawiły się tam ciężarowe kolosy, dowożące materiał, potrzebny według obecnego właściciela piaskowni jej do rekultywacji. Wizja miała dać odpowiedź czy możliwe jest poprawienie bezpieczeństwa na drodze dojazdowej do piaskowni.
Pamiętają jak było
Mieszkańcy tego rejonu Godowa mają fatalne doświadczenia z ciężarówkami. Pamiętają, jak przez wiele lat jeździły tu po piasek. – A wtedy były to o wiele mniejsze auta, niż obecne kolosy – przypomina Izabela Tomiczek, godowska radna, która jak sama mówi, wychowała się przy tej drodze. Mieszkańcy pamiętają jak kilka lat temu przez stosunkowo krótki czas, po tutejszy piasek przyjeżdżały duże ciężarówki, obsługujące budowę pobliskiej autostrady. – To był koszmar. Wszędzie pełno kurzu. A o tym, co się działo na drodze to szkoda gadać. Niekiedy jak wracałem z pracy, to nie mogłem dojechać do domu. Jedno auto wyjeżdżało, drugie wjeżdżało. Droga zatarasowana, a kierowcy ciężarówek niczym się nie przejmowali – wspomina jeden z mieszkańców osiedla przy piaskowni, z którym rozmawialiśmy jeszcze przed wizją.
Bez chodnika ani rusz
Największym problemem są wąskie drogi i brak chodników. Bo nawet tego na ul. Nowej nie można traktować jako pełnoprawnego chodnika, ze względu na jego niewystarczającą szerokość. – Zgodnie z przepisami chodnik powinien mieć 1,5 metra szerokości – przypomina Arkadiusz Łuszczak, naczelnik wydziały komunikacji i transportu wodzisławskiego starostwa, który brał udział w wizji. Z kolei na ul. Kopernika, która w dodatku jest dość wąska, chodnika w ogóle brakuje. I nikt z mieszkańców nie wyobraża sobie, jak mają poruszać się tędy piesi, zwłaszcza najmłodsi, kiedy puszczony zostanie tu ruch ciężarówek. Kwestię tę ucięli jednoznacznie włodarze gminy. – Zgoda na ruch ciężarówek zostanie wydana dopiero, wtedy kiedy zostanie tu wybudowany chodnik dla pieszych – powiedział Tomasz Kasperuk, zastępca wójta. A w nagraniu telewizyjnym kom. Marta Pydych, rzecznik prasowy wodzisławskiej policji powiedziała wprost, że ta droga nie nadaje się do tego, by poruszały się nią duże samochody ciężarowe. Problemem może być brak miejsca na budowę chodnika i konieczność pozyskania na ten cel części działek mieszkańców. Ci zwracali uwagę również na to, że przydałyby się fizyczne ograniczenia prędkości w postaci wysp, regulujących ruch lub progów, ustawionych w poprzek jezdni. Na wizji ustalono, że sami zaproponują ich lokalizację. Ponadto wprowadzone ma zostać ograniczenie prędkości do 30 km/h.
Gra na czas
Mieszkańcy i włodarze gminy podkreślają, że na ul. Kopernika należy poprawić bezpieczeństwo niezależnie od tego, czy dojdzie do rekultywacji piaskowni, czy nie. Mieszkańcy Godowa mają nadzieję, że nie dojdzie. Działania gminy i starostwa wydają się zmierzać do tego, by jak najdłużej odkładać w czasie rozpoczęcie rekultywacji i tym sposobem zmusić przedsiębiorcę z Gliwic do zmiany planów. Przypomnijmy, że w Godowie obawiają się, iż rekultywacja polegać będzie na zasypaniu piaskowani odpadami w ich opinii niebezpiecznymi dla środowiska i zdrowia okolicznych mieszkańców. Najwięcej obaw budzi pokopalniany kamień oraz pyły dymnicowe. Coraz głośniej w Godowie mówi się o tym, że za przedsiębiorcą z Gliwic stoi tak naprawdę inna firma, zajmująca się zagospodarowaniem i przetwarzaniem ubocznych produktów spalania z elektrowni i elektrociepłowni. Już raz były podejmowane próby, by składować w Godowie mieszaninę pyłów dymnicowych z piaskiem i cementem. Nie było na to zgody mieszkańców i włodarzy gminy. Obecny właściciel piaskowni na razie ma zgodę na wykorzystanie do rekultywacji ziemi, gruzu i innych odpadów obojętnych dla środowiska. I zmienioną decyzję starosty wodzisławskiego, który zdjął z niego obowiązek rekultywacji, przenosząc go na poprzedniego właściciela. Tego, który piaskownię wyeksploatował. Oba podmioty od decyzji starosty odwołały się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Wszyscy czekają więc na ruch SKO.
Artur Marcisz