Miasto nie pozwala handlować przy cmentarzach
Handlarze zniczami i kwiatami oburzeni na to, jak potraktowało ich miasto. – Zakazali nam handlu przy cmentarzach. W innych miastach urzędnicy potrafią podejść do tematu. W Rydułtowach jest bałagan – skarżą się. Czy słusznie?
RYDUŁTOWY W okresie poprzedzającym 1 listopada i w dzień samego święta przy cmentarzach kwitnie handel zniczy czy kwiatów. Handlarzom – co zrozumiałe, zależy na prowadzeniu sprzedaży w bezpośrednim sąsiedztwie cmentarzy. Dlatego zirytowała ich sytuacja, z którą zetknęli się w Rydułtowach.
Nie ma czytelnych zasad
– Każdego roku ustawialiśmy się na terenach miejskich przy cmentarzach w Rydułtowach. Uiszczaliśmy opłatę i handlowaliśmy. A w tym roku miasto zakazało handlu ze względu na „wzmożony ruch pieszy i kołowy”. Proszę nam pokazać cmentarz w Polsce, gdzie w okresie Wszystkich Świętych nie ma wzmożonego ruchu. Tylko że inne miasta potrafią jakoś logicznie podjeść do tematu. Na przykład w Radlinie wszystko ma ręce i nogi. W Rydułtowach się nie da – bulwersują się sprzedawcy. Najbardziej boli ich to, że brakuje czytelnych zasad co do handlu w okresie Wszystkich Świętych.
Handlarze przyznają, że już w ubiegłym roku były problemy. – Zapłaciliśmy opłatę targową, ale i tak co chwile były wizyty policji i straży miejskiej. Od policji usłyszeliśmy, że najlepiej, jakbyśmy następnym razem załatwili sobie zgodę z urzędu miasta na handel – mówią sprzedawcy. Jeden z handlarzy o taką zgodę wystąpił. Spotkał się z odnową. – No więc zwróciłem się do powiatu o możliwość handlu na ich terenie. Zgodę dostałem – podkreśla.
Handlowali na terenie probostwa
Tym razem w dniu Wszystkich Świętych handlujący przy cmentarzach w Rydułtowach, byli usuwani z terenów miejskich. Musieli się przenieść na tereny inne niż należące do miasta. Oczywiście tylko, jeśli właściciel nie miał nic przeciwko. – Przy cmentarzu na rynku skorzystaliśmy z terenów należących do probostwa. A przy cmentarzu na Orłowcu też do terenów innych niż miejskie. Nie rozumiemy, dlaczego Rydułtowy tak do tego podchodzą – denerwują się handlarze.
Były skargi mieszkańców
Miasto tłumaczy, że jeśli ktoś chce handlować na terenie należącym do miasta, to powinien wystąpić o zgodę. Do każdego wniosku miasto podchodzi indywidualnie. Sprawdza, czy handel w danym miejscu stwarza zagrożenie, czy nie. Jeśli powoduje zagrożenie, to decyzja jest odmowna. Takie podejście jest spowodowane tym, że w ubiegłych latach mieszkańcy skarżyli się na utrudnienia w ruchu, spowodowane handlem na miejskich zieleńcach czy chodnikach. Na przykład stragany były rozstawione na trawie, a kupujący ustawiali się tak, że zajmowali część ulicy i tamowali ruch. To powodowało zagrożenie.
W Radlinie są paliki i mapki
Handlowcy mówią, że z zupełnie innym podejściem spotkali się w na przykład w Radlinie. – Tam urzędnicy miejscy nawet wbijają paliki, żeby sprzedawca wiedział, w którym miejscu może się ustawić – chwalą zasady. Zapytaliśmy, jaka jest procedura handlu w Radlinie w okresie Wszystkich Świętych. Okazuje się, że sprzedawcy zgłaszają się do Urzędu Miasta w Radlinie nie wcześniej, niż trzy miesiące przed świętem. – Uporządkowaliśmy tę procedurę zarządzeniem tak, aby uniknąć bałaganu. Od 1 sierpnia przychodzą więc przedsiębiorcy po to, by zarezerwować potrzebną powierzchnię i złożyć odpowiedni wniosek. Pracownice Referatu Gospodarki Nieruchomościami Rolnictwa i Leśnictwa zaznaczają na specjalnej mapce, gdzie który handlarz będzie ustawiał swój stragan. Od połowy października następuje podpisywanie umów na dzierżawę gruntu. Przed samym świętem w terenie pojawiają się oznaczenia z „palikami” według mapy sporządzanej wraz z zainteresowanymi dzierżawą – informuje Marek Gajda, rzecznik Urzędu Miasta w Radlinie.
(mak)