Lokatorze spółdzielni Orłowiec – masz problem? Od razu dzwoń do prezesa.
OLZA Jarosław Szymura był jednym z lokatorów familoka, który pod koniec sierpnia uległ spaleniu. Otrzymał od spółdzielni mieszkanie zastępcze w innym familoku na tym samym osiedlu w Olzie. Tyle że od trzech miesięcy nie może doprosić się by administrator budynku – Spółdzielnia Mieszkaniowa Orłowiec – wymienił okno, w którym zamiast szyby jest dykta i... folia. – Nadchodzi zima, jak mam tu mieszkać? – pyta Szymura, który poprosił nas o interwencję.
Mężczyzna pokazuje mieszkanie. To kawalerka na parterze, nieco ponad 20 m kwadratowych, w kiepskim stanie. Wszędzie porozstawiane materiały potrzebne do remontu m.in. płyty kartonowo–gipsowe, które trafią na ściany i sufit. I dwa problemy. Nieszczelne okno i sporej wielkości dziura w drewnianej podłodze. – Interweniowałem kilka razy w zarządzie osiedla w Raciborzu. Bez skutku. A dziura i fatalne okno sprawiają, że nie mogę rozpocząć remontu mieszkania. Kupiłem potrzebne materiały, chcę mieszkanie wyremontować, ale muszę czekać, aż spółdzielnia wymieni to okno i naprawi podłogę – pokazuje nasz rozmówca. Na razie musi mieszkać u znajomych. Mężczyzna zapewnia, że nie ma zaległości względem spółdzielni, a czynsz opłacony jest z nadwyżką do stycznia. – Czynsz wynosi 150 zł, tylko ciekawe za co, skoro nie można tu zamieszkać – nie kryje zdenerwowania mężczyzna.
O sprawę zapytaliśmy prezesa SM Orłowiec Mariusza Ganitę. Ten mocno zirytowany odparł, że taka sytuacja nie mogła mieć miejsca, bo wszyscy pogorzelcy otrzymali mieszkania, gotowe do zamieszkania. – A jeśli ten pan ma problem z oknem, to czemu nie informuje o tym spółdzielni, tylko dzwoni gdzie indziej? – dziwi się Ganita. Tłumaczymy, że mężczyzna kontaktował się z zarządem osiedla w Raciborzu. – Miał zadzwonić do mnie – odpowiada krótko Ganita.
Z prezesem spółdzielni rozmawialiśmy dwa tygodnie temu. W środę 7 grudnia okno w mieszkaniu nadal było niewymienione.
(art)