O kobiecie, która żyła dla innych
Wspomnienie na Dzień Kobiet. Władysław Szymura o swojej teściowej Franciszce Meisel.
Żyła w cieniu swojego męża Wilhelma, jednego z najdłużej żyjących mieszkańców naszej śląskiej ziemi. O nim wszyscy przecież pisali, gdyż dożył prawie 106 lat. O niej nie pisał nikt, a była przecież częścią jego życia. Urodziła ośmioro dzieci, co jak wiadomo, dla kobiety nie jest sprawą łatwą i prostą, mając na uwadze własne zdrowie i zapewnienie im przyszłości. Jej fotografia z lat młodości zdobi ścianę w moim domu. Poznałem ją pół wieku temu, w jej rodzinnym domu w Turzy Śl. Do dziś pamiętam uśmiechniętą twarz i serdeczne przyjęcie kobiety, która miała w przyszłości zostać moją teściową. Od tej chwili moje życie było związane również z nią. Zabrałem jej ukochane dziecko – Tereskę – z rodzinnego gniazda. Nie dowiem się już nigdy, co ona wtedy myślała, jak każda matka z troską o przyszłość swojego dziecka.
Przez wiele lat miałem możliwość obserwacji jej życia. A nie było ono łatwe. Obowiązki w piekarni, którą prowadził jej mąż Wilhelm, a potem praca w gospodarstwie i to nie małym, praca w polu, no i opieka nad sporą gromadką swoich dzieci. Patrzyłem na jej spracowane dłonie i myślałem ile one codziennie musiały przygotować posiłków, ile wyprać i wyprasować bielizny, ile zacerować dziur w ubraniach. Nikt nie liczył nieprzespanych nocy przy jej ukochanych dzieciach. Była w cieniu wszystkich i wszystkiego, co ją otaczało. Potrafiła pomagać jeszcze innym, szczególnie biednym dzieciom, które pojawiały się w piekarni po świeżo upieczone bułki z pobliskiej szkoły. Pomagała w czasie okupacji, narażając swoje życie oraz swoją rodzinę na wielkie niebezpieczeństwo. Rodziny, które znajdowały się w gorzyckim podobozie oświęcimskim, obdarowywała czym tylko mogła, a szczególnie tym, co w tym czasie było najcenniejsze – chlebem. Nigdy nie zabiegała o jakiekolwiek pochwały, które jej się należały, a o których niejednokrotnie zapominaliśmy. A ona dla wszystkich miała czas, była dla nas wszystkich kochaną mamą i babcią.
Brakowało Ci czasu dla siebie, bo Twój czas wolny poświęcałaś innym. Nie zdążyliśmy Ci podziękować za wszystko, co dla nas uczyniłaś, a było tego tak wiele, że trudno dziś wszystko wymienić. Od 31 lat żyjesz ciągle w naszej pamięci, żyjesz wśród swoich ukochanych dzieci, wnuków, prawnuków. Wiemy, że patrzysz na nas tam z góry i pomagasz nam tak, jak pomagałaś za Twojego ziemskiego życia. Nasza kochana mama, babcia, odeszła od nas mając 70 lat. Jakże wymowna są słowa hiszpańskiego przysłowia: „Umarli otwierają oczy żywym”.
Zięć Władek