Wojna wojnie – praca dyplomowa Marka Gerle na murach skateparku
Przechodząc przez skatepark w Wodzisławiu zauważyłam nietypowe malunki na ścianie. Przedstawiały one walczących żołnierzy, była też postać Jezusa. Zaczęłam się zastanawiać co artysta miał na myśli, dlaczego wybrał akurat to miejsce i dlaczego takie postacie? Autorem nietypowego projektu okazał się być uczeń Liceum Plastycznego, Marek Gerle. Projekt noszący tytuł „Wojna wojnie” jest jego pracą dyplomową. Z Markiem rozmawiała Agnieszka Koszmider.
– Skąd pomysł na tak nietypową pracę dyplomową?
– To po prostu część mnie i mojego myślenia. Jestem przeciwnikiem jakichkolwiek wojen czy to religijnych, finansowych lub zwyczajnie związanych z zapędami do powiększenia terytorium państwa. To taki mój manifest pokojowy. Uczymy ludzi, że nie jest chwałą iść na wojnę, a bohaterami nie są ludzie którzy walczą, tylko ci którzy potrafią zapobiegać rozlewowi krwi. Dlatego mały chłopiec wyraża sprzeciw strzelając sercami, a żołnierze jako personifikacja zła, że swoimi karabinami ulegają sile płynącej z serca kochającego i pragnące pokoju. Jezus z kolei trzymający na rękach dziecko ma trafić do ludzi, z których wylewa się jad w kierunku emigrantów. Ci ludzie uciekają przed wojną, cierpieniem. Szukają lepszego i przede wszystkim bezpiecznego miejsca dla siebie i rodzin. Chrześcijanie z kolei według zasad wiary są zobowiązani do pomocy potrzebującym niezależnie od ich koloru skóry czy wyznania – i tu doskonałym przykładem jest przypowieść o miłosiernym samarytaninie, który pomógł człowiekowi którego powinien nienawidzić. Niestety z moich obserwacji wynika, że w Polsce kiepsko jest z biblijną miłością bliźniego stąd też pomysł aby postacią Jezusa zwrócić uwagę na zaistniały problem. Ostatni mural z dziewczynką ma po prostu pokazać, że wojna jest zwyczajnie zła i nie przynosi żadnych korzyści. Dzieci są w szkołach uczone o patriotyzmie i o tym jak to jest bohatersko ginąć na wojnie, a jednak gdy czyjś ojciec na takiej wojnie polegnie to nagle rzeczywistość już nie jest taka czarno-biała i zaczynamy dostrzegać, że to przecież jest niepotrzebne, że żyć można na całej planecie i każdemu starczy miejsca, a ojca zastąpić się nie da. Wojna zawsze będzie przynosić ze sobą tylko cierpienie i absolutnie żadnych korzyści.
– Dlaczego twój projekt powstał akurat na murach skateparku w Wodzisławiu?
– Co do miejsca muralu to najważniejsze było dla mnie żeby zobaczyła go jak największa ilość ludzi bo jest to sztuka dla nich, nie dla mnie. Na początku miałem w zamyśle zrobić to w technice tzw. Cellograffiti czyli muralu na ścianie stworzonej z folii owiniętej wokół 2 słupów albo drzew. Finalnie jednak wicedyrektor mojego Liceum Plastycznego, pani Renata Szymanek powiedziała mi, że rozmawiała z ludźmi w urzędzie i jest możliwość podjęcia współpracy i w grę wchodziła ściana na Trzech Wzgórzach co dla mnie było idealnym rozwiązaniem bo mogłem zrobić tradycyjny mural i to w bardzo uczęszczanym przez ludzi miejscu. A i sam mural jest moją pracą dyplomową na zakończenie plastyka.
– To twoja pierwsza przygoda z graffiti?
– Nie. Malowałem kiedyś na rodzinnym graffiti jam pt. Budzimy empatię w Wodzisławiu i na graffiti jam w Poznaniu. A tak to tylko znajomym w domach.
– Jak opinia publiczna odbiera twoje dzieła?
– Z tego co mi mówiono to się podobało. Mural w Poznaniu nawet bardzo, a znajomi jak zawsze – słodzili – ale taka chyba kolej rzeczy w gronie przyjaciół.
– Co było tematem twojej poznańskiej pracy?
– To była dość specyficzna praca o tematyce anarchistycznej.
– Wybrałeś naukę w Liceum Plastycznym, która obecnie powoli dobiega końca. Rozumiem, że decyzja sprzed kilku lat była w pełni świadomym wyborem. Mam rację?
– Oczywiście! To była w pełni zamierzona decyzja. Street art to moja pasja od wczesnych lat w podstawówce, a liceum dało mi możliwość doskonalenia warsztatu.
– Czy twoja przyszłość będzie zatem związana ze sztuką? Co planujesz po zakończeniu liceum?
– Chciałbym zajmować się tym co kocham, ale czas zweryfikuje co będę robił. Po liceum zamierzam iść na studia i spróbuję dostać się do Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Hadze w Holandii. To moje marzenie, które mam nadzieję się spełni. Życie różnie się toczy i czasami trzeba podejmować niekoniecznie korzystne decyzje. Co nie znaczy, że musimy rezygnować z marzeń. Jak mówią – co się odwlecze to nie uciecze.
tekst Agnieszka Koszmider
fot. Agnieszka Kozielska / Gazeta Wodzisławska, Agnieszka Koszmider