Duży kaliber: Tragiczny wypadek w środku dnia
Kolejna tragedia z udziałem motocyklisty na drogach naszego powiatu. Tym razem zginął 23-letni mieszkaniec Połomi. Może warto przy tej dramatycznej okazji po raz kolejny przypomnieć, że na drodze publicznej trzeba zachować ogromną uwagę i skupienie. Jak również to, że droga publiczna to nie tor wyścigowy, tylko przestrzeń, którą codziennie poruszają się różni kierowcy – lepsi i gorsi, mniej i bardziej sprawni. Gdzie mały błąd może kosztować zbyt wiele.
MARKLOWICE 12 lipca przed godziną 13.00 wodzisławskie służby ratunkowe otrzymały zgłoszenie o wypadku drogowym na ul. Szymanowskiego w Marklowicach. Kierujący motocyklem aprilia 23-letni mieszkaniec Połomi uderzył w bok volkswagena lupo. Uderzenie było na tyle silne, że kask młodego motocyklisty dosłownie rozpadł się na kawałki. 23–latek doznał bardzo poważnych obrażeń. Aby go ratować, poderwano w powietrze śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w Gliwicach. Maszynę zawrócono podczas lotu. Obrażenia były tak poważne, że obecny na miejscu lekarz pogotowia, mimo dramatycznych prób ratowania, musiał stwierdzić zgon młodego motocyklisty.
Za wcześnie by mówić o winie
Kto zawinił? Na razie nie wiadomo. – Wyjaśniamy dokładny przebieg, przyczyny i okoliczności tego wypadku. Na razie za wcześnie mówić o winie, to wyjaśni dopiero prowadzone postępowanie – mówi nam komisarz Marta Pydych, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śl. Jak wstępnie ustalono, 23-latek jechał od strony wodzisławskiego Grodziska. W tym samym czasie przeciwnym pasem, od strony Połomi jechała volkswagenem lupo listonoszka. Kobieta chciała skręcić w lewo, na teren jednej z posesji. Podczas tego manewru motocykl uderzył w prawy bok osobówki. Listonoszka może mówić o prawdziwym szczęściu. Uderzenie motocykla było na tyle silne, że dosłownie zmiotło samochód z jezdni pod płot jednej z posesji.
Do wypadku doszło tuż przy granicy Marklowic z wodzisławskim Grodziskiem. Droga przez przez las znajduje się w fatalnym stanie. Trudno wyobrazić sobie by na motorze można po niej szybko jechać. Ale za lasem, stan jezdni jest nieco lepszy. Prosty odcinek przechodzi w wydłużony prawy zakręt, a następnie jezdnia zakręca w przeciwnym kierunku. Do zderzenia pojazdów doszło tuż za tym drugim zakrętem. W tym miejscu na jezdni widać kilkumetrowy ślad po hamowaniu.
Czas dla biegłego sądowego
Zgodnie z przepisami prawa o ruchu drogowym, kierująca volkswagenem chcąc skręcić w lewo, powinna się upewnić czy na przeciwnym pasie nie porusza się inny pojazd. W takim przypadku musiałaby ustąpić pierwszeństwa. Nie wiadomo jednak czy motocyklista nie poruszał się z nadmierną prędkością. Kobieta miała prawo zacząć wykonywanie manewru skrętu, jeśli motocyklisty nie było jeszcze w zasięgu jej wzroku. Wszystko wyliczy biegły sądowy, który z własnym sprzętem przyjechał na miejsce wypadku. Jak się dowiedzieliśmy, z uszkodzeń na pojazdach można wyliczyć, z jaką prędkością poruszał się dany pojazd. Pod uwagę bierze się między innymi stopień deformacji, drogę hamowania i inne czynniki.
„Silnik aż wył”
– Słyszeliśmy ryk silnika motocykla już pod lasem, skąd nadjeżdżał, a potem wielki huk – mówią mieszkańcy ul. Szymanowskiego. – On na pewno jechał bardzo szybko, sądząc po odkręconym gazie. Silnik aż wył. Dobrze, że uderzył od strony pasażera, bo ta biedna kobieta też by zginęła – mówili okoliczni mieszkańcy. Ul. Szymanowskiego była nieprzejezdna przez prawie dwie godziny. Powiadomiono prokuratora, który zarządził sekcję zwłok ofiary. Kierująca volkswagenem była trzeźwa.
„Ja cię nazywam pasją...”
Zmarły to Mateusz M. Niedawno, bo pod koniec czerwca obchodził 23. urodziny. Osoby, które go znają, twierdzą, że jednoślady były jego pasją od dzieciństwa. – Od małego jeździł na motorynkach i skuterach – mówi nam jedna ze znających go dobrze osób. Jak dodaje, nie było widać, żeby na swoim motorze szalał. – To był spokojny, bardzo wyważony chłopak, grzeczny. Właśnie że spokojnie jeździł na tym swoim motorze – mówi nasz rozmówca. Jego rówieśnicy z Połomi dobrze go znali. Znali też jego motor. – To była piekielnie mocna maszyna. Miała silnik o pojemności ponad 1 litra – mówi nam jeden z nich. W profilu społecznościowym ofiary wypadku można znaleźć zdjęcie tego motoru, datowane na 30 kwietnia. I podpis pod zdjęciem: „Ja cię nazywam pasją, a oni motocyklem”.
Adrian Czarnota, Artur Marcisz