Na wstępie
Magdalena Kulok, dziennikarka Nowin Wodzisławskich.
Wicedyrektor szpitala w Wodzisławiu i Rydułtowach Wojciech Olszówka ma do nas pretensje. Wypowiedział je publicznie. Zrobił to na sesji rady miasta w Rydułtowach, gdy jeden z radnych pytał go o artykuł, w którym opisujemy, że pielęgniarki czują się gnębione przez wicedyrektor Małgorzatę Żebrak, a także że jedna z pielęgniarek oskarżyła ową panią wicedyrektor o naruszenie nietykalności cielesnej. Pan dyrektor Olszówka skwitował nasz artykuł tak: „Pisząc tego typu materiały, dobrze by było wysłuchać dwóch stron. Jednej i drugiej strony”.
Z tego wynika, że nasz artykuł nie wciągnął pana wicedyrektora na tyle, by doczytał go do końca. Albo być może zrobił to pobieżnie i pominął wątek „drugiej strony”. Nic nie szkodzi. My panu wicedyrektorowi przypominamy, że w artykule było wprost napisane, że umówiliśmy się z panią wicedyrektor na spotkanie, ale je odwołała. Do rzecznika prasowego szpitala też pisaliśmy, żeby odniósł się do zarzutów. Jego odpowiedzi są w tekście. Jeśli pana wicedyrektora nie satysfakcjonują odpowiedzi rzecznika, to przyznajemy mu pełną rację. Nas często też nie satysfakcjonują - czasem nawet zaskakują.
Teraz puenta. Dziennikarze - drążąc tematy dotyczące szpitala - nie robią tego po to, by zaspokoić swoją ciekawość. Jeśli pojawia się problem - a niewątpliwie zarzuty dotyczące mobbingu czy szarpaniny nim są - to jako dziennikarze nie możemy go pominąć. Tym bardziej, gdy pracownicy zgłaszają, że dzieje im się krzywda, a kierownictwo szpitala nie reaguje. Sęk w tym, że szpital w kontakcie z dziennikarzami - czyli tak właściwie z mieszkańcami - postępuje tak, jakby problemu nie było. Uważam, że na swoją szkodę.