Na wstępie Magdalena Kulok Dziennikarka Nowin Wodzisławskich
Na wstępie Magdalena Kulok Dziennikarka Nowin Wodzisławskich
Mieszkańcy naszego regionu są przyzwyczajeni do wstrząsów. Ale do takiej ich siły i częstotliwości jak to ma miejsce ostatnio - niekoniecznie.
Jeszcze kilka lat temu gromy spadały głównie na rydułtowską kopalnię. Mieszkańcy skarżyli się na pękające ściany, spadające ze ścian obrazy, tłukące się szklanki. W pewnym momencie było tak źle, że ówczesny dyrektor kopalni poprosił księży, by z kościelnej ambony odczytali oświadczenie, że wstrząsy nie zagrażają bezpieczeństwu mieszkańców. Szkody górnicze w tamtym rejonie występują nadal, ale teraz na ustach wszystkich jest kopalnia Marcel. Trzy silne wstrząsy, które w ciągu ostatniego miesiąca mocno odczuli mieszkańcy całego regionu, budzą niepokój. Specjaliści uspokajają, że wszystko jest pod kontrolą, że energia wstrząsów jest taka, jak wcześniej prognozowano.
Do mieszkańców Rydułtów, Radlina czy Marklowic, którzy od lat zmagają się ze szkodliwą działalnością jednej czy drugiej kopalni, takie słowa nie zawsze przemawiają. Przemawia głównie pomoc w likwidacji ewentualnych szkód górniczych. Dlatego niezrozumiałe jest dla mnie, że czasami dochodzi do sytuacji, kiedy zakłady górnicze bez słowa wyjaśnienia nie dotrzymują obietnic co do terminu likwidacji szkód. Sztandarowym przykładem jest ważne skrzyżowanie w Rydułtowach. Chodzi o przecięcie ulic Raciborskiej i Mickiewicza. Jezdnia mocno popękała przez fedrunek, powstał uskok. Najpierw obiecywano, że naprawa zostanie wykonana do końca lipca ubiegłego roku. Później, że roboty powinny zostać zakończone do końca ubiegłego roku. Niestety, nadal nic się nie dzieje. A takie obiecanki bez pokrycia mogą rzutować na zaufanie.