Oblali test, bo na wezwanie zgłosił się jeden strażak
Ponad pół roku temu marklowicka OSP oblała test z gotowości operacyjnej. Na wezwanie syreny alarmowej odpowiedział tylko jeden strażak. - Aż dotąd nikt sprawy nawet nie tknął i teraz wypadła ona jak trup z szafy - komentuje radny, który sprawę nagłośnił. Strażacy-ochotnicy tłumaczą, że OSP nie jest zawodową jednostką. Nikt nie siedzi pod drzwiami strażnicy i nie czeka na wezwanie.
MARKLOWICE 27 czerwca o godz. 16.10 Komendant Powiatowy Straży Pożarnej w Wodzisławiu Śl. przeprowadził inspekcję gotowości operacyjnej marklowickiej OSP pod względem przygotowania do działań ratowniczych. Inspekcja była specyficzna – bo niezapowiedziana. Niestety, podczas 15-minutowego alarmu do marklowickiej jednostki przybył tylko jeden ochotnik. Z tego powodu OSP nie skompletowała obsady do samodzielnych działań ratowniczo-gaśniczych (wymaganie jest pojawienie się min. czterech strażaków). OSP otrzymała z inspekcji ocenę negatywną. O wynikach kontroli komendant wodzisławskiej PSP poinformował marklowicki urząd gminy pisemnie na początku lipca.
Wynik inspekcji wypadł jak „trup z szafy”
W styczniu radni z komisji rewizyjnej kontrolowali marklowicką jednostkę pod względem wykorzystania środków gminnych i przy okazji zauważyli pismo z negatywną oceną inspekcji. Jeden z członków komisji, radny Tomasz Kubala, upublicznił pismo w internecie. - Sprawa by na pewno inaczej wyglądała, gdyby w lipcu ktoś na to pismo zareagował. Wyjaśnił, przeprosił, przedstawił działania, żeby się sytuacja nie powtórzyła. Przecież każdemu może się przytrafić wpadka - komentuje zbulwersowany sytuacją radny. Dodaje, że sprawa miałaby zapełnienie inny wydźwięk, gdyby po kontroli odbyła się jakakolwiek dyskusja. - Aż dotąd nikt sprawy nawet nie tknął i teraz wypadła ona jak trup z szafy - mówi Kubala.
Pod zamieszczonym w Internecie pismem rozgorzała gorąca dyskusja. W większości przypadków internauci stanęli w obronie ochotników. Wskazując, że strażacy z OSP odbywają służbę społeczną, a nie zawodową. A zamieszczone pismo godzi w dobre imię ochotników. - Ochotnicza Straż Pożarna nie jest zawodową jednostką. Nikt nie siedzi pod drzwiami strażnicy i nie czeka na wezwanie. Ochotnicy mają rodziny, a co najważniejsze, każdy z czynnych druhów pracuje. Więc nie zawsze jednostka może pomóc mieszkańcom. Ale każdy jak tylko może bez zastanowienia rzuca wszystko i przebiega do remizy, kiedy słyszy wezwanie syreny. Aby Wam drodzy mieszkańcy Marklowic pomóc w trudnych chwilach. W chwilach, których nikt nie chciałby się znaleźć - napisał zdegustowany całą sytuacją internauta Damian.
Wójt wiedział i nie powiedział?
O sprawie dyskutowano również podczas styczniowych łączonych komisji. Tomasz Kubala pytał Tadeusza Chrószcza, wójta gminy, czy wiedział o ocenie inspekcji. A jeżeli tak, dlaczego nie powiadomił o tym radę. Wójt potwierdził, że o istnieniu dokumentu wiedział. Radny nie krył zaskoczenia, że nikt o inspekcji i negatywnym wyniku nie wspomniał wcześniej, nawet podczas wrześniowej sesji rady, która była poświęcona bezpieczeństwu. A był na niej obecny Piotr Skupień, prezes OSP Marklowice.
Zapytaliśmy wójta gminy, dlaczego, choć o dokumencie wiedział, nie poinformował o nim radnych. - To pismo ma wyłącznie charakter informacyjny i nie jest wnioskiem powodującym podjęcie przeze mnie żadnych działań wobec zarządu marklowickiego OSP - tłumaczy Tadeusz Chrószcz. Dodaje, że ani on, ani rada gminy nie ma żadnych kompetencji nadzorczych wobec jednostki w zakresie ich gotowości bojowej. - Zadaniem samorządu jest zapewnienie strażakom wystarczających środków materialnych na wyposażenie, utrzymanie, wyszkolenie, zapewnienie gotowości bojowej. W związku z tym, że kontrola nie dotyczyła realizacji zadań gminy w zakresie ochrony przeciwpożarowej, podejmowanie jakichkolwiek działań nie leżało po mojej stronie. Wobec tego informowanie o wynikach kontroli innych podmiotów również nie było konieczne - kwituje Chrószcz.
Bo OSP to nie PSP
Marklowicka jednostka w 2017 r. była wzywana do akcji 37 razy i za każdym razem wyruszała w pełnej gotowości. Ma również odpowiednie przeszkolenie i wyposażenie.
Piotr Nowak, naczelnik OSP Marklowice, zarazem strażak zawodowy w JRG Rydułtowy tłumaczy, że marklowicka jednostka działa bardzo dobrze. - Tylko tacy ludzie, którzy nie mają zielonego pojęcia o OSP, mogą komentować jakiś kawałek papieru. OSP to nie „państwówka”, swoją służbę wykonujemy w czynie społecznym. Wychodzi na to, że strażacy-ochotnicy nie mogą mieć życia prywatnego. Mają siedzieć w remizie, nie chodzić do pracy, nie mogą wyjeżdżać na wakacje, wczasy czy szkolenia - komentuje.
20 grudnia komendant wodzisławskiej PSP dokonał powtórnej inspekcji gotowości bojowej OSP Marklowice. Tym razem strażacy spisali się na ocenę bardzo dobrą. (juk)