Myśleli, że to flaga nazistowska. Okazało się, że kibicowska
– Zamiast dostrzegać główną misję turnieju Remi Cup i pozytywnych inicjatyw związanych z imprezą, szuka się taniej sensacji – mówią oburzeni sytuacją organizatorzy turnieju Remi Cup.
RADLIN 27 stycznia w Radlinie odbyła się XX edycja turnieju im. Remigiusza Thiema. Jak podkreślają jego organizatorzy, jest to prawdopodobnie najdłużej organizowany turniej kibicowski w Europie. Samo wydarzenie wpisało się na dobre w kalendarium imprez sportowych Radlina, jak i fanów „Niebieskich” na całym Śląsku. - Remi Cup to nie tylko zmagania sportowe, ale może i przede wszystkim przyjacielskie spotkania. Podczas tegorocznej edycji turnieju zjawili się kibice niemal z całego kraju oraz z wielu państw europejskich, jak np. Hiszpanii, Rosji, Słowacji, Niemiec czy Czech - mówi Damian, jeden z kibiców Ruchu Chorzów i organizatorów Remi Cup.
Zapewne kolejna edycja turnieju nie wzbudziłaby aż tylu emocji i kontrowersji, gdyby nie wyczulenie mieszkańców regionu na symbole propagujące idee totalitarne. Nasilone szczególnie po ostatnich wydarzeniach, podczas których grupa osób świętowała urodziny Adolfa Hitlera w Wodzisławiu Śl. W trakcie radlińskiego turnieju uczestnicy imprezy dopatrzyli się na jednej z flag symbolu dywizji „SS Totenkopf”.
Szukanie taniej sensacji?
O skomentowanie sprawy poprosiliśmy organizatorów imprezy. - Dla nas to kłamstwa, pomówienia i nie zamierzamy się do sprawy odnosić. Zamiast dostrzegać główną misję turnieju Remi Cup i pozytywnych inicjatyw związanych z imprezą, szuka się taniej sensacji. Jesteśmy zażenowani tą sytuacją, która przypomina polowania na czarownice - podkreślają kibice Ruchu Chorzów. Dodają, że turniej zawsze był wydarzeniem o charakterze przyjacielskim. - Turniej kibiców Ruchu Chorzów im. Remigiusza Thiema Remi Cup jest wzorcowym przykładem na przełamywanie krzywdzących stereotypów dotyczących kibiców, jak również doskonałym przykład na harmonijną współpracę miejscowego społeczeństwa - mówią. Przypominają, że niejednokrotnie w wydarzeniu brali udział również działacze, prezesi chorzowskiego Ruchu, a także legendy polskiej piłki nożnej, jak np. śp. Gerard Cieślik. - Dzięki swojej postawie zawsze był postacią godną do naśladowania dla piłkarzy, sportowców, czy młodzieży i dzieci - podkreślają.
Niejednoznaczny symbol
Podczas otwarcia imprezy na hali MOSIR-u obecna była burmistrz Radlina Barbara Magiera, która witała kibiców oraz przybyłą na to spotkanie drużynę Ruchu Chorzów wraz ze sztabem szkoleniowym. - Podczas obecności burmistrz nie dopatrzono się niepokojących symboli na sali ani żadnych innych kontrowersyjnych treści - podkreśla Marek Gajda z radlińskiego urzędu. Dodaje, że z późniejszych informacji magistrat dowiedział się, że wśród banerów znalazła się również flaga kibiców hiszpańskiego klubu Atletico Madryt z napisem „Frente Atletico Utras” (w tłumaczeniu na język polski: „Naprzód kibice Atletico”). Pośrodku baneru umieszczono symbol trupiej czaszki, który jednemu z mieszkańców przypominała „totenkopf” z nazistowskiego munduru. - Obydwa symbole, choć podobne, różnią się wieloma elementami graficznymi. Nie czujemy się władni w kwestii oceny, czy ten symbol faktycznie propaguje totalitaryzm, czy po prostu budzi różne skojarzenia - wyjaśnia Marek Gajda.
Urząd podkreśla, że turniej od dwudziestu lat był przede wszystkim formą sportowej rywalizacji pomiędzy poszczególnymi klubami kibiców. - Błędem jest przypisywanie jej charakteru ekstremistycznego - dodaje. Władze Radlina jak najbardziej potępiają treści neonazistowskie. - Miasto zostało w sposób bardzo bolesny doświadczone w czasie II wojny światowej, o czym przypominamy, edukując młode pokolenia radlinian. Uważamy, iż naszą powinnością jest przede wszystkim edukować, popularyzować wiedzę o tragizmie II wojny światowej, tak aby w przyszłości nie dochodziło do żadnych niepokojących zdarzeń - puentuje Gajda. (juk)