Od brudnopisu studenta do gabinetu burmistrza
Pracę w rydułtowskim urzędzie miasta zaczynał jeszcze na studiach. I to od zastępstwa. Miał być „na chwilę”, a pracuje już 13 lat. Z tą różnicą, że urzędowe biurko w pokoju na parterze zamienił na gabinet burmistrza. Spotkaliśmy się z Marcinem Połomskim - nowym burmistrzem Rydułtów, żeby porozmawiać o początkach pracy w urzędzie, jego pomysłach na rozwój miasta i największych problemach Rydułtów.
– Do niedawna był to gabinet burmistrz Kornelii Newy, teraz jest to gabinet burmistrza Marcina Połomskiego. Rozglądam się dookoła, żeby sprawdzić, czy są jakieś zmiany...
– Pierwsza zmiana dotyczy owalnego stołu. Wcześniej stykał się on z biurkiem burmistrza. Teraz został ustawiony w centralnym punkcie gabinetu. W czasie rozmów z mieszkańcami lub w czasie narad z pracownikami zasiadamy przy jednym stole. Po partnersku. Wychodzę z założenia, że tak łatwiej prowadzić dialog.
– A jak zareagowali bliscy na fakt, że został pan burmistrzem?
– Moi najbliżsi - żona, mama i brat - na pewno ucieszyli się. I gratulowali. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że przede mną ogromne wyzwanie. Wygrana w pierwszej turze pokazuje, że zdobyłem zaufanie publiczne, a z tym wiąże się wielka odpowiedzialność. Jest to odpowiedzialność przed mieszkańcami. Zawsze wychodziłem z założenia, że praca w urzędzie to jest służba dla mieszkańców. I przy tym pozostanę.
– A tak na marginesie - chciał pan pracować jako urzędnik?
– Nigdy nie planowałem. Marzyłem o tym by podróżować po świecie i zajmować się planowaniem obiektów budowlanych. Ale jeszcze w czasie studiów mój kolega, który pracował w rydułtowskim urzędzie, zapytał czy podejmę się pracy na zastępstwo. Potrzebowali kogoś do ówczesnego referatu architektury. Stwierdziłem, że nie ma problemu. Przyda się każdy grosz, żeby było na dojazdy na studia. A tym bardziej, że ta praca miała ścisły związek z moim kierunkiem studiów.
– W urzędzie przyjęli z otwartymi ramionami?
– Pamiętam rozmowę kwalifikacyjną. Pani naczelnik Mirosława Pszczółka zaskoczyła mnie prośbą. Powiedziała, że chce zobaczyć mój styl pisma. Pokazałem jej mój studencki brudnopis. Piszę czytelnie, drukowanymi literami. To musiało się spodobać, bo zostałem zatrudniony. Teraz żartujemy, że dostałem pracę na podstawie brudnopisu.
– Miało być na chwilę, trwa już 13 lat...
– W pewnym momencie stanąłem przed wyborem. Praca w biurze urbanistycznym w Rybniku albo pozostanie w Urzędzie Miasta w Rydułtowach. Atmosfera pracy w urzędzie podobała mi się i widziałem w tym jakąś misję. To przesądziło. Poza tym jak sięgam pamięcią do czasów liceum i studiów, to właśnie wtedy rozwijał się we mnie lokalny patriotyzm. Moja mama, która jest absolwentką liceum „Powstańców Śląskich” w Rybniku namawiała mnie, żebym poszedł w jej ślady. Ale postanowiłem inaczej. Wybrałem rydułtowskie liceum „na Skalnej”. Później były pierwsze kontakty z rydułtowskimi stowarzyszeniami. Zająłem się hobbystycznie fotografią i robiłem zdjęcia do „Kluki”. Poprzez Towarzystwo Miłośników Rydułtów coraz bardziej zżywałem się z miastem i rosła we mnie potrzeba działania dla społeczności lokalnej.
– Ma pan 37 lat, a dość często słyszę określenia „młody pan burmistrz”. To chyba komplement?
– Coraz rzadziej tak mówią. To chyba dzięki brodzie. Kiedy ponad 4 lata temu zaczynałem pełnić funkcję wiceburmistrza, to zapuściłem brodę, żeby wyglądać poważniej. Moja żona początkowo podchodziła do brody sceptycznie, ale kiedy teraz mówię, że „może zgolę”, to protestuje. Pozostali bliscy też się przyzwyczaili.
– Czym Rydułtowy pod kierunkiem Marcina Połomskiego będą różniły się od Rydułtów pod kierunkiem Kornelii Newy?
– Nie będzie rewolucji. Raczej kontynuacja. Tym bardziej, że największe inwestycje - jak zagospodarowanie Machnikowca czy rewitalizacja Osiedla Karola - mają charakter wieloletni. Prace nad nimi zaczęły się w poprzedniej kadencji, w tej będzie ciąg dalszy.
– W czasie kampanii wyborczej pojawiały się uwagi, że będzie pan „sterowany” przez byłą panią burmistrz, że będzie pan „marionetką”.
– Z całą stanowczością mogę zapewnić, że tak nie będzie. Nie po to kandydowałem i nie po to mieszkańcy zaufali mi oddając swój głos, by ktokolwiek rządził „z tylnego siedzenia”. Ja i była pani burmistrz spotykaliśmy się z tego rodzaju uwagami. Mieliśmy świadomość, że są takie komentarze. Tu warto wyraźnie rozgraniczyć dwie różne kwestie. Co innego wsłuchiwać się w głos doświadczonych ludzi - byłej pani burmistrz, byłych radnych. To będę robił. Ale decyzje i odpowiedzialność należy do mnie i do nowej rady miasta. A co istotne - będę zasięgał opinii mieszkańców.
– Porozmawiajmy o ulicy Raciborskiej w Rydułtowach. Aż prosi się o remont. Z policyjnych statystyk wynika, że to najbardziej niebezpieczna droga w mieście. Zdaję sobie sprawę, że to droga wojewódzka, a nie miejska. Ale co miasto zamierza zrobić, by została przebudowana?
– W listopadzie otrzymaliśmy ważną informację z Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach. Została wydana zgoda na przebudowę DW 935 na całej długości w Rydułtowach aż do od skrzyżowania z DK 45 w Raciborzu.
– Decyzja to jedno. Ale to nie znaczy, że droga zostanie wyremontowana. Będą środki?
– Dlatego chcę spotkać się z nowymi władzami województwa, by porozmawiać na temat planów dotyczących ul. Raciborskiej, szczególnie rydułtowskiego odcinka drogi. Nasza część województwa śląskiego ma duży problem komunikacyjny. Mieszkańcy Rydułtów widzą to szczególnie. Wystarczy przejechać przez ul. Raciborską w godzinach szczytu. Kierowcy spoza miasta narzekają na liczbę skrzyżowań uzbrojonych w sygnalizację świetlną. Z kolei bez tej sygnalizacji mieszkańcy Rydułtów nie mogliby swobodnie włączać się do ruchu, bo natężenie pojazdów na Raciborskiej jest tak duże. To poważny sygnał dla władz województwa. Kwestia przebudowy Raciborskiej to jedno. W ubiegłej kadencji uczestniczyłem w pracach związanych z dwoma ważnymi projektami drogowymi: Droga Główna Południowa i Droga Regionalna Pszczyna-Racibórz. Bez remontu ul. Raciborskiej i bez budowy tych dwóch dróg regionalnych nasz region nie będzie się dobrze rozwijał.
– Pan uważa że są jeszcze jakiekolwiek szanse na budowę Drogi Głównej Południowej? Czy lepiej się nie łudzić?
– Bardzo nie chcę, by o niej zapomniano. Dla samych Rydułtów ta droga jest niezbędna, by uspokoić ruch w centrum, czyli na skrzyżowaniu przy rynku. Trzeba kontynuować prace projektowe grupy, której liderem jest miasto Wodzisław, by pozyskać tzw. decyzję o uwarunkowaniach środowiskowych dla DGP. A później starać się o pieniądze. Naciski z Rydułtów były w tym zakresie i będą. Tak samo jak w przypadku drogi Pszczyna-Racibórz. Przecież proszę sobie wyobrazić sytuację, że tzw. rybnicki odcinek tej drogi będzie już gotowy. Wtedy cały ciężki ruch z Rybnika od ul. Sportowej skieruje się na ulicę Raciborską. Nawet jeśli ul. Raciborska będzie przebudowana, to sam remont nie zastąpi nowej nitki. Tylko nowa droga spowoduje, że kierowcy spoza miasta w sposób bezkolizyjny przejadą przez Rydułtowy.
– Przejdźmy do kolejnego tematu. Dworzec kolejowy w Rydułtowach ma zostać wyburzony. Decyzja była szeroko komentowana.
– Jesteśmy na etapie pozyskiwania pozwolenia na rozbiórkę obiektu, który jest w bardzo złym stanie. Stąd decyzja o rozbiórce. W zamian będziemy proponować centrum przesiadkowe. Funkcja dworca zostanie zachowana. Planujemy budowę mniejszego, parterowego obiektu, który będzie odpowiadał potrzebom mieszkańców. Prócz tego miejsce, gdzie można zostawić rower. I parking dla samochodów. Gdy centrum przesiadkowe powstanie, trzeba też będzie bliżej zlokalizować przystanek komunikacji autobusowej.
– A kiedy centrum przesiadkowe powstanie? W tej kadencji?
– Chciałbym, ale to jest uzależnione od tego, czy pozyskamy środki.
– W 2017 r. została opublikowana lista miast zagrożonych wyludnieniem i poważnymi zjawiskami kryzysowymi. Na liście znalazły się też Rydułtowy. Co zrobić, by nie dopuścić do takiej sytuacji?
– Pamiętam ten raport. Gdy się ukazał, zaczęliśmy szukać przyczyny. Zastanawialiśmy się, dlaczego Rydułtowy znalazły się na tej niechlubnej liście. Doszliśmy do wniosku, że twórcy publikacji wskazywali na miasta, które utraciły kopalnie. A przypomnę, że to był czas, kiedy brano pod uwagę możliwość likwidacji rydułtowskiej kopalni. Na szczęście dziś Ruch Rydułtowy radzi sobie dobrze. Mamy świadomość, że kopalnia jest dużym zakładem pracy. Miasto jest w dużym stopniu zależne od kopalni, a kopalnia od miasta.
– Ale tematów zapalnych na linii miasto-kopalnia nie będzie brakować. Pierwszy z brzegu to hałda.
– Ale tylko od nas zależy, jak będzie prowadzić rozmowy. Nawet na trudne tematy.
– Ulica Ofiar Terroru w Rydułtowach. Kiedyś tętniła życiem, dziś wiele osób narzeka na pustostany, przedsiębiorcy na mały ruch. Jak pomóc?
– Na pewno trzeba fachowo zdiagnozować problem. To nie będzie łatwe. Bo gdybyśmy znali przyczynę, to można by szukać rozwiązania. A nie znamy. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że galerie handlowe w dużym stopniu przejmują klientów itp. Ale to nie jedyny czynnik. Dlatego przydałaby się poważna diagnoza.
– A ze strony miasta? Nowe ławki, oświetlenie, przebudowa? Coś co uatrakcyjni to miejsce. Są plany?
– Projekt przebudowy ul. Ofiar Terroru jest gotowy. Od skrzyżowania z ul. Sobieskiego w kierunku dworca kolejowego. Przebudowa jest konieczna, żeby uspokoić ruch na tej ulicy, żeby piesi byli bezpieczni. Jak to osiągnąć? Planujemy wprowadzić m.in. wyspowe progi zwalniające. Inne rozwiązania, jak wyniesione przejścia dla pieszych, nie są możliwe z prostego powodu. Drogą jeżdżą autobusy, więc musimy brać to pod uwagę. Będą też nowe chodniki i nowe oświetlenie. Od roku Tauron likwiduje linie napowietrzne. Wszystko to wpłynie na estetykę i poprawi wizerunek ulicy.
– Projekt jest, a pieniądze?
– Będziemy ubiegać się o środki zewnętrzne. Ale do tego niezbędny był projekt.
– A co z pozostałym odcinkiem ul. Ofiar Terroru. Od skrzyżowania z Sobieskiego aż do rynku?
– Przed nami trudna i odpowiedzialna decyzja. Mamy pewne pomysły. Dotyczą one ograniczenia ruchu w pobliżu rynku: zamknięcie ruchu i stworzenie deptaka lub wprowadzenie drogi jednokierunkowej. Ale pomysły to jedno, a głos mieszkańców to drugie. Na pewno usiądziemy do rozmów z przedsiębiorcami, z mieszkańcami, z właścicielami obiektów w tamtej lokalizacji. Chodzi o to, by wspólnie wypracować najlepsze rozwiązanie, głęboko przemyślane.
– Smog - jakie będzie podejście do problemu niskiej emisji? Kary? Edukacja?
– Uważam że kary to ostateczność. Nie chcę opierać się tylko na pokazywaniu, że ktoś robi coś źle. Trzeba szukać lepszych rozwiązań. Wystartowaliśmy w czterech unijnych projektach nastawionych na pozyskanie środków na rzecz odnawialnych źródeł energii. Na początku 2019 r. będziemy mieli odpowiedzi. Będziemy wiedzieć, czy otrzymaliśmy pieniądze i czy możemy je oferować mieszkańcom. Bo uważam że zwiększanie udziału odnawialnych źródeł energii to jedno z najlepszych rozwiązań. Chcemy też zachęcać mieszkańców do korzystania z programu „Czyste powietrze”, w ramach którego można pozyskiwać środki m.in. na termomodernizację, wymianę stolarki okiennej czy wymianę źródła ciepła.
– Na koniec krótko: jakie pan burmistrz ma pasje?
– Góry i fotografia. Rozmawiała: Magdalena Kulok