Przyłapani na wysypywaniu odpadów w lesie
W lesie w Krostoszowicach dwóch mężczyzn pozbyło się odpadów remontowych - gruzu, płyt pilśniowych i innych odpadów budowlanych. Zostali przyłapani na gorącym uczynku przez dziennikarza Nowin Wodzisławskich Artura Marcisza.
KROSTOSZOWICE, GODÓW, WODZISŁAW O tym, że do zawalonego śniegiem lasu w Krostoszowicach, przy granicy z Wodzisławiem wjeżdża dostawczy samochód, poinformowała dziennikarza osoba postronna. Jej uwagę zwrócił fakt, że droga do lasu jest mocno zaśnieżona, a mimo to wjeżdża na nią mała wywrotka, której paka nie była pusta, za to przykryta plandeką. Okoliczni mieszkańcy są mocno uczuleni na wszelkie pojazdy wjeżdżające do lasu, bowiem dość regularnie w lesie wyrzucane są różne odpady – zarówno komunalne, jak i pochodzące z działalności gospodarczej.
Dziennikarz udał się więc na miejsce, żeby sprawdzić doniesienie. Po przybyciu okazało się, że auto z trudem manewrowało w głębokim śniegu, a dwaj mężczyźni kłócili się między sobą. Prawdopodobnie o to, że kierowca źle manewrował i auto zakopało się w głębokim śniegu. W ruch poszły łopaty, więc obaj panowie nie zauważyli, że ktoś zbliża się w ich kierunku. Dziennikarz dyskretnie obserwował co stanie się dalej. W końcu ciężarówce udało się wycofać na leśnej ścieżce pod ścianę drzew. Mężczyźni odbezpieczyli plandekę, po czym uruchomili wywrotkę, zsuwając z niej odpady. W tym momencie niezauważony dziennikarz zaczął nagrywanie, podchodząc zarazem w kierunku samochodu.
Dziennikarz (nie przedstawił się) zapytał najpierw mężczyzn, czy pozbierają z powrotem odpady i następnie wykażą się dokumentem dowodzącym, że pozbyli się tych odpadów w sposób legalny. Panowie odparli, że lepiej, gdyby im pomóc się odkopać, bo oni nic złego nie zrobili, „jedynie utwardzili trochę drogę leśną, bo potrzebowali opróżnić szybko auto, ze względu na to, że robią remont na osiedlu (prawdopodobnie na osiedlu 1 Maja, które znajduje się dość blisko tego lasu – przyp. red.)”. Kiedy ze strony dziennikarza padło stwierdzenie, że sprawa zostanie zgłoszona na policję lub straż gminną i przekazane zostanie nagranie, mężczyźni odpowiedzieli, że odpady pozbierają. Dziennikarz odszedł w głąb lasu, kiedy wrócił, ciężarówki już nie było. Pozostała za to spora kupa odpadów.
O sprawie poinformowany został wójt Godowa Mariusz Adamczyk. Ten wezwał straż miejską z Wodzisławia, z którą współpracuje gmina Godów. Strażnicy otrzymali nagranie i zdjęcie, na których widać jak odpady są zrzucane z ciężarówki oraz jej numery rejestracyjne. Sprawcy zostali szybko ustaleni. - To dwaj mieszkańcy Wodzisławia – mówi Adamczyk. - Właściciel samochodu został wezwany za pośrednictwem matki, do stawienia się u nas do piątku. Nie stawił się, więc w poniedziałek (14 stycznia – przyp.red.) wysłaliśmy oficjalne wezwanie - mówi Beata Drzeniek, komendant Straży Miejskiej w Wodzisławiu. Jak dodaje, Straż będzie wnioskować do sądu o ukaranie właściciela pojazdu. - Wystawianie mandatu w wysokości 500 zł, to wydaje nam się, że w tej sytuacji zbyt mało – mówi Drzeniek. Sąd może zaś nałożyć karę do 5 tys. zł. Dodatkowo jako, że odpady zostały wyrzucone na działce gminnej, sprawcy – po rozeznaniu podstaw prawnych – zostaną obciążeni przez gminę kosztami usunięcia odpadów. Jedno jest pewne, w tym wypadku wywózka śmieci do lasu zupełnie się nie opłaciła. Artur Marcisz