Radny upomina swoich kolegów po fachu
Spóźniają się, wychodzą z posiedzeń w trakcie ich trwania, bądź podpisują listę obecności i za jakiś czas już ich nie ma? Zdaniem jednego z marklowickich radnych jego koleżanki i koledzy po fachu mają problem z dyscypliną. - Nie róbmy farsy z naszej pracy - apeluje do nich.
MARKLOWICE Samorządowców nikt nie rozlicza z czasu pracy. Sam podpis na liście obecności podczas sesji czy na obradach komisji rady miasta lub gminy wystarcza, żeby otrzymać dietę. Jeżeli występują nieobecności, to wówczas jest ona proporcjonalnie obniżana. Marklowicki radny Tomasz Kubala zwraca jednak uwagę, że niektórzy rajcy z przymrużeniem oka traktują swoje obowiązki.
– Kilkukrotnie na ostatnich naszych obradach zauważyłem, że co poniektórzy radni mają problem z obecnością na nich - uważa radny Kubala. - Niektórzy się spóźniają, inni wychodzą w trakcie obrad. Tak nie powinno być - dodaje. Przypomnina, że w marklowickim statusie rady gminy jest zapis, że "radny ma obowiązek brać udział w pracach rady gminy i jej komisji oraz w innych instytucjach samorządowych, do których został wybrany lub desygnowany". - Każdy ma prawo się spóźnić, ale w pewnych przypadkach jest to już wielka przesada. Zdarzały się nawet sytuacje, że radny był wpisany na listę, a uczestniczył tylko w połowie posiedzenia - mówi Kubala. Nie podaje jednak konkretnych nazwisk tych radnych, którzy jego zdaniem mają problem z dyscypliną.
Zastępca przewodniczącej rady gminy Piotr Zając nie zgadza się ze zdaniem Kubali. - Nie znam choćby jednego radnego naszej gminy tej kadencji, który celowo uchylałby się od swoich obowiązków - mówi. - Różnie bywa, czasem trzeba wyjść z posiedzenia np. z powodów fizjologicznych. Nie są to jednak przypadki nagminne, a raczej sporadyczne - dodaje. Piotr Zając zapewnia, że nieobecności na obradach na pewno nie są ze strony radnych działaniem na niekorzyść pracy całej rady. Mimo wszystko jej kierownictwo zamierza mieć na uwadze spostrzeżenia Kubali.
(juk)