„Nie idziemy do Sejmu po miliony dla swoich”. Poseł Krzysztof Gadowski o drużynie Koalicji Obywatelskiej
Zapytaliśmy posła Krzysztofa Gadowskiego m.in. o to, dlaczego na liście Koalicji Obywatelskiej pojawiają się wciąż te same nazwiska. Oto, co odpowiedział lider listy KO w naszym regionie.
– Pan reklamuje się jako najaktywniejszy poseł w regionie. To stąd ta „jedynka” na liście Koalicji Obywatelskiej?
– Swoją pracę traktuję poważnie. „Jedynka” to dla mnie obowiązki i odpowiedzialność – za całą grupę, za kampanią wyborczą. To dla mnie zaszczyt, że ktoś dostrzegł moją pracę i umieścił mnie na „jedynce” w tym okręgu wyborczym.
– Jeden z internautów napisał o waszej liście „nazwiska wciąż te same, tylko numerami się zmieniają przy kolejnych wyborach”.
– Część osób, która kandyduje sprawdziła się – zostali wybrani przez mieszkańców. To są posłowie, to są prezydenci, to są starostowie, to są nauczyciele – to są ludzie, którzy cieszą się wielkim szacunkiem społeczności lokalnej. Dlatego znaleźli się na tych listach. Nie zgadzam się z tym, że są te same nazwiska – są te, które były, sprawdziły się, ale są też nowi kandydaci.
– Na których „nowych” kandydatów warto zwrócić uwagę?
– Nie chcę nikogo specjalnie wyróżniać. Proszę na nich popatrzeć, ile w nich jest energii, ile w nich jest zapału do tego, żeby zmieniać tę Polskę. Żeby Polska była demokratyczna, żebyśmy mieli wolne sądy, żebyśmy mieli wolne szkoły. Ci ludzie po to tam idą – żeby służyć mieszkańcom. Nie idą po miliony dla swoich. Taka jest nasza drużyna. Drużyna spod biało-czerwonego serduszka Koalicji Obywatelskiej.
– W poprzednich wyborach granicę 2 tysięcy głosów przekroczyło aż 14 kandydatów z naszego okręgu na liście PiS. U was ta sztuka udała się zaledwie 8 osobom. Wasza lista była słabsza.
– Trudno. PiS w ostatnich wyborach miał przewagę. Wykorzystywał różne instrumenty dla propagowania swoich idei i propagowania swoich kandydatów. Tak samo było w kampanii prezydenckiej – PiS wykorzystuje telewizję, instytucje państwowe. To widać na co dzień.
– Jak w takim razie chcecie zneutralizować, albo przebić się ponad działania waszych głównych konkurentów?
– Robimy, co możemy. Widzimy zapał mieszkańców do ochrony tych wyborów. To jest ponad 50 tys. osób, które chce być na tych listach. W naszym okręgu wyborczym mamy już ponad 200% ludzi potrzebnych do ochrony wyborów.
(żet)