Wyrok w sprawie „urodzin Hitlera”. . Sprawa wraca do Sądu Rejonowego w Wodzisławiu
WODZISŁAW ŚL. Sąd Okręgowy w Rybniku uchylił wyrok wydany przez Sąd Rejonowy w Wodzisławiu Śląskim, skazujący Mateusza S., głównego oskarżonego w sprawie „urodzin Hitlera", na karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Sprawa wróci do ponownego rozpatrzenia. Sąd utrzymał w mocy wyroki dla pozostałych pięciu oskarżonych. Sędzia Aleksandra Odoj– Jarek odniosła się także do "zachowania" obrońców Mateusza S.
Wyrok dla Mateusza S. został uchylony
Sprawa dotycząca „urodzin Hitlera" toczyła się przed Sądem Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim, który 31 maja 2022 roku wydał wyrok skazujący wobec sześciu osób zasiadających na ławie oskarżonych. To Mateusz S., Adrian K., Dawid K., Dorota R., Tomasz R. oraz Krystian Z., którzy usłyszeli wyroki w zawieszeniu. Wcześniej karze dobrowolnie poddał się Adam B.
Wyrok sprzed dwóch lat został jednak zaskarżony, zarówno przez obrońców, jak i prokuraturę. Rozprawa odwoławcza odbyła się dwa tygodnie temu, 27 maja, w Sądzie Okręgowym w Rybniku. Oskarżyciel żądał zaostrzenia kar – bezwzględnego pozbawienia wolności. Sprawa przybrała nieoczekiwany obrót, kiedy głos zabrał obrońca głównego oskarżonego, Mateusza S.. Mecenas Rafał Suchecki wniósł o uchylenie wyroku wydanego przez Sąd Rejonowy. Uzasadniając wniosek, powołał się na zaistnienie "bezwzględnych przyczyn odwoławczych".
Jak wyjaśniał, od momentu dopuszczenia dowodu z opinii psychiatrycznej i psychologicznej jego klienta, obowiązywał rygor obligatoryjności obrony, co oznacza, że na każdej rozprawie obecni powinni być adwokaci Mateusza S. Ich nieobecność byłaby dopuszczalna, gdyby sąd uchylił tę konieczność. Tak się jednak nie stało.
Czy doszło do naruszenia zasad etyki zawodowej przez obrońców Mateusza S.?
W poniedziałek (10.06.) Sędzia Sądu Okręgowego w Rybniku, Aleksandra Odor– Jarek, przewodnicząca trzyosobowego składu sędziowskiego, ogłosiła wyrok uchylający zaskarżony wyrok w części dotyczącej Mateusza S. i skierowała sprawę do ponownego rozpoznania Sądowi Rejonowemu w Wodzisławiu Śląskim. – Zaistniała w jego przypadku bezwzględna przyczyna odwoławcza polegająca na tym, że w kilku rozprawach nie brał udziału żaden z jego trzech obrońców, a ich udział w rozprawie był obowiązkowy. Wynika to ze zmiany w przepisach która nastąpiła od 1 lipca 2015. (...) Nie ulega wątpliwości, że tego uchybienia dopuścił się Sąd Rejonowy, jednocześnie nie jest tak, że sąd nie przeprowadził rzetelnego procesu – podkreśliła sędzia Aleksandra Odor– Jarek.
W dalszych słowach sędzia zaznaczyła, że „postępowanie było dokładne, szczegółowe, sąd przeprowadził wszystkie dowody, postępowanie było kompletne i niewymagające uzupełnienia przez sąd odwoławczy".
Kontynuowała, iż sąd rejonowy nie popełnił innych błędów proceduralnych, a jego ustalenia faktyczne są prawidłowe i nie ma co do nich zastrzeżeń. – Natomiast odnośnie obrońców pana Mateusza S., i to obrońców z wyboru, żaden z nich nie stawił się na cztery terminy rozpraw. (...) Pod nieobecność obligatoryjnego obrońcy zostały przeprowadzone czynności, które są istotne z punktu widzenia obrony oskarżonego Mateusza S.. Dodam tylko, że żaden z tych obrońców nie usprawiedliwił nieobecności na tych rozprawach, nie wnosił o odroczenie terminu rozprawy. Prokurator nie zorientował się, że ta obrona jest obligatoryjna. Uchybienia tego też nie ustrzegł się sąd rejonowy, co skutkuje daleko idącą konsekwencją, a mianowicie uchyleniem zaskarżonego wyroku w części dotyczącej Mateusza S.
Niewykluczone, że sprawa zostanie zgłoszona do Okręgowej Izby Adwokackiej.
– Sąd odwoławczy chciałby zaznaczyć, że nad prawidłowym przebiegiem procesu przede wszystkim czuwa sąd prowadzący postępowanie, ale powinny też o to dbać strony tegoż postępowania, a w szczególności obrońcy oskarżonego, którego prawa muszą być w tym postępowaniu zapewnione. Z uwagi właśnie na taką postawę obrońców oraz to, że właśnie ten zarzut podniósł obrońca oskarżonego Mateusza S., który nie był obecny przy tych czynnościach i sąd nie dopatrzył się tutaj żadnych informacji, że próbowano te rozprawy odraczać czy usprawiedliwiać niestawiennictwo, sąd odwoławczy rozważa ocenę tego zachowania w kontekście ewentualnego naruszenia zasad etyki zawodowej, ponieważ oskarżony realnie na czterech rozprawach był pozbawiony obrony i to przez trzech obrońców z wyboru. Także to nie jest tylko tak, że tutaj największa wina leży po stronie sądu, który po prostu nie dostrzegł tej okoliczności – zaznaczyła sędzia. Na ostatniej rozprawie obrońcy Mateusza S. byli nieobecni.
To nie był żaden happening. Takie zachowania są niedopuszczalne
Sąd odniósł się również do zarzutów, za które odpowiadali oskarżeni. Wyraźnie podkreślono, że "to nie jest zabawa, to nie jest żart, happening", a określone gesty i saluty, wykonywane w otoczeniu flag III Rzeszy, zwłaszcza w naszym kręgu kulturowym kojarzą się jednoznacznie z nazistowskimi Niemcami i "muszą być traktowane jako afirmacja tej ideologii".
– Takie zachowania są niedopuszczalne. Nie była to dyskusja, nie był to referat, nie był to wykład, nie była to też żadna rekonstrukcja historyczna. To nie jest tak, jak mówił tutaj obrońca oskarżonych, że takie zachowanie jest jedynie amoralne i nieakceptowalne. Nie. Zdaniem sądu odwoławczego takie zachowanie jest przede wszystkim karalne i wyczerpuje znamiona przestępstwa z artykułu 256, paragraf 1 kodeksu karnego. Należy to podkreślić, aby to wybrzmiało, ponieważ takie orzeczenie i taka ocena zachowania oskarżonych musi być przestrogą dla innych, ale musi też dać poczucie sprawiedliwości tym wszystkim członkom naszego społeczeństwa, którzy boleśnie doświadczyli działań, postępowania, którego źródłem jest ideologia nazistowska.
W uzasadnieniu sąd odniósł się również do argumentów obrony, która podkreślała, że wydarzenie nie miało charakteru publicznego. – Otóż sąd odwoławczy w tym składzie takiej argumentacji nie podziela i przypomina, że działanie publiczne to takie, gdy bądź ze względu na miejsce działania, bądź ze względu na okoliczności i sposób działania sprawcy, jego zachowanie się jest lub może być dostępne, dostrzegalne dla nieokreślonej liczby osób, przy czym sprawca mając świadomość tej możliwości na to się godzi – wyjaśniła sędzia A. Odor– Jarek.
Sąd nie podzielił także wniosku prokuratury o zaostrzenie kar dla oskarżonych, stwierdzając, że sporą dolegliwością dla nich jest już sama długotrwałość procesu, a kary w zawieszniu są wystarczające.
Prokuratura usatysfakcjonowana
Prokurator Agnieszka Marcińczyk z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach po rozprawie wyraziła satysfakcję z wyroku w zakresie winy oskarżonych. – Tak jak zostało powiedziane, sąd nie miał żadnej wątpliwości co do tego, że oskarżeni swoim zachowaniem zrealizowali wszystkie znamiona przestępstwa. W szczególności odnosiło się to do publicznego działania już teraz skazanych oraz tego, że ich działanie związane było z propagowaniem nazistowskiego ustroju państwa – podkreśliła prokurator A. Marcińczyk.
Prokurator dodała także, że dzięki temu, że sprawa miała swój rozgłos medialny, zwykły obywatel nie może twierdzić, że pewnych zachowań nie rozumie, czy nie był świadomy. – Tej sprawie nadano taki walor, że nie może budzić wątpliwości, co jest akceptowalne, a co nie jest akceptowalne. Zwłaszcza, że sąd odwoławczy dziś był bardzo stanowczy i dziękuję za to sądowi, że to podkreślił. Nie ma miejsca w naszym kraju na takie zachowania i wszelkie próby podjęcia tych zachowań muszą być tłumione w zarodku – zaznaczyła prokurator A. Marcińczyk.
Na rozprawie obecna była tylko jedna mecenas, oskarżonego Adriana K., Patrycja Kosidło– Pardej, która wyraziła zadowolenie z zakończenia postępowania i sprawiedliwego wyroku.
(sqx)