Sołtys Olzy Józef Sosnecki: Infrastruktura przeciwpowodziowa wymaga pilnej modernizacji
Zagrożenie powodzią w naszym regionie zażegnane. Sołtys Olzy, wsi w powiecie wodzisławskim, na terenie której Olza łączy się z Odrą, podsumowuje ostatnie dni. Wskazuje nad jakimi kwestiami należy się pilnie pochylić, by w razie kolejnego zagrożenia nie doszło do katastrofy.
Najgroźniejsza sytuacja po 1997 roku
Olza jest specyficzną miejscowością, która jest na tej pierwszej linii uderzeniowej, kiedy wody z Odry i Olzy wpływają z Czech na teren naszego kraju. Mieszkańcy tej niewielkiej wsi w powiecie wodzisławskim już nie jeden raz doświadczyli takich zdarzeń, które do dziś mają na nich wpływ. Nie trzeba wiele, by wspomnienia tych dramatycznych chwil wracały, wzbudzając lęk.
– Już niejednokrotnie jako miejscowość Olza doświadczyliśmy takich zdarzeń, które do dziś mają wpływ na naszą psychikę. W momencie, kiedy te wody podnoszą się tak drastycznie, podnosi się u nas adrenalina – i to u wszystkich, bez wyjątku. Więc wiem z doświadczenia, już niejedną powódź się przeżyło i mam pewne doświadczenie, co nas może spotkać i jak to wygląda. A to ogromny dramat zarówno dla ludzi, jak i dla zwierząt – mówi Józef Sosnecki, sołtys Olzy. Dodaje, że po 1997 roku wody w Odrze nie było dotąd tyle, co w ostatnich dniach.
Głównym zabezpieczeniem dla wsi jest wał przeciwpowodziowy na rzekach Olzie i Odrze (Olza wpada do Odry, przy. red.). W dalszym odcinku jest już polder Buków. – To zabezpieczenie jest przygotowane, obliczone i zaprojektowane na przyjęcie pewnej ilości wody, czyli słupa wody przepływu i tak dalej. Dzisiaj jednak stoimy przed takim delikatnym wyzwaniem, bo niektóre fragmenty mogły być wybudowane czy przebudowane inaczej. 25 lat temu była przebudowa, mogli już wówczas założyć, że te wody spływowe mogą tu na nasz teren wchodzić czy wpływać, dlatego te urządzenia powinny być tak zaprojektowane, że nie wszystkie, nie jakieś tam ekstremalne, ale takie dosyć poważne zdarzenia powinny zabezpieczać. Na szczęście do tej pory te wszystkie urządzenia zdały egzamin – stwierdza z ulgą Józef Sosnecki.
Zadanie domowe do odrobienia
Natura pogroziła palcem. W naszym regionie mimo wielu poważnych zdarzeń, sytuacja i tak jest nieporównywalnie lepsza niż w województwach opolskim czy dolnośląskim. Ale to nie czas, by świętować. Pora, by zakasać rękawy do roboty. Sołtys Olzy uważa, że kiedy sytuacja się uspokoi i wszyscy nieco ochłoną po tym, co wydarzyło się w ostatnich dniach, niezwłocznie należy podjąć konieczne rozmowy.
– Nie ukrywam, że tym razem zostaliśmy potraktowani nieco ulgowo, ale bardzo niewiele brakowało do tragedii. Może to pewien sygnał, że następnym razem już tak nie będzie. Wszyscy musimy się zastanowić nad paroma kluczowymi kwestiami, które jednak nie dotyczą tego, co zrobić teraz, jak usuwać skutki... Nie. Musimy podjąć pewne działania i to daleko idące, szeroko zakrojone działania, jeżeli chodzi o usuwanie zagrożeń w przyszłości. Tu jest klucz. Bo wiadomo, że w 100% nie jesteśmy w stanie wygrać z naturą. Natomiast jesteśmy w stanie w jakiś sposób zminimalizować następstwa, ale by to było możliwe, trzeba działać z wyprzedzeniem – podkreśla nasz rozmówca.
Postuluje, by samorządowcy podsumowali, co w ostatnich dniach zadziałało, a co zawiodło i jakie należy podjąć działania na rzecz poprawy bezpieczeństwa.
Mówienie o faktach to nie sianie paniki
Sołtys Józef Sosnecki zaznacza, że będzie stale dążył do tego, by jak najwięcej osób zrozumiało, jak powinien działać system, by – zwłaszcza w tak krytycznych sytuacjach – infrastruktura i komunikacja funkcjonowały na najwyższym poziomie.
– Na co dzień nie myśli się o zagrożeniu. Fajna pogoda, nie pada deszcz, jest spokojnie, aż następuje to, co dzieje się teraz i mamy problem. Ale to są takie problemy, których pojawienie się można przewidzieć, trzeba więc od razu szukać rozwiązań i je wdrażać. Ważny jest też system komunikacji, informowania, powiadamiania o faktycznej sytuacji, bo trochę tego zabrakło. Wiele osób nie wiedziało, co robić, czego się spodziewać. Wiadomości o zagrożeniu pojawiały się za późno, a niektóre były sprzeczne – czy fala już przeszła czy dopiero idzie? O Olzie wszyscy trochę zapomnieli – stwierdza Józef Sosnecki.
W tym poglądzie nie jest odosobniony. Mieszkańcy Olzy, z którymi rozmawialiśmy w niedzielę, oczekiwali na informacje o ewakuacji. Nauczeni doświadczeniem, sami zabezpieczali swój dobytek przed ewentualną powodzią. Wiedzą, jak groźny jest żywioł i że przy tak wysokiej wodzie w każdej chwili stanowi ogromne zagrożenie – zarówno przelaniem przez wały, przeciekiem czy nawet przerwaniem wału. Narzekali, że nie pojawiały się oficjalne komunikaty dotyczące prognoz na kolejne godziny.
– Ja się pakuję, bo wolę dmuchać na zimne. Może niepotrzebnie – ale skąd to mam wiedzieć? Jedni mówią, że kulminacja za nami, inni – że dopiero będzie. Każdy co innego. Gdybyśmy dostali rzetelne informacje czy to z urzędu czy z instytucji różnych, to człowiek by wiedział – mówiła mieszkanka Olzy naszemu reporterowi.
– A może ogłoszą ewakuację na ostatnią chwilę, to co, my uciekniemy, ale co ze zwierzętami, sprzętem, całym majątkiem? Może niepotrzebnie się mobilizujemy, ale obok w raciborskim ludzi ewakuowali, a my nie wiemy czy jest dobrze czy źle. Tylko co sobie tu sami ustalimy – wtóruje jej sąsiadka.
Józef Sosnecki podkreśla, że szczegółowy, prawdziwy i wyprzedzający przekaz informacyjny ma dla mieszkańców pierwszorzędne znaczenie. – Konkretne wiadomości, to nie sianie paniki. Kiedy wiadomo, czego się spodziewać, można się odpowiednio przygotować i o to właśnie chodzi – mówi.
Modernizacje to konieczność
Za jakiś czas, kiedy sytuacja całkiem się ustabilizuje, ludzie zapomną o potrzebach, jakie pojawiają się w czasie zagrożenia. Dlatego, jak mówi sołtys Sosnecki, teraz jest najlepsza pora, by zastanawiać się, podejmować decyzje na przyszłość, żeby pewne sprawy rozważyć "na świeżo". Wskazuje, że problemem jest niezrozumienie roli małej retencji. O tej kwestii pisaliśmy już na łamach Nowin: Józef Sosnecki: Potrzebujemy więcej działań w zakresie ochrony przeciwpowodziowej.
Sprawą najważniejszą jest przywrócenie funkcjonowania wałów przeciwpowodziowych, a także zapory (wrót) w obrębie mostu kolejowego.
– Zagrożenie jakie za nami, pokazało jak bardzo ważny jest funkcjonalny system małej retencji na terenie Olzy, bez którego nie jesteśmy w stanie się obronić. Mamy potencjał, żeby przyjąć ten zasób wodny, bo z chwilą, kiedy wrota obok mostu kolejowego są zamknięte, wszystkie wody opadowe spływowe kierowane są do Olzy – właśnie w ten system małej retencji. To jednak nie ma odniesienia w żadnej dokumentacji. Dlatego będziemy kłaść wielki nacisk, by takie dokumenty opracować – zapowiada sołtys.
Jednocześnie podkreśla, że infrastruktura służąca ochronie przeciwpowodziowej wymaga pilnej modernizacji, bo jest w zatrważającym stanie. – Wszyscy myśleli, że raz już przeżyli taką wielką wodę i już będzie spokój – mówi Józef Sosnecki, który wiele razy sygnalizował potrzebę zajęcia się tym tematem.
Podaje prosty przykład: kiedy w domu przecieka okno, problem naprawiamy jak najszybciej. Tymczasem sprawami, które dotyczą bezpieczeństwa i mienia wielu osób, najczęściej nikt nie jest zainteresowany. – Obawiam się, że teraz to wszystko potrwa, będą ekspertyzy, pół roku, dwa, trzy, pięć. Wszystko za ogromne pieniądze. A gdyby dbać o to na bieżąco, koszty byłyby mniejsze – dzieli się spostrzeżeniem nasz rozmówca.
Natura dała nam kolejną szansę
Wyraża nadzieję, że doświadczenia ostatnich dni zwrócą uwagę na jego postulaty. – Niech to zagrożenie wpłynie pozytywnie na nasze samorządy lokalne i nie tylko. Razem z mieszkańcami z jeszcze większą determinacją będziemy upominać się o bardziej stanowcze działania. Jako jedyne sołectwo w Gminie Gorzyce leżące na styku dwóch potężnych rzek mamy prawo, wręcz obowiązek, się tego domagać – słyszymy.
– Mieszkańcy Olzy wiedzą, że mamy taki system, mamy starorzecze, zbiorniki po eksploatacji żwiru i my musimy umieć z tego skorzystać, bo to nie tylko służy nam jako mieszkańcom Olzy, ale służy mieszkańcom gminy. I co jeszcze bardzo ważne – ta mała retencja – ona tu jest, ale żeby funkcjonowała zgodnie ze wszystkimi standardami, wymogami ochrony środowiska i nie tylko, to rzeczą bardzo ważną jest dokończenie kanalizacji sanitarnej. Projekty są, są wykupione działki, podprowadzony jest prąd, tylko trzeba zrobić. Bez tego ani rusz... Jesteśmy zieloną gminą i to dla nas powinien być priorytet. To też jest związane z pewnym zagrożeniem epidemiologicznym – kiedy bowiem nie mamy sanitarki, a dojdzie do zalania, to wszystko jest ze sobą połączone, po prostu – postuluje Józef Sosnecki.
Dziś w kierunku rzeki patrzy już z większym spokojem. Ma nadzieję, że w ciągu następnych godzin sytuacja będzie już tylko coraz lepsza.
– Natura dała nam drugą szansę i daje nam czas. Musimy zrobić wszystko, by przy kolejnym zagrożeniu nie okazało się, że został on zmarnowany. Przez ostatnie dni, bez wsparcia służb mundurowych, Państwowej Straży Pożarnej, gminnych jednostek Ochotniczych Straży Pożarnych, sztabów kryzysowych powiatu i gminy nie dalibyśmy rady. W imieniu mieszkańców Olzy: Dziękuję!