Nowiny Wodzisławskie mają 25 lat
Minęło właśnie 25 lat od ukazania się pierwszego numeru Nowin Wodzisławskich we wrześniu 1999 roku. Wówczas rejon działania Wydawnictwa Nowiny z Raciborza (wydającego wcześniej Nowiny Raciborskie) poszerzył się o gminy i miasta powiatu wodzisławskiego, a redaktorem naczelnym nowej gazety został Marcin Kasprzyk. Nowiny Wodzisławskie zawsze były blisko ludzi: ich problemów, pasji, chwil radosnych oraz tych trudnych, często opisując tragiczne wydarzenia ku przestrodze. Nieobce są nam interwencje dziennikarskie i śledztwa, ale też chętnie włączamy się w promocję ciekawych wydarzeń i ważnych projektów, a także akcji społecznych. Na przestrzeni kolejnych lat redaktorami naczelnymi Nowin Wodzisławskich byli Marek Jakubiak, Rafał Jabłoński, Tomasz Raudner, Artur Marcisz i obecnie Szymon Kamczyk. Niektórzy z byłych szefów podzielili się swoimi wspomnieniami, wracając do minionych czasów i na szczęście, minionych już problemów, często rozwiązanych dzięki wsparciu naszej gazety.
Prezesem Wydawnictwa Nowiny, skupiającego obecnie 5 gazet (Nowiny Raciborskie, Nowiny Wodzisławskie, Nowiny Żorskie, Nowiny Jastrzębskie oraz Magazyn Rybnicki) jest Arkadiusz Gruchot, zaś funkcję dyrektor wydawnictwa prasowego pełni Katarzyna Gruchot. Obecnie redakcję NW tworzą dziennikarze Szymon Kamczyk(red. nacz.), Fryderyk Kamczyk, Monika Turoń, redaktor naczelny portalu Nowiny.pl Wojciech Żołneczko oraz współpracownicy (fotoreporterzy): Agnieszka Kaźmierczak, Zbigniew Harazim oraz Patryk Łyko. Nasza gazeta nie mogłaby istnieć bez redaktora technicznego, którego zadaniem jest skład naszych łamów – Adama Karbownika. Nieodłącznym elementem funkcjonowania redakcji jest Dział Rozwoju Biznesu, odpowiedzialny za reklamę i marketing. Kierownikiem działu jest Marek Kuder, zaś reklamą w powiecie wodzisławskim zajmuje się Ewa Węgrzyn.
Cieszymy się, że możemy co wtorek gościć w Waszych domach i możemy dostarczać najważniejsze informacje. Dziękujemy, że jesteście z nami!
Marcin Kasprzyk pierwszy red. nacz. w latach 1999-2000
Trudno uwierzyć, że to już 25 lat, ale zanim o „Nowinach Wodzisławskich” zacznę chwilę wcześniej. Moja przygoda z dziennikarstwem, która trwa do dziś, rozpoczęła się, gdy byłem studentem Uniwersytetu Opolskiego. Trafiłem najpierw do redakcji „Nowin Raciborskich” jako człowiek do przyuczenia. Pamiętam te początki, były trudne. Miałem kłopot, by nawiązywać kontakt z ludźmi ,rozmawiać, szukać ciekawych tematów, zdobywać informacje. Ale ekipa NR zajęła się mną i wszystkiego nauczyła. Bolesław Wołk, wziął mnie w obroty, jeździłem z nim na spotkania, materiały, uczył jak robić sondę uliczną, pisać, rozmawiać. Prawdziwy mentor. Wydarzeniem przełomowym dla mnie była tragiczna powódź 1997. Pamiętam, że w deszczu szedłem do redakcji „Nowin Raciborskich” na kolegium i nie miałem żadnego pomysłu w głowie o czym tu napisać. Okazało się, że kolejny tygodnik nie będzie wydrukowany. Z tego co pamiętam zalało drukarnię. Poczułem ulgę, no i pomyślałem, że w takim razie wracam do domu. W tedy do redakcji wpadł Bolek Wołk i krzyknął, a Ty gdzie!? Ja na to, że do domu, przecież gazety nie będzie. A Bolesław: gdzie do domu, wszyscy do roboty, miasto tonie, musimy to relacjonować, robić zdjęcia, informować, pomagać. Jeśli nie możemy tego opisywać w naszej gazecie, będziemy pisać do innych. I tak przez kolejne trzy dni i trzy noce byliśmy wszyscy na nogach, a teksty dyktowaliśmy z wieży zakładów „Mieszko” dla Gazety Wyborczej przez jedyny czynny telefon komórkowy Radia Vanessa.
Relacjonowanie tych dramatycznych wydarzeń pokazało mi czym jest dziennikarstwo.
Z czasem „Nowiny Raciborskie” poszerzały zasięg właśnie o Wodzisław i powiat. Jako stały współpracownik dostałem ten teren do obsługi. To był fantastyczny czas. Wyjeżdżałem rano z Raciborza na całe dnie. Szukałem kontaktów, ludzi, społeczników. Łapałem kontakty z policją, prokuraturą, urzędnikami. A trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że nie było telefonów komórkowych, nie było mediów społecznościowych, powszechnego dostępu do internetu, nawigacji w samochodach. Więc zawsze podróżowałem z mapą i często zdarzało się stanąć na polnej drodze, albo w lesie bez pomysłu, gdzie dalej jechać.
Media lokalne generalnie były czymś nowym, więc niektórzy podchodzili do nas młodych dziennikarzy z pewnym dystansem. Policja nie bardzo wiedziała, co może powiedzieć, ujawnić, jak rozmawiać z dziennikarzami. W wielu instytucjach nie było rzeczników prasowych. A tam gdzie byli, pracowali raczej intuicyjnie, profesjonalnych kompetencji nie mieli gdzie zdobyć. Mimo tego wspominam ten czas bardzo dobrze, przede wszystkim dzięki ludziom, którzy angażowali się w życie miasta i powiatu i pokazywali jak wyjątkowy jest Wodzisław i jego historia. Wreszcie przyszedł czas, gdy redakcja „Nowin Raciborskich” zdecydowała o stworzeniu odrębnego tygodnika w Wodzisławiu. Zostałem pierwszym redaktorem naczelnym, co było dla mnie wielkim wyróżnieniem i dowodem zaufania. A początki łatwe nie były. Redakcja wynajęła biuro w jednej z kamienic w centrum Wodzisławia. Ochotniczo zgłosiłem się i pomalowałem osobiście wnętrze tworzącej się redakcji „Nowin Wodzisławskich”.
Właściwie na początku byłem redaktorem naczelnym samego siebie, na miejscu w Wodzisławiu nie miałem zespołu. Wspierała mnie mocno ekipa „Nowin Raciborskich”, ale trzeba było szukać ludzi. Postawiłem na grupę współpracowników, bardzo młodych, niektórzy byli jeszcze uczniami szkół średnich w Wodzisławiu. Kilku z nich spędziło w zawodzie wiele lat.
Te pierwsze doświadczenia młodego studenta, dały mi niezłą szkołę i wiedzę, z której korzystam do dziś. Gdy pomyślę, że gazeta istnieje już ćwierć wieku, przetrwała, dziś obecna z sukcesami w internecie, jestem dumny.
Rafał Jabłoński redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich w latach 2003-2012
Trafiłem do Nowin Wodzisławskich w 2001 roku jak student ostatniego roku dziennikarstwa. Bardzo szybko uświadomiłem sobie, że przygotowanie uniwersyteckie ma niewiele wspólnego z realnym życiem. Dopiero w redakcji zaczęło się prawdziwe pisanie, kilkunastu tekstów tygodniowo. Pamiętam pierwszy. To interwencja dziennikarska w sprawie kaplicy cmentarnej Wojewódzkiego Szpitala Chorób Płuc na wodzisławskich Wilchwach. Nie ukrywam, że lubiłem pisać o konkretnych problemach konkretnych ludzi. Wiele z nich udało się wspólnie rozwiązać i doprowadzić do pozytywnego finału. W tym widziałem sens tej pracy.
Po dwóch latach przyszedł dla mnie nowy okres. Jako redaktor naczelny kierowałem tygodnikiem przez kolejne osiem lat. Wspólnie z zespołem staraliśmy się, aby Nowiny Wodzisławskie były znaczącym tytułem na rynku lokalnym. Przy zmieniającym się rynku medialnym i wielu problemach z jakimi borykała się prasa lokalna, w dużej mierze, udało się to zrobić. Cieszę się, że do dzisiaj mam stały kontakt z niektórymi bohaterami moich materiałów dziennikarskich. Przy okazji spotkań wspominamy tamten czas i ludzi, z którymi przyszło mi pracować, a także konkretne sytuacje, zarówno te zabawne jak i sprawy dramatyczne, z którymi stykałem się jako dziennikarz.
Zdarza się, że jestem pytany o tamten czas i te 10 lat mojej pacy w redakcji. Za każdym razem powtarzam, że trafiłem w dobre miejsce. Miejsce pełne życzliwych ludzi, którzy wspierali mnie kiedy trzeba było nadstawiać karku w imię lepszej sprawy. Nie było to łatwe. Kiedy pisanie „pod włos” było dla wielu ludzi niewygodne, odbierane jako atak, to koledzy i koleżanki z redakcji, na czele z szefem Wydawnictwa, stali za mną murem. Czułem się pewnie, gdy jeden czy drugi wójt, burmistrz groził surowymi konsekwencjami i rozmową z prezesem Wydawnictwa, która miała mnie zdyscyplinować. Zawsze kończyło się to dla mnie odwrotnie od zamierzonego przez nich celu. Najważniejsza była niezależność. Powtarzam, to był dobry czas, który w pewien sposób mnie ukształtował.
Tomasz Raudner redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich w latach 2013-2016
W buty naczelnego wszedłem znienacka i bez żadnego podbudowania teoretycznego. Po prostu pewnego poranka, po kolegium, Rafał Jabłoński poprosił mnie, żebym chwilę został, bo chce porozmawiać. I oznajmił, że odchodzi. I że chce, żebym przejął po nim pałeczkę naczelnego. Niedowierzanie. Życie zawodowe typowego newsowca miało się zmienić w życie kogoś odpowiedzianego za gazetę. W dodatku gazetę o ugruntowanej renomie, poczytnej, przynoszącej zyski. Trzy kwestie mnie uspokajały. I tak naprawdę przekonały do podjęcia rękawicy. Raz, że w zespole mieliśmy świetne pióra – Magdalena Kulok, Artur Marcisz i Ania Burda-Szostek, dziennikarze którym właściwie nie trzeba było mówić, co mają robić. To ja wychodziłem na tego najgorszego, bo ograniczony objętością kolumn i szpalt (info dla Czytelników - kolumna to branżowa nazwa strony gazety, szpalty to inaczej łamy) musiałem teksty ciąć. Czasem bardzo. A potem się z tego tłumaczyć (śmiech). Dwa – prezes Arkadiusz Gruchot, który media znał najlepiej z nas. I rozumiał. W świecie mediów to nie jest reguła. Czułem od niego zawsze duże wsparcie. I bardzo to doceniałem. Trzy – ekosystem redakcji przy Zborowej w Raciborzu. Świetna ekipa, wzajemnie się nakręcająca i pomagająca sobie. Kasia Gruchot, Marek Kuder, Paweł Okulowski, Adam Karbownik, Jurek Oślizły, Mariusz Weidner, Wojtek Żołneczko, Marek Pietras (mój obecny szef), Szymon Kamczyk, Marek Grecicha, Ewa Węgrzyn, Monika Pilch (wybaczcie, kogo minąłem). Kolegia, burze mózgów, imprezy, wigilie redakcyjne. Dziś, choć redakcja zmieniła adres, ekosystem ma się świetnie. Niech tak będzie przez kolejne 20 lat. Gratuluję całemu zespołowi. Trzymam kciuki i pozdrawiam cieplutko.
Artur Marcisz redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich w latach 2016-2020
Naczelnym naszych Nowin – naszych, bo to już zawsze będą nasze Nowiny, tj. moje i myślę, że wielu kolegów i koleżanek redakcyjnych – zostałem w październiku 2016 r. Wtedy był to już niełatwy czas dla prasy drukowanej, wypieranej przez Internet. Mimo wszystko, dzięki olbrzymiemu wysiłkowi całego zespołu redakcyjnego, udawało nam się utrzymywać dobry poziom tygodnika i zainteresowanie nim. Oczywiście z czasem pierwsze skrzypce zaczął odgrywać Internet, jako medium, w którym informacje są przekazywane na bieżąco, ale też na bieżąco trzeba reagować na sygnały czytelników, co z kolei wiązało się z jeszcze większym zaangażowaniem po stronie dziennikarzy. Bardzo mocnym testem tej interakcji na linii czytelnik-dziennikarz był początek pandemii koronawirusa, w marcu 2020 r. Zamknięte granice, pozbawieni z dnia na dzień miejsca pracy ludzie, przedłużające się w nieskończoność kwarantanny. Dziś wydaje się to jakąś odległym, mglistym wspomnieniem, ale to była ogromna masa problemów wielu mieszkańców powiatu wodzisławskiego. O pomoc w rozwiązaniu tych problemów Czytelnicy często zwracali się do redakcji Nowin Wodzisławskich i portalu Nowiny. To z jednej strony był wyraz zaufania Czytelników, ale z drugiej strony też i ich oczekiwań. Było to więc zarazem ogromne wyzwanie dla dziennikarzy Nowin. Myślę, że sprostaliśmy mu najlepiej, jak tylko mogliśmy. Za co dziękuję całemu, fantastycznemu zespołowi pracującemu na rzecz Nowin Wodzisławskich.
Szymon Kamczyk redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich od 2021 r.
Po raz pierwszy z dziennikarzem, a raczej dziennikarką Nowin spotkałem się w 2005 roku, jeszcze w gimnazjum. Wówczas to brałem udział w konkursie NW „Orzeł i reszta”. Przyznam, że od tego czasu regularnie czytałem gazetę, choć było to dość niepopularne wśród moich rówieśników. W 2009 roku właśnie w redakcji Nowin Wodzisławskich pod okiem Rafała Jabłońskiego odbywałem praktyki zawodowe, a już w kwietniu 2010 roku rozpocząłem pracę w mediach – właśnie w Wydawnictwie Nowiny, które wydawało wówczas Tygodnik Rybnicki. Zostałem dziennikarzem tego medium. Później moje drogi z wydawnictwem się rozeszły, by w 2020 roku znów powrócić do Nowin. Od stycznia 2021 dane jest mi pełnić funkcję redaktora naczelnego „moich” Nowin Wodzisławskich, gazety, z którą od lat łączył mnie szczególny sentyment.
W tym miejscu chcę podziękować serdecznie wszystkim dziennikarzom, z którymi dane było mi do tej pory współpracować przy tym tytule prasowym: Arturowi Marciszowi, Magdalenie Kulok, Justynie Koniszewskiej, Agacie Paszek, a także obecnym redaktorom Monice, Wojtkowi i Fryderykowi (który prywatnie jest moim stryjkiem, choć niektórzy myślą, że jesteśmy rodzeństwem). Chylę czoła także dla naszych fotoreporterów i stałego felietonisty – Władysława Szymury, który także co jakiś czas zaciekawia mnie tematami historycznymi. Bez Was nie byłoby tej gazety, tak jak i bez Was – drodzy Czytelnicy!
Jako, że jedną z moich pasji jest muzyka, już teraz serdecznie zapraszam na mój koncert. Będzie to okazja, aby zobaczyć mnie w innej roli – pianisty. Koncert wpisze się w obchody 25-lecia naszej gazety. Odbędzie się 18 października o godz. 18.00 w Pałacu Dietrichsteinów (ul. Kubsza 2, Wodzisław Śląski). Na koncert będą obowiązywały bezpłatne wejściówki, do pobrania w pałacu. Z kolei w listopadzie planujemy otwarte spotkanie z redaktorami i dziennikarzami, którzy powspominają ciekawe tematy z 25 lat działalności gazety. Spotkanie odbędzie się w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Wodzisławiu Śląskim. O szczegółach będziemy informować niebawem.