Pieszy nie żyje
Wypadkiem, jaki wydarzył się 26 stycznia w Przegędzy, żyło całe miasto. Wtedy to, po wcześniejszym spożyciu alkoholu, szef sekcji wypadkowej z rybnickiej drogówki wsiadł za kierownicę swojego audi 80. W pijackim amoku urządził sobie rajd po rybnickich ulicach, przejechał człowieka i uciekł. Jego wcześniejsze, niebezpieczne manewry na oblodzonej drodze zwróciły uwagę innych kierowców, którzy zapamiętali numery rejestracyjne, co pomogło zatrzymać sprawcę. Okazał się nim Andrzej M., policjant z szesnastoletnim stażem. W chwili zatrzymania, po kilku godzinach od wypadku, miał jeszcze prawie promil alkoholu w wydychanym powietrzu. Pieszy przez dwa tygodnie walczył o życie w jastrzębskim szpitalu, w końcu 6 lutego zmarł. Rybnicka prokuratura zwróciła się z prośbą o wyłączenie jej z postępowania, gdyż chodzi o policjanta z Rybnika. Sprawa została przekazana prokuraturze rejonowej w Gliwicach.
– Fakt, że pieszy zmarł nie zmienia kwalifikacji czynu. Policjant będzie odpowiadał za ciężkie uszkodzenie ciała ze skutkiem śmiertelnym. Za tego typu czyn kodeks karny przewiduje nawet dwanaście lat więzienia. Śmierć poszkodowanego będzie natomiast miała wpływ na sam wyrok – tłumaczy Tadeusz Żymełka, prokurator rejonowy z prokuratury Gliwice–Wschód.
(acz)